Pałuczanie mieszkający u stóp Tatr nie są zbyt liczną grupą. Oficjalnie wiadomo o 18 osobach. Tygodnik Podhalański wielokrotnie jednak podkreśla w swych publikacjach, że tak doskonale zorganizowanej grupy etnicznej inne regiony mogą nam pozazdrościć...
- Również nas cieszą takie oceny. Faktem jest jednak, że mimo iż jesteśmy porozrzucani po całym Podhalu, cały czas staramy się trzymać razem, celebrować święta, spotykać się przy najrozmaitszych okazjach. Słynne są już nasze spotkania opłatkowe - organizowana od 1987 roku impreza, na której spotykają się wszyscy Pałuczanie z Podhala. W tym roku wszyscy zjedziemy do Nowego Targu i tam, pod koniec stycznia, połamiemy się opłatkiem w sali kominkowej restauracji "Ruczaj"... Mam nadzieję, że tradycyjnie pojawią się wszyscy, choć docierają do mnie informacje, że początek tego akurat roku jest dla wielu naszych krajan bardzo pracowity... A wracając do artykułów w Tygodniku Podhalańskim o naszej integracji- coś w tym musi być. Podobnie próbowali się zorganizować poznaniacy czy w ogóle mieszkańcy Wielkopolski. Skończyło się na jednym spotkaniu przed laty...
Czym zajmują się Pałuczanie na Podhalu?
Jadzia Trzcińska wraz z mężem jest właścicielką piekarni w Nowym Targu. Początek tego roku to dla nich gorący okres dostosowywania się do surowych wymogów Unii Europejskiej. Darek Walczak z Obudna jako żołnierz Wojsk Ochrony Pogranicza pracuje na przejściu granicznym w Chyżnem i Winiarczykówce. Też cały czas myśli z obawami o swej przyszłości: niedługo przejścia graniczne pomiędzy Polską a Słowacją znikną - wchodzimy wszak do Unii Europejskiej - zastanawia się, czy nie będzie musiał opuścić Podhala? Kilka miesięcy temu - ciałem, bo na pewno nie duchem, opuścił nas Henryk Majchrzak, którego jako WOP-istę szefującego większości polsko-słowackich przejść granicznych przerzucono do Przemyśla. Tam nadzoruje przejścia graniczne z Ukrainą. Często do nas dzwoni - opowiada wówczas, że takiego "Meksyku" jaki tam panuje, to jeszcze w swym życiu nie widział. Kolejny z Pałuczan - Wojtek Maciejewski z Obudna - niekwestionowany król zakopiańskich kelnerów i barmanów prowadzi bar "Smakosz" w Zakopanem. Nie kryje radości, gdy widzi w swym lokalu mieszkańców Pałuk. Kontakt z nami utrzymuje też Tadeusz Malak - aktor krakowskiego Teatru Rapsodycznego. Liczymy, że na najbliższe opłatkowe spotkanie dojedzie autor jednego z najpopularniejszych przewodników po Tatrach, mieszkający dziś w Warszawie, choć wywodzący się spod gąsawskiego Komratowa, Józef Nyka. Ja zaś cały czas prowadzę pensjonat w Kościelisku...
Świąteczne spotkania to okazja do wspomnień...
- Każde spotkanie zaczyna się od rozmów o tym, kto ostatnio był w Żninie czy w ogóle na Pałukach? Czy komin cukrowni i baszta na rynku jeszcze stoi? Pałucką atmosferę buduje też zawsze wywieszany przy takich okazjach herb Żnina, który swego czasu otrzymaliśmy od Andrzeja Bogdańskiego. Życzenia składane podczas opłatka są zawsze takie same: zorganizujmy się wreszcie w tym roku i zjedźmy wspólnie na Pałuki - czy to na "Jesień na Pałukach" czy Festyn Archeologiczny w Biskupinie. Zawsze obiecujemy sobie - w tym roku to już na pewno. Może wreszcie się uda? Gorąco w to wierzymy. Wspomnieniom sprzyjają też przynoszone na opłatek fotografie. Zawsze przypominają się jakieś historie, zdarzenia. Mimo iż od długich lat mieszkamy u stóp gór - cały czas czujemy się ludźmi z krainy pałuckich jezior.
Miłośników Tatr na Pałukach nie brakuje. Czy widać ich w Zakopanem i okolicach? Czy jest okazja do zamienienia choć kilku słów?
Żniniaków, w ogóle Pałuczan, na Podhalu i w Tatrach zjawia się coraz więcej. Widać to choćby po rejestracjach na samochodach. Oczywiście zawsze jest radość ze spotkania. W wyłapywaniu Pałuczan celował jednak Henryk Majchrzak, jeszcze przed przeniesieniem na południowo-wschodnią granicę. Wystarczyło, że ktoś w paszporcie miał jakiś znak poświadczający kontakt z Pałukami, by był poproszony o odejście na bok i poczekanie na szefa przejścia. Jeśli tylko Henia nie było akurat na miejscu - dzwoniono natychmiast do Nowego Targu, gdzie urzędował. Zdenerwowani turyści nie wiedzieli zupełnie o co chodzi. Wreszcie byli doprowadzani do gabinetu szefa, gdzie padało sakramentalne pytanie: a baszta na żnińskim rynku jeszcze stoi? Z czasem wszyscy się do granicznych spotkań przyzwyczaili i traktowali to jako dodatkową atrakcję.
Gdyby ktoś chciał się wybrać do Zakopanego i potrzebował jakichkolwiek informacji na temat pobytu, cen, możliwości zakwaterowania - zawsze służę pomocą. Wychodzę z założenia - skoro są już Pałuczanie żyjący na Podhalu, niech mieszkańcy powiatu żnińskiego, którzy odwiedzają Tatry też coś z tego mają. Dla mnie dużą radością będzie usłyszenie najnowszych wieści ze Żnina i okolic i pomoc w organizacji pobytu.
Tatry po pałucku
Osoby, które chciałyby skorzystać z pomocy Henryka Kończala mogą kontaktować się z nim telefonicznie: (018) 20-79-029. Można też napisać: ul. Nędzy-Kubińca 200, 34-511 Kościelisko.
