Odgórnych przepisów, które regulują badanie alkomatem na żądanie, nie ma. Jest tylko dobra wola policjanta i jego zdrowy rozsądek.
Zapraszają na badania
Dzwonię po komisariatach pod Bydgoszczą. Mówię, że jestem po ostrej imprezie. Oficerowie dyżurni od razu wiedzą, o co chodzi. Zapraszają na badanie.
Tylko jeden pyta: - A ile osób? Bo jak wielu, to ściągnę patrol z drugim alkotestem...
Idę do dyżurnego komisariatu Bydgoszcz- Śródmieście. Proszę bardzo. Stacjonarny alkomat jest do dyspozycji. Młodszy aspirant Mariusz Żywnicki mówi, że nie jestem odosobniony: - Na tym urządzeniu od początku roku przebadaliśmy ponad 400 osób. Są wśród nich również kierowcy, którzy sami się zgłosiły. Najwięcej, po kilka osób przychodzi po weekendach...
Drugiego takiego alkomatu nie trzeba daleko szukać - jest na posterunku w podbydgoskim Osielsku.
W innych jednostkach policji w Kujawsko-Pomorskiem jest podobnie. Problem może pojawić się wtedy, gdy przenośne alkotesty akurat są w radiowozach, a te - na patrolach.
- Jesteśmy jak najbardziej otwarci na tego rodzaju żądania obywateli. Oczywiście nie może być tak, że do alkotestu ustawią się kolejki chętnych, żeby robić żarty... - mówi Maciej Daszkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - Wysiłek podejścia do najbliższej jednostki policji z prośbą o zbadanie na alkohol jest naprawdę znikomym wysiłkiem w porównaniu z prawdopodobnymi tragediami drogowymi, których możemy być sprawcą.
Zbyt wielu na kacu
Na kacu wpadł kilka lat temu w Bydgoszczy Adam Gotowicz, były już zastępca komendanta wojewódzkiego policji. Inny kierowca wymusił pierwszeństwo, ale patrol zbadał na alkohol obu uczestników kolizji...
Średnio w województwie na dobę policja zatrzymuje dwudziestu pijanych kierowców.
W Bydgoszczy w pierwszym kwartale 2008 roku wpadło ich 167. Natomiast w pierwszym kwartale bieżącego roku było ich już 171.