Legioniści pojawili się w Warszawie po północy. Chcieli przepakować torby do własnych samochodów i prędko udać się do domów. Zatrzymała ich grupa 50 osób uważających się za kibiców Legii. Zawodnicy myśleli, że skończy się jak zazwyczaj, czyli na paru gorzkich zdaniach. Tym razem doszło jednak również do rękoczynów.
O szczegółach zajścia czytamy na stronie "Przeglądu Sportowego", który potwierdził sensacyjne doniesienia. Piłkarze oraz asystent trenera Aleksandar Vuković zostali uderzeni "z liścia" oraz w tył głowy. Nie ucierpieli trener Romeo Jozak, który przyglądał się zajściu oraz Arkadiusz Malarz, Michał Kucharczyk i grupa młodych, polskich graczy.
To nie pierwsze takie wydarzenie w Legii. Po poprzedniej tak wysokiej porażce z Lechem, 0:3 w 1998 roku, chuligani w podobny sposób "zmotywowali" piłkarzy do większego wysiłku. Z kolei w 2011 r. po przegranym meczu z Ruchem nieformalny przywódca kibiców Legii "Staruch" spoliczkował Jakuba Rzeźniczaka.
Oświadczenie Legii Warszawa
"Legia Warszawa informuje, że dokładnie analizuje zajścia, które miały miejsce w nocy z 1 na 2 października, po powrocie drużyny z przegranego meczu w Poznaniu.
Pierwsze ustalania wskazują, że grupa osób weszła na teren stadionu zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju. Niestety po wjeździe autokaru na parking doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny z udziałem zawodników oraz członków sztabu, które łącznie trwały ok. 8 minut.
Klub ma świadomość silnych emocji związanych z niepowodzeniem sportowym drużyny, ale jednoznacznie potępia wyrażanie ich w sposób odbiegający od przyjętych norm.
Podstawową zasadą w Legii powinna być zasada wzajemnego szacunku. Nawet w trudnych i konfliktowych sytuacjach klub nie będzie tolerował przekraczania normalnie obowiązujących granic.
Legia będzie dalej wnikliwie analizowała wszystkie fakty związane z incydentem i na podstawie wyciągniętych wniosków podejmie wszelkie możliwe działania, aby zapewnić zawodnikom i wszystkim pracownikom klubu pełne bezpieczeństwo."
Źródło: własne/Przegląd Sportowy/weszlo.com