Wierzyć się nie chce, że stodoła może palić się tak intensywnie, że w kilkanaście minut ogień może pochłonąć wszystko. Wtedy, z 2 na 3 maja, pożar w odległym przecież Zalesiu widziany był m.in. w Wudzynku. Opowiadała nam o nim sołtys tej wsi Małgorzata Wesołowska.
Piotr Chilla, mąż pani Elwiry, i jego siostra Joanna wzywali straż. Przyjechały jednostki OSP z Dobrcza i Koronowa, oraz dwie PSP z Bydgoszczy. Łącznie 7 wozów gaśniczych. Niewiele strażacy mogli uratować. Ważne, że dom nie spłonął. Choć dwa tygodnie wcześniej, a więc w połowie kwietnia, strażacy ratowali właśnie dom Chillów. Bo zapaliła się sadza w kominie.
Więcej wiadomości z Koronowa i okolic na www.pomorska.pl/koronowo[/a]
Teraz ogień pochłonął nie tylko stodołę, także zgromadzone w niej siano, słomę, maszyny rolnicze. Między innymi pług. Kultywator też dostał. - Proszę napisać, że za pomoc dziękujemy także naszym sąsiadom, również mieszkańcom okolicznych miejscowości, rodzinie - mówi pani Elwira. - Dzisiaj pomaga nam wujek Janek.
Ludzie nie tylko próbowali pomóc w gaszeniu ognia, pomogli także w rozbiórce tego, co po stodole zostało. Dowożą też słomę i siano, także kiszonkę, byśmy mieli czym karmić bydło - mówią Chillowie.
Stodoła była ubezpieczona. Ale przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej przyjechał dopiero kilka dni temu. - A czas leci - mówi pani Elwira. Z gminy dostaliśmy 4 tysiące złotych. Pilnie potrzebne są materiały budowlane.
Kto pomoże Chillom?
Starość nie radość? "Tańczące Babcie" mają odmienne zdanie: