Samorządowiec złożył interpelację. Zwrócił uwagę, że w wielu miastach Polski nie ma zarządów osiedli, a mimo to miejscowości te funkcjonują dobrze. Zdaniem Błaszaka, środki finansowe przekazywane na utrzymywanie sztucznych tworów, jakimi są zarządy osiedli można by przeznaczyć na inne cele.
Stracą mieszkańcy
Ze stanowiskiem radnego nie zgadza się Tomasz Marcinkowski, przewodniczący Rady Miejskiej Inowrocławia.
- Myślę, że likwidacja zarządów, jako jednostek pomocniczych miasta, nie jest zasadna. Pozbawia się w ten sposób mieszkańców dodatkowej ścieżki, możliwości docierania do miejskiego samorządu i władz Inowrocławia - komentuje przewodniczący.
Przypomina on, że łatwiej zainteresowanej osobie udać się na zebranie zarządu i przedstawić tam problem niż biegać z taką sprawą po ratuszu, gdzie nie zawsze jest możliwość spotkania się z prezydentem, jego zastępcami czy naczelnikami konkretnych wydziałów.
- Tymczasem zarząd przyjmuje takie sprawy w formie uchwał. Te trafiają do odpowiednich komisji, a stamtąd do Rady Miejskiej. Jeśli są zasadne, będą realizowane - tłumaczy Marcinkowski. Jednocześnie zauważa, że działalność zarządów osiedli nie pochłania potężnych środków. Otrzymują one średnio po kilkaset złotych na rok. - Koszty nie są więc znaczącym argumentem za likwidowaniem samorządów - dodaje przewodniczący rady.
To dobra instytucja
Czwartą kadencję, a więc od 16 lat w Zarządzie Osiedla Solno działa radna Grażyna Dziubich. Ona także nie zgadza się ze stanowiskiem swego kolegi z Rady Miejskiej.
- Nie zajmujemy się polityką ani politykowaniem. Tu załatwia się sprawy mieszkańców. Ludzie mówią nam co potrzeba na ich osiedlu, a my staramy się tym sprawom nadać odpowiedni bieg. Są tego efekty w postaci placów zabaw, chodników, odpowiedniego zagospodarowania przestrzennego na osiedlu - słyszymy od Grażyny Dziubich.
Radna jest przekonana, że zarządy osiedli są instytucjami niezbędnymi.
Czytaj e-wydanie »