MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy krzyk

Beata Korzeniewska
Lech Kamiński
To były sekundy i Julka była na świecie. Wiem, że noworodki słabo widzą, ale ona naprawdę na mnie spojrzała. Bałem się, lecz czułem jednocześnie, że to najcudowniejsza chwila mojego życia. Lekarz przyjechał pół godziny po porodzie.

     - Kiedyś jej to wszystko opowiem - mówi Krzysztof - Bez lekarza, bez najmniejszego pojęcia o szkole rodzenia, z poradnikiem medycznym w dłoni - przyjąłem moją córkę na świat. Na myślenie nie było czasu. To moje pierwsze dziecko. Działałem po omacku, ale jakby instynktownie. O jednym wiedziałem - muszę usłyszeć jej krzyk.
     _Termin porodu wyznaczono na 10-lutego. Był 6 - czwartek. Ania odczuwała niepokojący ucisk w krzyżu, ale ból był do zniesienia. Na drugi dzień rano i tak miała iść na USG, więc postanowiła kryzys przetrzymać. W ciąży była po raz pierwszy. Chciała sprawdzić wagę małej i jeszcze raz usłyszeć, że to będzie dziewczynka. Nigdy nie pieściła się ze sobą. Ból wydawał się pożądany, wręcz normalny.
     - _Ten poród i tak miał być rodziny
- żartuje Krzysztof - I był wyłącznie rodzinny. Gdyby Ania urodziła w inny dzień mogłoby mnie nie być. Pracuje od rana do wieczora, jeżdżę po Polsce, więc mógłbym nie dojechać. Widocznie tak miało być.
     _Poczuła się lepiej. Nie czuła żadnych regularnych skurczów, typowych dla porodu. Wsiadła w autobus, pozałatwiała sprawy w banku, zrobiła drobne zakupy. - _Z Grębocina wszędzie daleko...
- myśli kłębiły się jej w głowie - Czas płynie dzisiaj wyjątkowo wolno...- _mówiła do siebie
     - _Trochę bolał mnie brzuch
- tłumaczy Ania - Zadzwoniła ciocia i powiedziała mi, że to normalne, zapomniała chyba dodać, że to normalne, gdy zbliża się poród - śmieje się teraz. Krzysztof wrócił późno. - Wziąłem książkę i zacząłem czytać - mówi - Ale niczego niepokojącego nie znalazłem.
     _Ania wsunęła się pod kołdrę. Niby spała, ale słyszała wszystko dookoła. Ok. godz. 3.00 przebudził ją ucisk. Poszła do toalety i po powrocie chwyciła męża za ramię. Wstał natychmiast. Nerwowo wertował poradnik medyczny. Uspokajał, gdy żona zaczęła skarżyć się na ból. - _Wszystko niby według książki.. I nagle Ania krzyczy, że__się zaczyna
- opowiada Krzysztof - Spojrzałem i wydusiłem - Rany Boskie to jest rozwarcie co najmniej na 4 cm. Jeszcze raz zerknąłem w książkę. Wszystko pasuje do końcowej fazy porodu. Ania zupełnie spanikowała i zaczęła się trząść. - Położyłem ją delikatnie na łóżku. Myślałem o dziecku. Słyszałem o przypadkach, gdy rodzą się owinięte pępowiną. Bałem się, ale nie mogłem okazać strachu.
     Na samo wspomnienie Ania ma łzy w oczach - Moja mama także rodziła w domu - tłumaczy - Były komplikacje i straciłam siostrę. Nie mogłam odpędzić tych myśli. Teraz też mogło przecież stać się coś złego, albo mnie albo dziecku.
     _Krzysztof trzymał już słuchawkę i recytował - "Termin na dziesiątego. Zaczęło się, przyjeżdżajcie". - _W tym momencie widziałem już główkę dziecka - _wspomina - _A kobieta przy słuchawce zaczyna wyliczać: nazwisko, skąd pan dzwoni, numer telefonu. Mówię jej, że to ustali później, niech wysyła karetkę. Tłumaczę gdzie mieszkamy. Przedostatnia chałupa obłożona białym styropianem... Ślepy by trafił. Oni rzekomo trafić nie mogli. A była czwarta w nocy, na drogach pustki.

     Ledwie odłożył słuchawkę i zobaczył całą główkę dziecka - Chwyciłem delikatnie i trzymałem - opowiada - Ani spanikowała już na dobre, zaczęła krzyczeć. Ja w tych nerwach na nią. Na szczęście wody płodowe nie odeszły wcześniej, co potem powiedział mi lekarz. W pewnym momencie chwycił ją skurcz i zobaczyłem małą na ręku. Dobrze, że była właściwie ułożona i twarzą do góry. Wszystko według książki. - W szpitalu mają sprzęt do odśluzowania, ja nie miałem nic. Miałem wrażenie, że spojrzała na mnie. Byłem ojcem i pierwszym człowiekiem, którego zobaczyła. Machinalnie przewróciłem ją pleckami do góry i usłyszałem krzyk. Odetchnąłem z ulgą. Jak krzyczy, to znaczy że już jest dobrze. Wydawała mi się taka mała i lekka. Byłem w szoku. Próbowałem zebrać myśli. Nie wiem do czego to porównać. Może zabrzmi to dziwnie, ale czułem się, jakbym leciał samolotem. _Ania ochłonęła. Pytała czy mała oddycha, czy wszystko dobrze. - Trochę otarłem maleńkie ciałko - Krzysztof z trudem ukrywa wzruszenie - Bałem się, że zrobię jej krzywdę. Zawinąłem ją w ręczniki i czekałem. Karetki wciąż nie było. - _Zadzwoniłem jeszcze raz i powiedziałem, że dziecko już się urodziło - Krzysztof zerka na śpiące maleństwo - Ania drżała z zimna. Byłem jeszcze na tyle przytomny, że wyprowadziłem psa do ogrodzenia, żeby przypadkiem nie pogryzł kogoś z pogotowia. Zobaczyłem "erkę".
     Lekarz wszedł do mieszkania, spojrzał i stanął jak wryty. Skinął na pielęgniarza, żeby podjechali bliżej i włączyli ogrzewanie. - Kazał mi stanąć z boku - Krzysztof w końcu się uśmiecha. - Jedyne co powiedział, że i tak dużo już zrobiłem...
     Zajął się dzieckiem, wyjął torbę i przeciął pępowinę. - Poprosił o koc, by bardziej ogrzać Julkę - _mówi dalej -_Nie miał nawet wacików. Dałem mu swoje z samochodowej apteczki. _Wywozili je na wózku. - Dzień przedtem kupiłem dla Julki śpiworek. Miał przydać się przy wyjściu ze szpitala. Teraz był jak znalazł. Ja jechać już nie miałem siły. Usiadłem na łóżku i dopiero wszystko do mnie dotarło. Cieszyłem się, że to się tak skończyło. Rozdzwoniły się telefony. Pytali, jaka duża i ile ważyła. Co miałem im powiedzieć... Rozwożę towar i jestem przyzwyczajony do ciężarów. Dla mnie była jak piórko - jak torebka 3-kg proszku, który rozwożę. I tak mówiłem. Waży tyle, co torba proszku - _kończy.
     Julka dostała 8 punktów. W jej książeczce można przeczytać - poród w domu z pomocą fachową...
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska