- Kiedyś jej to wszystko opowiem - mówi Krzysztof - Bez lekarza, bez najmniejszego pojęcia o szkole rodzenia, z poradnikiem medycznym w dłoni - przyjąłem moją córkę na świat. Na myślenie nie było czasu. To moje pierwsze dziecko. Działałem po omacku, ale jakby instynktownie. O jednym wiedziałem - muszę usłyszeć jej krzyk.
_Termin porodu wyznaczono na 10-lutego. Był 6 - czwartek. Ania odczuwała niepokojący ucisk w krzyżu, ale ból był do zniesienia. Na drugi dzień rano i tak miała iść na USG, więc postanowiła kryzys przetrzymać. W ciąży była po raz pierwszy. Chciała sprawdzić wagę małej i jeszcze raz usłyszeć, że to będzie dziewczynka. Nigdy nie pieściła się ze sobą. Ból wydawał się pożądany, wręcz normalny.
- _Ten poród i tak miał być rodziny - żartuje Krzysztof - I był wyłącznie rodzinny. Gdyby Ania urodziła w inny dzień mogłoby mnie nie być. Pracuje od rana do wieczora, jeżdżę po Polsce, więc mógłbym nie dojechać. Widocznie tak miało być.
_Poczuła się lepiej. Nie czuła żadnych regularnych skurczów, typowych dla porodu. Wsiadła w autobus, pozałatwiała sprawy w banku, zrobiła drobne zakupy. - _Z Grębocina wszędzie daleko... - myśli kłębiły się jej w głowie - Czas płynie dzisiaj wyjątkowo wolno...- _mówiła do siebie
- _Trochę bolał mnie brzuch - tłumaczy Ania - Zadzwoniła ciocia i powiedziała mi, że to normalne, zapomniała chyba dodać, że to normalne, gdy zbliża się poród - śmieje się teraz. Krzysztof wrócił późno. - Wziąłem książkę i zacząłem czytać - mówi - Ale niczego niepokojącego nie znalazłem.
_Ania wsunęła się pod kołdrę. Niby spała, ale słyszała wszystko dookoła. Ok. godz. 3.00 przebudził ją ucisk. Poszła do toalety i po powrocie chwyciła męża za ramię. Wstał natychmiast. Nerwowo wertował poradnik medyczny. Uspokajał, gdy żona zaczęła skarżyć się na ból. - _Wszystko niby według książki.. I nagle Ania krzyczy, że__się zaczyna - opowiada Krzysztof - Spojrzałem i wydusiłem - Rany Boskie to jest rozwarcie co najmniej na 4 cm. Jeszcze raz zerknąłem w książkę. Wszystko pasuje do końcowej fazy porodu. Ania zupełnie spanikowała i zaczęła się trząść. - Położyłem ją delikatnie na łóżku. Myślałem o dziecku. Słyszałem o przypadkach, gdy rodzą się owinięte pępowiną. Bałem się, ale nie mogłem okazać strachu.
Na samo wspomnienie Ania ma łzy w oczach - Moja mama także rodziła w domu - tłumaczy - Były komplikacje i straciłam siostrę. Nie mogłam odpędzić tych myśli. Teraz też mogło przecież stać się coś złego, albo mnie albo dziecku.
_Krzysztof trzymał już słuchawkę i recytował - "Termin na dziesiątego. Zaczęło się, przyjeżdżajcie". - _W tym momencie widziałem już główkę dziecka - _wspomina - _A kobieta przy słuchawce zaczyna wyliczać: nazwisko, skąd pan dzwoni, numer telefonu. Mówię jej, że to ustali później, niech wysyła karetkę. Tłumaczę gdzie mieszkamy. Przedostatnia chałupa obłożona białym styropianem... Ślepy by trafił. Oni rzekomo trafić nie mogli. A była czwarta w nocy, na drogach pustki.
Ledwie odłożył słuchawkę i zobaczył całą główkę dziecka - Chwyciłem delikatnie i trzymałem - opowiada - Ani spanikowała już na dobre, zaczęła krzyczeć. Ja w tych nerwach na nią. Na szczęście wody płodowe nie odeszły wcześniej, co potem powiedział mi lekarz. W pewnym momencie chwycił ją skurcz i zobaczyłem małą na ręku. Dobrze, że była właściwie ułożona i twarzą do góry. Wszystko według książki. - W szpitalu mają sprzęt do odśluzowania, ja nie miałem nic. Miałem wrażenie, że spojrzała na mnie. Byłem ojcem i pierwszym człowiekiem, którego zobaczyła. Machinalnie przewróciłem ją pleckami do góry i usłyszałem krzyk. Odetchnąłem z ulgą. Jak krzyczy, to znaczy że już jest dobrze. Wydawała mi się taka mała i lekka. Byłem w szoku. Próbowałem zebrać myśli. Nie wiem do czego to porównać. Może zabrzmi to dziwnie, ale czułem się, jakbym leciał samolotem. _Ania ochłonęła. Pytała czy mała oddycha, czy wszystko dobrze. - Trochę otarłem maleńkie ciałko - Krzysztof z trudem ukrywa wzruszenie - Bałem się, że zrobię jej krzywdę. Zawinąłem ją w ręczniki i czekałem. Karetki wciąż nie było. - _Zadzwoniłem jeszcze raz i powiedziałem, że dziecko już się urodziło - Krzysztof zerka na śpiące maleństwo - Ania drżała z zimna. Byłem jeszcze na tyle przytomny, że wyprowadziłem psa do ogrodzenia, żeby przypadkiem nie pogryzł kogoś z pogotowia. Zobaczyłem "erkę".
Lekarz wszedł do mieszkania, spojrzał i stanął jak wryty. Skinął na pielęgniarza, żeby podjechali bliżej i włączyli ogrzewanie. - Kazał mi stanąć z boku - Krzysztof w końcu się uśmiecha. - Jedyne co powiedział, że i tak dużo już zrobiłem...
Zajął się dzieckiem, wyjął torbę i przeciął pępowinę. - Poprosił o koc, by bardziej ogrzać Julkę - _mówi dalej -_Nie miał nawet wacików. Dałem mu swoje z samochodowej apteczki. _Wywozili je na wózku. - Dzień przedtem kupiłem dla Julki śpiworek. Miał przydać się przy wyjściu ze szpitala. Teraz był jak znalazł. Ja jechać już nie miałem siły. Usiadłem na łóżku i dopiero wszystko do mnie dotarło. Cieszyłem się, że to się tak skończyło. Rozdzwoniły się telefony. Pytali, jaka duża i ile ważyła. Co miałem im powiedzieć... Rozwożę towar i jestem przyzwyczajony do ciężarów. Dla mnie była jak piórko - jak torebka 3-kg proszku, który rozwożę. I tak mówiłem. Waży tyle, co torba proszku - _kończy.
Julka dostała 8 punktów. W jej książeczce można przeczytać - poród w domu z pomocą fachową...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kubicka na ostatniej prostej przed porodem. Takiej jej jeszcze nie widzieliście
- Izabela Trojanowska wywraca oczami na pytanie o wiek. Słusznie się oburzyła?
- Maciej Zakościelny przyznał się do uzależnienia. Wyznał wszystko przed kamerą
- Miliarder Omeny Mensah przebrał się za mandarynkę! Projektant gwiazd ocenia [ZDJĘCIA]