Zacznijmy nietypowo, czyli od samego końca. Najlepszym podsumowaniem debaty są bowiem słowa prezydenta Michała Zaleskiego. - Sport nie może być finansowany, a jedynie wspierany przez miasto. Mam przykłady klubów, w których 70-80 procent przychodów pochodziło z budżetu Torunia. Do tego nie da się już wrócić. Nie ma także możliwości zwiększenia dotacji, w tej kwestii doszliśmy do ściany. Gdy zostałem po raz pierwszy prezydentem, uważałem, że miasto w ogóle nie powinno angażować się w sport wyczynowy. Od tego czasu zmieniłem zdanie, budżet miast jest teraz 2,5 razy większy, a dotacje na sport urosły pięciokrotnie - podsumował debatę Zaleski.
Zad ługa kolejka do kasy
ilkadziesiąt osób: prezydent Michał Zaleski, szef rady miasta Marian Frąckiewicz, dziewięciu radnych, dawni i obecni działacze klubowi, sponsorzy i dziennikarze. Debata miała różną temperaturę. Nie brakowało osobistych wycieczek, wyliczanek, kto jest bardziej, a kto mniej ważny, kto ma więcej wychowanków, a kto napełnia kiesę najemnikom. Ścierali się zwolennicy finansowania zawodowego sportu z licznym lobby przekazania wszelkich pieniędzy na młodzież.
Jeżeli odrzucimy największych radykałów, to zostanie wiele ciekawych i merytorycznych wypowiedzi. W ciągu dwóch godzin wyłoniły się dwa główne ogniska zapalne: pierwsze to ilość i koszty utrzymywania drużyn seniorskich, drugie - sposób i rozmiar wspierania sportu dzieci i młodzieży.
W pierwszej kwestii niemal jednogłośnie uznano, że na taką ilość klubów Torunia nie stać. Środowisko biznesowe w mieście jest skromne i jednocześnie wyjątkowo mało zainteresowane wspieranie sportu.
A dlaczego takie jest? - Nie mamy najmniejszego bodźca, żeby sponsorować sport. Nawet Pan Karkosik miałby problem, żeby znaleźć ekonomiczne uzasadnienie finansowania żużla - przyznał prezes Apatora SA Janusz Niedźwiecki.
- To nie chodzi o wymierne korzyści. Ważne jest zrobienie czegoś dla lokalnej społeczności, ważna jest po prostu satysfakcja - ripostował były prezes hokejowego klubu Ryszard Szymański.
Nie ma demokracji
Większość dyskutantów była zgodna: chętnych do pieniędzy w Toruniu jest zbyt wielu i konieczna jest selekcja. Miasto naliczyło siedem klubów w najwyższej klasie rozgrywek (jeszcze z hokejem) oraz trzy w niższych ligach. Według wyliczeń radnego Grzegorza Górskiego, wśród najbardziej popularnych dyscyplin tylko Poznań ma więcej drużyn.
Nie rozstrzygnięto, w jaki sposób ta selekcja ma się dokonać. Naczelnik Wydziału Sportu Urzędu Marszałkowskiego Marcin Drogorób sugeruje przykład Bydgoszczy, gdzie władze miasta wybrały osiem strategicznych dyscyplin. - W sporcie nie ma demokracji i tak się dzieli pieniądze na całym świecie - przekonywał.
Szef rady miasta Marian Frąckiewicz przyznał, że debata okazała się ciekawym materiałem w kontekście budowania strategii sportu na 2012 roku. Podkreślił, że "nie ma sportu młodzieżowego bez wyczynu", a miasto musi stworzyć także system zachęt dla biznesu.
Więcej opinii z debatay w Gazecie Pomorskiej w czwartek.