- Wójt wiedział, że przegra sprawę, dlatego zaproponował, że otrzymam 2,5 pensji i zwrot połowy kosztów sądowych. Przystałem na to - mówi były sekretarz gminy.
W sumie na konto Jarosława Tylmanowskiego wpłynęło około 13 tys. zł. Te pieniądze wyłożyli podatnicy.
Były urzędnik zdecydował się pozwać wójta do sądu pracy, bo jak ocenia, został zwolniony w skandalicznym stylu.
- Marcin Skonieczka twierdził, że nie ma do mnie zaufania i mamy inne poglądy na temat funkcjonowania urzędu. Tylko że za poglądy ludzi nie można wyrzucać - dodaje Tylmanowski.
Wójt twierdzi z kolei, że zaproponował ugodę, bo w razie niekorzystnego wyroku odszkodowanie mogło być wyższe.
- Zdecydowałem się zwolnić byłego sekretarza, bo nie miałem do niego zaufania. To było najlepsze rozwiązanie. Istnieje możliwość rozwiązania umowy za porozumieniem stron, jestem jednak pewien, że pan Tylmanowski na to by się nie zgodził.
Przypomnijmy, że panowie w wyborach byli kontrkandydatami do fotela wójta.