Fragmenty filmu mieli na razie okazję zobaczyć dziennikarze oraz niektórzy bohaterowie tamtych wydarzeń, między innymi Jan Rulewski. Dziś o godzinie 19 dokument ma zaprezentować Telewizja Bydgoszcz.
Podwójna solidarność
Na pomysł nakręcenia wpadli Kamila i Maciej Wasilewscy, małżeństwo filmowców, niezależni dziennikarze. Wspólnie prowadzą studio "Kama Media", w którym produkują filmy dokumentalne i reportaże. - To był mój pomysł. O filmie myślałam już w ubiegłym roku - przyznaje Kamila Wasilewska. - Tytuł "Nasza Solidarność" ma podwójne znaczenie. Z jednej strony chodzi o "Solidarność" jako związek, z drugiej zaś o taką zwykłą ludzką solidarność.
Dlaczego powstał? - Historia bydgoskiej "Solidarności" jest przez wielu postrzegana jedynie przez pryzmat tak zwanych wydarzeń bydgoskich z 19 marca 1981 roku (podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej pobito trzech delegatów "Solidarności" Jana Rulewskiego, Mariusza Łabentowicza i Michała Bartoszcze - red.). A przecież w tym czasie działo się również wiele innych ciekawych rzeczy. Właśnie to między innymi chciałam pokazać w tym filmie - dodaje Wasilewska.
Od sierpnia do grudnia
Dokument zaczyna się od strajków w sierpniu 1980 roku, poprzez powstanie NSZZ "Solidarność" we wrześniu 1980 roku, wydarzenia bydgoskie aż po wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. - W filmie nie pokazujemy wyłącznie wydarzeń politycznych, ale również jak wyglądało życie w tamtych czasach, czyli puste półki, wprowadzenie kartek na mięso - mówi Kamila Wasilewska. - Mam nadzieję, że udało nam się również uchwycić klimat tamtych czasów, powiew wolności i entuzjazm, jaki panował nie tylko wśród działaczy "Solidarności", ale również zwykłych mieszkańców.
Z domowych archiwów
Pierwsze zdjęcia do filmu powstały 19 marca tego roku, w rocznicę wydarzeń bydgoskich, ostatnie zaledwie przed kilkoma dniami. Kamila Wasilewska nie ukrywa, że zgromadzenie materiału do najłatwiejszych nie należało. - Mieliśmy pecha, bo akurat podczas kręcenia filmu Instytut Pamięci Narodowej dość niechętnie udostępniał materiały archiwalne z tamtych czasów. Bardzo za to pomogła nam bydgoska "Solidarność", która udostępniła nam archiwalne zdjęcia i dokumenty. Jednak najciekawsze materiały odnaleźliśmy w prywatnych archiwach solidarnościowych działaczy. Ciekawostką jest fakt, że rodzina jednego z nich przechowywała zdjęcia i protokoły z posiedzeń "Solidarności" w stogu siana, żeby nie wpadły w ręce Służby Bezpieczeństwa. Część archiwalnych nagrań wykorzystanych w filmie pochodzi z archiwów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Udostępniła je nam Telewizja Bydgoszcz. Niektóre miejsca, w których na początku lat osiemdziesiątych działy się ważne rzeczy, kręciliśmy obecnie - opowiada Kamila Wasilewska.
W filmie są wypowiedzi najbardziej znanych bohaterów gorących wydarzeń lat 1980-1981:Rulewskiego, Antoniego Tokarczuka, Jarosława Wenderlicha oraz tych mniej znanych: Jana Perejczuka czy Andrzeja Wybrańskiego. - Jednych od razu udało mi się namówić do udziału w filmie, innych musiałam długo namawiać, a jeszcze inni odmówili, tłumacząc, że są to dla nich niemiłe wspomnienia, do których nie chcą wracać - mówi Wasilewska.
Film dla młodych
- Film "Nasza Solidarność 1980-1981" powinni przede wszystkim obejrzeć młodzi ludzie - uważa Leszek Walczak, przewodniczący Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ "Solidarność". - Dlatego chcemy, żeby trafił do szkół, nie tylko w Bydgoszczy. Równocześnie z projekcją mogłyby też odbywać się spotkania z uczestnikami tamtych wydarzeń - dodaje.
Złapią bakcyla?
Podobnego zdania jest też Kamila Wasilewska. - Dobrze wiemy, z jaką niechęcią młodzi ludzie przyswajają sobie suche fakty z podręczników czy przeróżnych opracowań. Pokazując autentycznych bohaterów z tamtych czasów mamy nadzieję, że historia łatwiej trafi do młodzieży. Jeżeli po obejrzeniu tego filmu młodych ludzi zainteresuje nasza najnowsza historia, będzie fajnie. Mamy nadzieję, że część z nich złapie tak zwanego bakcyla, sięgnie do książek, żeby coś doczytać i uzupełnić wiedzę. Wasilewska przyznaje też, że podczas kręcenia filmu sama wiele się nauczyła. - Wertując stare zdjęcia i dokumenty, poznałam spory kawałek naszej najnowszej historii - mówi Kamila Wasilewska.