
Krzyż, który stanął w tym miejscu w 1948 roku został kilka dni temu, na zlecenie Urzędu Miasta i Gminy w Koronowie, zdemontowany i... pocięty na kawałki. Mieszkańcy wsi są oburzeni. Boli ich, że święty symbol nie został uszanowany.
Krzyż w miejscu, w którym rozstrzeliwano mieszkańców Bydgoszczy - obok leśniczówki - postawili po wojnie mieszkańcy Tryszczyna. Chcieli w ten sposób upamiętnić tragedię, która tu się rozegrała.
Powstał też pomnik, ale to pod krzyżem co roku odbywają się rocznicowe uroczystości. W tym roku też się odbędą.
Dziś w południe znów przyjdą tu dzieci z Zespołu Szkół we Wtelnie, kombatanci, mieszkańcy Tryszczyna, by uczcić pamięć pomordowanych. Tyle, że modlić się będą już przy nowym krzyżu. Stary zniszczono - jak twierdzą mieszkańcy - w sposób niegodny.
Ojcowie przywieźli z lasu...
- Ten krzyż zrobili nasi ojcowie zaraz po wojnie. W lesie wybrane zostało drzewo, piękny dąb. Miejscowi stolarze i cieśle pojechali z leśniczym Henrykiem Bolckiem do lasu, wycięli drzewo, ociosali - wspomina sołtys Tryszczyna Tomasz Gordon.
W sołeckich archiwach zachowały się nawet nazwiska uczestników wyprawy do lasu.
- Krzyż był piękny - wysoki, gruby na 30 centymetrów - wspominają mieszkańcy.
Modlili się przy nim od 60 lat.. Dziś już go nie ma. Ale nie to budzi we wsi największe kontrowersje. Najbardziej boli sposób w jaki święty symbol został potraktowany.
W Tryszczynie przez lata było miejsce pamięci, bo tych co tu rozstrzelano ekshumowano zaraz po wojnie. Większości z ponad 1200 ofiar nie udało się zidentyfikować. Spoczywają dziś bezimiennie na cmentarzu Bohaterów w Bydgoszczy.
W sześciu kawałkach
Niedawno, przy okazji powstawania pracy naukowej o tym miejscu odkryto, że nie wszystkie kości zabrano, że w ziemi są jeszcze ludzkie szczątki. Miejsce pamięci zamieniono więc w cmentarz. Przy tej okazji postanowiono uporządkować teren, zadbać o miejsce, postawić nowy krzyż, bo stary był już podniszczony.
- Powiedziała mi o tym Danuta Iwicka, pracownik koronowskiego ratusza zajmująca się miejscami pamięci narodowej. Niezbyt mi się ten pomysł podobał, ale w końcu się zgodziłem - opowiada sołtys Tryszczyna.
Poprosił, by stary krzyż przywieziono mu po demontażu na podwórze. Miał znaleźć dla niego inne, godne miejsce. Krzyż trafił na podwórko sołtysa, ale.... w sześciu kawałkach. Pracownicy firmy, której zlecono prace pocięli go piłą.
Telefon od żony
- Byłem akurat na sesji rady gminy, gdy żona zadzwoniła. Powiedziała co się stało. Nie mogłem uwierzyć, że tak można było potraktować krzyż. To był szok. Poprosiłem o głos i o tym co się wydarzyło powiedziałem radnym - relacjonuje Tomasz Gordon.
- Wszyscy byli oburzeni w jaki sposób potraktowano stary krzyż - przyznaje Grzegorz Myk, przewodniczący koronowskiej rady, który prowadzi także w mieście izbę pamięci.
Uważa, że fragmenty krzyża, po demontażu, powinny zostać zakopane w ziemi lub spalone, by nie poniewierały się byle gdzie.
- Mieliśmy już w Koronowie przypadek zniszczenia krzyża - wspomina. - Stał on niegdyś na rogu ulic: Krzyżowej i Wodnej. Znajdowała się na nim figurka Matki Boskiej z XVIII wieku. W ten krzyż wjechał samochód i zniszczył go. Nie wiem co stało się z krzyżem, ale figurkę, która rozpadła się na kawałki, pieczołowicie pozbierano i przyniesiono do izby. Konserwator posklejał ją. Prezentowana jest w izbie do dziś - opowiada Grzegorz Myk.
Przewodniczący rady broni jednak robotników. - Widziałem kserograficzne odbitki zdjęć tego krzyża. Nawet na nich widać, że był spróchniały - mówi.
By załagodzić konflikt władze miasta proponują, by z pociętych kawałków krzyża wybrać dwa, będące w najlepszym stanie. Jeden - odpowiednio opisany - ma trafić do koronowskiej izby pamięci. Drugi znaleźć ma swoje miejsce w świetlicy wiejskiej w Tryszczynie.
Burmistrz Koronowa Stanisław Gliszczyński nie chciał komentować tego co się stało w Tryszczynie.
- Byłem na sesji, słyszałem wystąpienie Tomasza Gordona, ale nie miałem czasu zająć się tematem, bo pod koniec tygodnia musiałem wyjechać do Warszawy - tłumaczy. - Z tego co mi jednak powiedział jeden z pracowników - krzyż pocięto, bo był bardzo zniszczony, spróchniały.
Burmistrz obiecał, że sprawą pociętego krzyża zajmie się w tym tygodniu.
Przerwana tradycja
- Urzędnicy zawsze znajdą jakieś wytłumaczenie - nie kryją rozgoryczenia mieszkańcy Tryszczyna.
Mają żal, że nikt przed pocięciem krzyża z nimi nie rozmawiał. Można było przecież - tak jak to zrobili przed ponad 60-laty ich ojcowie - skrzyknąć się, wybrać z leśniczym odpowiednie drzewo, wyciąć i wyciosać z niego nowy krzyż.
- Zrobilibyśmy to sami, jak kiedyś. Byłaby ciągłość tradycji. Nadal byłby to nasz krzyż. Ale nie! Trzeba było to zlecić obcej firmie. Ktoś musiał zarobić - nie kryje żalu Tomasz Gordon.