https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po naszej publikacji: Opowiem wam, jak szukam pracy

Socjolog
"Nadal wytrwale przeglądałam kolejne oferty pracy. Jednak nic z tego - albo głodowa pensja, albo brak dojazdu"
"Nadal wytrwale przeglądałam kolejne oferty pracy. Jednak nic z tego - albo głodowa pensja, albo brak dojazdu" Lech Kamiński
Na internetowy komentarz "W samo południe" odpowiadają nasi Czytelnicy. Dziś publikujemy kolejny list. Kim są poszukujący pracy? Z jakimi problemami się mierzą? Jak sobie radzą?

Izabela Bielicka, muzyk, doradca osobisty

- Jakie najczęściej popełniamy błędy podczas poszukiwania pracy?
- Moim zdaniem, błędem "poszukiwacza" pracy jest zewnętrzna, a nie wewnętrzna motywacja. Jeśli sam nie masz potrzeby znalezienia pracy, tylko spełniasz oczekiwania środowiska (rodziców, współmałżonka itp.) nie będziesz przekonujący sam dla siebie, a co dopiero dla potencjalnego pracodawcy. Należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie: "dlaczego praca jest DLA MNIE ważna?"

- A jak nie wpaść w doła podczas poszukiwania pracy?
Wiem, że niektórzy nie wierzą w pozytywne nastawienie - ale to naprawdę działa. Trzeba za każdym razem znaleźć plusy w konkretnej sytuacji w stylu: "widocznie czeka na mnie coś jeszcze lepszego od tego stanowiska."

- Czy pracy nie ma, czy grymasimy?
- Słyszę negatywny wydźwięk słowa "grymasimy", a przecież to my najlepiej wiemy, na jakim stanowisku będziemy mogli w pełni wykorzystać swój potencjał, więc szukamy najlepszej "opcji".

- Jak więc szukać pracy?
- Szukaj pracy w każdy z możliwych sposobów. Ale nie szukaj jej "byle gdzie", tylko tam, gdzie ma szansę spełnić się twoje marzenie o pracy. Pomyśl, co chętnie robiłbyś, gdybyś miał zabezpieczenie finansowe i pracowałbyś tylko dla przyjemności. Jeśli głęboko zapytasz o swoją motywację, możesz dojść do wniosku, że chodzi ci o spełnienie się, o pewnego rodzaju misję życiową. I mając świadomość, że co najmniej połowę życia spędzamy w pracy - nie pozwól na to, żeby powoli w niej umierać. Wybierz życie i rozwój osobisty, które zyskasz również w pracy.

Rozmawiała KO

Jestem 27-latką. Jakiś czas temu postanowiłam odmienić swoje życie. Zamknęłam dotychczasowy rozdział i otworzyłam nowy. Ludzie kręcili głowami, kiedy słyszeli, że rzuciłam dobrą posadę w tzw. "budżetówce". Jednak to mnie nie zrażało.

Czytaj także: Opiszę wam, jak szukam pracy, bo praca COŚ znaczy

Postanowiłam opuścić miejsce, które nie dawało mi żadnych perspektyw. Oczywiście, w świetle polskiego prawa, jak również mentalności tutejszych pracodawców, to co zrobiłam wygląda co najmniej na szalone. Przecież to takie szczęście załapać się do "państwówki".

Mimo wszystkich przeciwności ambitnie podjęłam ryzyko. Biorąc pod uwagę procent bezrobocia w naszym regionie, znaleźć pracę nie jest łatwo. Przeniosłam się więc do sąsiedniego miasta i jednak się udało. Niestety szczęście nie trwało długo, bo zaledwie kilka miesięcy. Byłam zmuszona podjąć kolejną decyzję, tym razem o powrocie do rodzinnego domu. Powodem były koszty utrzymania - opłaty rachunków, wynajem pokoju, tzw. "życie". W obecnych czasach ciężko jest utrzymać się w pojedynkę.

Wróciłam, ale nie załamałam się. Nadal wytrwale przeglądałam kolejne oferty pracy. Jednak nic z tego - albo głodowa pensja, albo brak dojazdu. Tak, dojazd to dodatkowy kłopot, zwłaszcza gdy nie ma się samochodu i prawa jazdy, a ma się do dyspozycji wyłącznie jedną linię autobusową. Po godz. 19 nie ma powrotu z miasta. Nie daję jednak za wygraną i cały czas kontynuuję poszukiwania. Rozsyłam CV wraz z listami motywacyjnymi na skrzętnie przefiltrowane i sprawdzone oferty pracy, jeżdżę i pytam, zostawiam dokumenty w firmach, w których chciałabym pracować, chodzę na rozmowy kwalifikacyjne.

Czytaj także: W samo południe. Każdy chce zarabiać, kto chce pracować?

To wszystko trwa już pół roku, od mojego powrotu w rodzinne strony. Co jest prawdziwym ewenementem - jeżeli jesteś człowiekiem ambitnym, chcącym się rozwijać, i podejmiesz to wyzwanie na własną rękę, odejdziesz z jednej pracy do drugiej, jeśli za tą pierwszą zmianą się nie uda, w świetle polskiego prawa nie zasługujesz na żadne wsparcie. Tak, właśnie. Przez pierwsze 3 miesiące od zarejestrowania się w PUP, nie miałam żadnej pomocy. Jak to jest? Przecież podejmując decyzję o odejściu nie miałam innego wyboru.

Wróciłam do rodzinnego domu, do rodziców, bo to, co zarobiłam nie wystarczało mi na życie. Jednak w świetle ustaw nie "zasłużyłam" na żadną pomoc. W naszym kraju niestety lepiej jest doprowadzić do tego, by dotychczasowy pracodawca cię zwolnił, niż brać sprawy w swoje ręce, bez zasobnych oszczędności. Wtedy Państwo z pewnością przyzna jakiś zasiłek, i co tam jeszcze. Jak więc można się rozwijać, próbować swoich sił w różnych dziedzinach, zdobywać doświadczenie?

Mało tego, doświadczyłam jeszcze czegoś ciekawego. Składając dokumenty na różne stanowiska, wiele razy usłyszałam, że mam zbyt wysokie wykształcenie, co jest dla mnie co najmniej śmieszne, że z dyplomem nie mogę sprzedawać w sklepie, czy sprzątać. Pracodawcy niejednokrotnie traktują poszukujących pracy z góry. Przywykłam już do tego, lecz nie wiedziałam czy śmiać się, czy też płakać gdy usłyszałam, że nie zostanę zatrudniona, ponieważ przyjmowane są tylko osoby niepełnosprawne, a ja nie posiadam orzeczenia o niepełnosprawności. Jednym słowem, jestem zbyt zdrowa, żeby móc pracować.

To wszystko jednak nie spowodowało, że się poddałam i zrezygnowałam. Nadal aktywnie i wytrwale szukam pracy i wierzę, że mi się uda. Życzę również powodzenia wszystkim szukającym, walczącym o marzenia. Niech Moc będzie z Wami!

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
adam

smutne, ale prawdziwe... w toruniu są małe perspektywy, dziwi mnie, ze studenci chcą jeszcze zostawiać. mój znajomy ogłasza sie an wszystkich możliwych portalach, jak toruniak.pl, roznosi cv, wysłał swoją aplikację chyba wszędzie. i nic, czeka... w pup nie ma na co liczyć, te instytucje istnieją chyba po to, by mieli pracę urzędnicy stamtąd. byłem w urzędzie pracy w szwecji i anglii - pomagali jak mogli, pracę mi znaleźli niemal od ręki.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska