W tegorocznym sezonie w Pucharze Świata rozegrano trzy konkursy drużynowe (nie licząc mikstu). Na podium stanęło w nich pięć reprezentacji - Austria dwa razy wygrała, Słowenia raz wygrała i raz była trzecia, Niemcy dwa razy były drugie, Japonia raz druga i raz trzecia, a Norwegia raz trzecia. Żaden zespół nie zdołał natomiast być w pierwszej trójce we wszystkich rozegranych zawodach i już to pokazuje, że konkurs, który dziś o 12 naszego czasu rozpocznie się na dużym obiekcie w Zhangjiakou, zapowiada się fascynująco.
Patrząc na to, co tej pory działo się na olimpijskich skoczniach w Chinach, bardzo równo prezentują się Słoweńcy - w sobotę cała czwórka znalazła się w czołowej dwunastce. Po ostatnich nieco słabszych wynikach do gry wrócili Niemcy z Karlem Geigerem, brązowym medalistą z dużej skoczni, na czele. Jak zwykle groźni będą Norwegowie, których do ewentualnego złota może poprowadzić Marius Lindvik. Austriacy w sobotę wypadli nieco słabiej, ale jako jedyni wygrali w tym sezonie już dwukrotnie, a Manuel Fettner właśnie skacze swoje igrzyska życia. Jest wreszcie i Japonia, która może nie ma w swoim składzie innych skoczków tak dobrych, jak Ryoyu Kobayashi, jednak fenomenalny lider może wciągnąć swój zespół na podium i to wcale niekoniecznie tylko na jego najniższy stopień.
Warto przeczytać
Z tą właśnie piątką państw powalczą nasi reprezentanci. W tym sezonie na podium Polska jeszcze nie stała, choć dwa z trzech konkursów drużynowych rozegrano na naszych obiektach - najpierw w Wiśle, a potem w Zakopanem. W Pekinie nasz skład wyłonił się tak naprawdę już w sobotę, gdy do Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły dołączył Paweł Wąsek, dobrze skaczący indywidualnie.
Trener Michal Doleżal przyznał, że zespół stać na medal, i dodał, że nadziei na podium należy doszukiwać się w tym, że na dużej skoczni poza Kamilem Stochem nasi reprezentanci nie pokazali jeszcze pełni swoich możliwości.
- Będzie walka, a u Piotrka Żyły i Dawida Kubackiego widać rezerwy. To jest akurat coś pozytywnego. Trzeba jeszcze to u nich dopracować i wykorzystać w konkursie - stwierdził Doleżal.
- Trzeba tylko powiedzieć Piotrkowi, żeby przygotował się na dwa skoki, a nie na jeden - śmiał się Dawid Kubacki, który nawiązał do teorii Żyły, jakoby w Pekinie temu ostatniemu codziennie wychodził tylko pierwszy skok oddany danego dnia. - Już pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Jesteśmy mocnym zespołem, który także w zawodach drużynowych włoży serce w swoje skakanie i będzie walczył do samego końca. Indywidualny konkurs pokazał, że jest ciasno. Zawody drużynowe mogą się więc rozstrzygać o dziesiąte części punktów.
- Raczej nie myślę o jakimś konkretnym wyniku - dodał Żyła. - Po konkursie indywidualnym był jeszcze czas na pracę przed zawodami drużynowymi. Pozostało nam wykorzystać go jak najlepiej i na zawodach zrobić co się da.
W dotychczasowej historii swoich startów w konkursach drużynowych Polacy zdobyli medal tylko raz. Na debiut nasz zespół musiał czekać aż do zawodów w Nagano w 1998 roku. Werze Adama Małysza podium wywalczyć się nie udało, podobnie jak nie było go w Soczi, choć tam indywidualnie Kamil Stoch dwukrotnie zdobywał złote medale. Przełom nastąpił cztery lata temu w Pjongczangu, gdy Stoch wspólnie z Maciejem Kotem, Stefanem Hulą i Dawidem Kubackim nareszcie sięgnął po historyczny dla naszej reprezentacji brąz.
