Mieszkańcy bloku przy ul. Bojańczyka 26 od kilku lat dopominają się o utwardzenie i uporządkowanie terenu przed blokiem. Cztery lata temu ówczesny prezes spółdzielni Jerzy Rosiński obiecał na łamach "Pomorskiej", że sprawą się zajmie. - Myślimy o utwardzeniu podwórka - zapewniał mieszkańców. Zadeklarował też, iż postara się, aby to zostało wykonane jak najszybciej, a " być może już wiosną".
Od tego czasu minęło już kilka wiosen, Jerzy Rosiński nie jest już prezesem, na czele spółdzielni stanął Mirosław Urbański, a problem pozostał nierozwiązany - deszcz zamienia podwórko w błotnistą breję. Kilka tygodni temu mieszkańcy po raz kolejny napisali do spółdzielni. - Domagamy się podjęcia zdecydowanych działań, które pozwolą nam przejść przez podwórko bez obawy, że utoniemy w błocie - zażądali i po raz kolejny poprosili redakcję o pomoc.
Prezes WSM Mirosław Urbański tłumaczył nam wówczas, że zastoina przed budynkiem nie znajduje się na terenie spółdzielni. Podobną odpowiedź uzyskali mieszkańcy. Do kogo więc należy podwórko? Z dotychczasowych ustaleń wynika, że w części do spółdzielni, a w części do miasta. Urząd Miasta poinformował ostatnio mieszkańców o planowanym na 20 kwietnia spotkaniu z przedstawicielami WSM w sprawie uporządkowania terenu wokół bloku.
Mieszkańcy spodziewają się, że wreszcie zapadną decyzje, które sprawią, że podwórko zyska estetyczny wygląd, a lokatorzy nie będą musieli kombinować, w jaki sposób ominąć kałuże i błotniste bajoro.