https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po pożarze karetki. Tomasz Ossowski: - Dobrze, że moi pracownicy nie dali sobie zrobić krzywdy

(KL)
Karetka miała instalację gazową zamontowaną fabrycznie. Ale to nie ona zawiodła - zbiornik nie został nawet naruszony.
Karetka miała instalację gazową zamontowaną fabrycznie. Ale to nie ona zawiodła - zbiornik nie został nawet naruszony. Nadesłane
We wtorek do Therapeutiki miała przyjechać komisja od producenta. - Czekamy na ekspertów fabrycznych z fińskiej firmy - mówił nam Tomasz Ossowski, właściciel Therapeutiki. - Spodziewamy się ich najpóźniej w środę. To oni mają wyjaśnić przyczynę pożaru.

Żal jest duży, bo karetka, która w poniedziałek doszczętnie spłonęła w Mokrem na drodze do Zamościa, była najnowsza. Supernowoczesny mercedes miał dopiero półtora roku.

W pojeździe była instalacja gazowa, ale najpewniej nie doszło do jej roszczelnienia. W firmie skłaniają się raczej do wniosku, że to było zwarcie instalacji elektrycznej pomiędzy kabiną kierowcy a przedziałem medycznym. Karetka była doskonale wyposażona i właśnie w plastikowej ściance jest zamontowanych wiele instalacji. Ale na tym etapie o jednoznaczną ocenę trudno.

Najważniejsze, że ani jedna osoba z karetki w żaden sposób nie ucierpiała. - Chcę bardzo podziękować załodze, że nie dała sobie zrobić krzywdy i w porę się ewakuowała - mówi "Pomorskiej" Ossowski.
Na wyposażeniu są dwie gaśnice. Personel karetki próbował jeszcze ich użyć, ale na niewiele to się już zdało. Karetka w okamgnieniu stanęła w płomieniach. Udało się jeszcze wyciągnąć tylko dwie torby - w tym jedną z defibrylatorem oraz nosze. Straty wyniosą najpewniej ok. 300-400 tys. zł.

Zobacz także: Karetka specjalistyczna z lekarzem i ratownikiem jechała do chorego. Spłonęła!

Spłonęło też masę sprzętu, w tym takiego zamontowanego tam na stałe. Karetka była ubezpieczona. To jedyna pociecha, ale smutek jest duży, bo przecież łatwo uruchomić wyobraźnię: co by było, gdyby.

Szczęśliwie karetka typu "S", a więc specjalistyczna, z lekarzem dopiero jechała po pacjenta. Do oczekującej w Zamościu na pomoc chorej wysłano wkrótce inny ambulans, który przewiózł ją do szpitala. - Jest stan nie był zagrażający życiu - podkreśla Ossowski.

Ossowski mówi, że sobie poradzi, bo firma jest duża i zapewnia transport dla szpitali w całej północnej Polsce. - Mamy nawet taki program "Pogotowie dla pogotowia" - mówi. - W razie awaryjnych sytuacji, wysyłamy nasze ambulanse.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska