Przypomnijmy, że z propozycją zorganizowania debaty padła krótko po premierze spektaklu w reżyserii Pawła Łysaka. Środowiska prawicowe zarzucały dyrektorowi Teatru Polskiego, że przygotował sztukę antyklerykalną, mającą niewiele wspólnego z prawdą historyczną. Łysak bronił swojej wizji, przypominając, że polskiemu kościołowi nie udało się ochronić ks. Jerzego. Podkreślał, że spektakl ma być próbą odnalezienia w życiu i przesłaniu Popiełuszki idei uniwersalnej, bo jedynie taka może dzisiaj połączyć Polaków.
Przeczytaj także:Fantastyczny początek tygodnia dla Teatru Polskiego w Bydgoszczy!
Podczas debaty okazało się jednak, że postać księdza-męczennika nadal dzieli. Krzysztof Derdowski, autor krytycznej recenzji spektaklu, stwierdził, że pierwsza scena zawiera apodyktyczny atak na duchownych i waży przez to na całym przedstawieniu. Paweł Łysak tłumaczył, że to nie na teatrze leży cały obowiązek opowiedzenia prawdy o księdzu Popiełuszce. Zaznaczył, że sztuka jasno pokazuje, kto zabił księdza Jerzego. Z kolei Stefan Pastuszewski, literat, były opozycjonista, który znał Popiełuszkę i zaprosił go do Bydgoszczy 19 października 1984 roku, przypomniał esbeckie określenie na bagażnik - "popiełusznik", twierdząc, że rekwizytu tego nadużyto w spektaklu. Dodał, że sztuka nie ma nic wspólnego z prawdą osobową i historyczną. W podobnym tonie o "sprzedawaniu półprawd" mówił Maciej Różycki z Solidarnych 2010. A Andrzej Stróż, szef teatru Niebopiekło, zachęcał, żeby antagoniści dramatu zerwali z poprawnością polityczną i dojrzeli w Popiełuszce człowieka, każdego z nas.
Dwa dni po debacie zapytaliśmy jej uczestników o korzyści, które mogły z dyskusji wypłynąć. Czy w ogóle takie były?
Krzysztof Derdowski pozostał przy swojej opinii, którą wcześniej wyartykułował w recenzji "Antyklerykalna agitka w Teatrze Polskim". - W ogóle wszyscy uczestnicy debaty nie zmienili swoich stanowisk, ale mnie cieszy, że nie używaliśmy ostrych słów i epitetów. Nikt nikogo nie wyzywał od "moherów" ani "lemingów" - tłumaczy bydgoski pisarz i dziennikarz. - Natomiast ja, jako autor tej pierwszej recenzji pozostaję przy swoim. Sztuka ma przesłanie antyklerykalne. Pominięte zostały udokumentowane historycznie informacje korzystne dla kościoła.
Dla Pawła Łysaka dyskusja była cenna. - Poznaliśmy się i to jest ważne. Spodobało mi się, że nie używaliśmy ostrego języka. To nie była przepychanka. Uszanowaliśmy też swoje stanowiska, chociaż myślałem, że nie będzie to możliwe. Chętnie będziemy rozmawiać o naszych sztukach w przyszłości i cieszę się, że skłaniają one do dyskusji, refleksji - podkreśla dyrektor Teatru Polskiego.
Zdaniem Stefana Pastuszewskiego o porozumieniu nie było mowy, ale... - Uświadomiliśmy sobie problem. To dobrze, że obie strony zastanawiają się nad tym, na ile można grzebać w biografii człowieka, żyjącego w sercach i wspomnieniach wielu ludzi, nie tylko opozycjonistów. Ale ja oczywiście nadal twierdzę, że to nie jest dobra sztuka, zarówno formalnie, jak i artystycznie. Ze sceny leje się szyderczy cynizm. Bydgoski teatr prezentuje migotliwe kolaże dla licealistów, nie ma w nim miejsca na zadumę i problemy. Tu wszystko jest "fajne". Może dlatego, że widownia oczekuje zabawy i takową otrzymuje.
Zapytany o wnioski z dyskusji AndrzejStróż przypomina przesłanie Jerzego Grotowskiego. - Jeśli widz wchodzi do teatru i czuje się dobrze, to źle to wróży. Ito kontestatorzy, którzy nie odbierali tego spektaklu w kategoriach sztuki, muszą zrozumieć. Byłem również trochę zaniepokojony, że do teatru pcha się przez tę debatę polityka i tego nie życzyłbym sobie. Z drugiej strony jakieś lody, strach przed rozmową, zostały przełamane - zaznacza Stróż.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »