Pojawiły się nowe urządzenia, a teren został ogrodzony. Wszystkie prace zakończyły się na początku tego miesiąca. - I od tego czasu dochodzi do kuriozalnej sytuacji - mówi nam mieszkaniec Bartodziejów. - Dwie furtki, są zamykane na klucz, który otrzymała tylko jedna pani. Gdy przebywa ona na placu ze swoimi wnukami, inni także mogą tam wejść. Ale, gdy tej pani już tam nie ma, nie ma też takiej możliwości. Przecież to jakiś kompletny absurd, bo wygląda na to, że to miejsce powstało tylko dla jednej osoby i jej najbliższych.
Doniesienia naszego Czytelnika potwierdzają w Administracji Osiedla Bartodzieje. - To był pomysł kierownika i zarządu, my byliśmy przeciw - zdradza jeden z pracowników, który nie chce podawać swoich danych. - To jest jakiś idiotyzm. Tym bardziej, że teraz ta pani wyjechała i zabrała klucz ze sobą.
Działką zarządza Spółdzielnia Mieszkaniowa „Zjednoczeni”, która problemu nie widzi. - Ta pani odpowiada za utrzymanie porządku na placu - tłumaczy Anna Świerczyńska, zastępca prezesa zarządu spółdzielni. - Otrzymała klucz, który miała dorobić wszystkim zainteresowanym mieszkańcom. Poza tym plac jest otwarty codziennie od wczesnych godzin porannych do momentu aż korzystają z niego dzieci.
Nasz Czytelnik twierdzi jednak, że to nieprawda. - W piątek ano robotnicy przywieźli ławeczkę i nie mogli dostać się na ten teren przez zamkniętą furtkę - relacjonuje. - Nigdzie nie było też pani z kluczem.
Po naszej interwencji plac został otwarty.
***
Droga-pułapka pod Krośniewicami. Prowadzi prosto do rowu, wideo: TVN24/x-news