To było w tłusty czwartek.
- Poszłam po drzewo. Gdy wróciłam to już Dorotka krzyczała: mama, mama. Nie wiedziałam co się dzieje, bo wyszłam przecież tylko na chwilę. Wybiegłam i zobaczyłam, że pali się cały budynek - relacjonuje pani Żaneta. Wbiegła do domu wyciągnęła córeczki. - Bóg łaskaw, że dzieciom się nic nie stało - mówi głowa domu.
Szczęście, tym bardziej, że
ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie
Płomienie podsycała boazeria na ścianach. - Podbitka sufitu to była sklejka, łatwopalny materiał. Kleje, folia, to wszystko daje bardzo wysoką temperaturę. To były sekundy, moment. To naprawdę cud, że nikomu nic się nie stało - opowiada pan Rafał.
- Strażacy pojawili się po dziesięciu minutach po tym jak ich wezwałam - zapewnia pani Żaneta.
Pożar doszczętnie strawił dach i mieszkanie Więcławskich. - Straciliśmy wszystko co mieliśmy - przyznają.
Są dziewięć lat po ślubie. Mieszkanie w Żmijewku wynajmowali od trzech. Przedtem żyli z rodzicami pani Żanety w Brzezinkach.
Po tragedii wrócili właśnie do Brzezinek. - Mieszkamy u rodziców, na gromadzie. Oni są ludźmi starszymi, mają po siedemdziesiąt lat. Też chcą spokojnie pożyć, ale co zrobić - pani Żaneta zwiesza głos.
Na pogorzelisku dzieci nie czują strachu. Kopią w śniegu, biegają po podwórku. Jakby nie pamiętały o wydarzeniach sprzed kilku dni. W przeciwieństwie do pani Żanety. - Do tej pory wszystko mam przed oczami, jak to się paliło - mówi.
- Tego wieczoru, po pożarze, zawiozłem żonę na pogotowie. Była w szoku - dodaje mąż.
Gmina nie pozostawia rodziny na pastwę losu.
Pomocą służą zarówno mieszkańcy, jak i samorząd
Urząd przekazał pieniądze obu poszkodowanym w pożarze rodzinom.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej zorganizował zbiórkę odzieży. Obecnie Wojciech Rakowski, wójt Zbiczna, szuka mieszkania zastępczego. - Gmina ma niewiele lokali komunalnych, ale coś się znajdzie. Wszelkie propozycje omawiamy z państwem Więcławskimi. W grę wchodzi mieszkanie w okolicach Pokrzydowa - tłumaczy gospodarz gminy.
- Wójt załatwia mieszkanie,
_dosłownie staje na głowie - przyznaje pan Rafał. Pracuje w Brodnicy, dlatego rodzinę interesuje mieszkanie gdzieś w okolicy. - _Kokosów nie zarabiam, ale zależy mi na tej pracy - przekonuje.
Druga rodzina, która uratowała część dobytku, niedawno przeprowadziła się już do Sumówka.
Rafał i Żaneta Więcławscy potrzebują dosłownie wszystkiego.
Przydadzą się meble, talerze, garnki, rozmaite przedmioty codziennego użytku. Także odzież.
Pomoc można przekazać do GOPS w Zbicznie lub bezpośrednio państwu Więcławskim (obecnie Brzezinki 10).
Przyczyną pożaru była najprawdopodobniej nieszczelność przewodu kominowego. Jednak trwa jeszcze postępowanie wyjaśniające.
