Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak wśród tych, którzy uciszyli legendarny stadion Maracana

Tomasz Malinowski
O futbolu, zwłaszcza południowoamerykańskim, red. Tomasz Wołek opowiada i pisze zawsze z ogromną pasją i znawstwem. Posiadł wiedzę o piłkarskich historiach dotąd  nieznanych. Podczas mundialu nie raz usłyszymy jego głos
O futbolu, zwłaszcza południowoamerykańskim, red. Tomasz Wołek opowiada i pisze zawsze z ogromną pasją i znawstwem. Posiadł wiedzę o piłkarskich historiach dotąd nieznanych. Podczas mundialu nie raz usłyszymy jego głos ze zbiorów prywatnych
Jest koneserem futbolu latynoskiego. Argentyna to jego ulubiona drużyna. Skoro mundial odbywa się w Brazylii, któż jak nie redaktor Tomasz Wołek lepiej wprowadzi w klimat prestiżowego turnieju?

Pierwszy mundialowy mecz już za nami, nie widzę, aby wśród kibiców rosło ciśnienie. Nie ma pan podobnego odczucia?
To zależy u jakich kibiców. Już sam fakt, że mistrzostwa świata odbywają się w Brazylii, a więc w świątyni światowego futbolu, nadaje wydarzeniu właściwą rangę. Z drugiej strony te nastroje ulegają ochłodzeniu, jeżeli się zważy, że jakaś część Brazylii przeciwko tym mistrzostwom protestuje. I może to powoduje jakąś dezorientację... Sądzę jednak, że jest to zainteresowanie zbliżone do mundialu w RPA. W obu przypadkach nie ma i nie było w nich polskiej drużyny, więc to z natury rzeczy obniża poziom zainteresowania wśród naszych kibiców. Pamiętajmy jednak - to są mistrzostwa świata w najpopularniejszej z dyscyplin!

Mundial okaże się być wielkim meczem między Brazylią a Europą; Ameryki Południowej z Europą; czy rozgrywka o Puchar FIFA pozostanie wewnętrzną sprawą reprezentacji Starego Kontynentu?
Historia mundiali to odwieczna rywalizacja Europy z Ameryką Południową. Tak było od zarania światowego czempionatu i tak jest dzisiaj. Z tą tylko różnicą, że Latynosom udało się raz zdobyć mistrzostwo "poza domem". Dokonała tego Brazylia w Szwecji (1952 r). Podczas, gdy ekipom z Europy, poza własnym kontynentem, nigdy...

Brazylii przypada, po raz drugi w historii, rola gospodarza. "Canarinhos" są gotowi wygrać Puchar Świata?
Trudno wyobrazić sobie, aby rozpatrywali inny scenariusz. Interesuje ich wyłącznie zwycięstwo; sukces, do którego przywykli. Przecież to są pięciokrotni mistrzostwie globu. Nastroje i oczekiwania wobec ekipy trenera Luiza Felipe Scolariego są zatem oczywiste.

Ale w 1950 roku okazali się dla swoich rywali nadspodziewanie gościnni.
To był dla nich dramat! Przecież cała Brazylia zastygła w oczekiwaniu na niechybne zwycięstwo swojej reprezentacji. Na Maracanie w obecności 200 tys. kibiców, gdy w finale Urugwaj pokonał gospodarzy 2:1, dochodziło do aktów rozpaczy, zdarzały się przypadki samobójstw. Brazylia pogrążyła się w żałobie. Ludzie nie potrafili pojąć, jak to się mogło stać. Ich pupile dotychczas gromili przecież wszystkich na kontynencie południowoamerykańskim! Przed samym turniejem pokonali "Urusów" 5:0. Tym razem aż takiej tragedii nie byłoby. Więcej - przeciwnicy mundialu zacieraliby ręce, bo to wzmocniłoby ich argumenty.

Ta porażka "canarinhos" obrosła już w legendę. Podobno był to szok, połączony z największą ciszą w historii futbolu. Dwieście tysięcy kibiców, wcześniej śpiewających, tańczących i odpalających fajerwerki, nagle zamarło w kompletnej ciszy.
Tak było w rzeczywistości. Urugwajski napastnik Alcide Ghigga, w końcówce meczu, strzelił decydującą bramkę. Udało mu się sprawić coś niezwykłego - uciszyć Maracanę! Prócz niego jeszcze tylko dwie postacie potrafiły tego dokonać - piosenkarz Frank Sinatra i... nasz papież Jan Paweł II.

Jak pan porówna dwie reprezentacje Brazylii - tę z 2002 r z trzema panami R (Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho) z obecną pod wodzą Neymara? Przed rokiem Puchar Konfederacji "Kanarki" wywalczyły we wspaniałym stylu.
Rozgromienie przed rokiem 3:0 Hiszpanów, w końcu aktualnych mistrzów Europy i świata, było wymowne. Jednak drużyna mistrzów świata sprzed 12 lat była, takie mam przekonanie, bardziej zrównoważona. Miała liderów we wszystkich formacjach, bo przecież w defensywie brylowali: Cafu, Lucio, Roberto Carlos. Nie potrafię dziś powiedzieć, czy Neymar udźwignie ten ciężar odpowiedzialności. Brazylii przydałby się bardzo... Diego Costa. Piłkarz Atletico Madryt, odtrącony przez Scolariego, wybrał barwy Hiszpanii. Do pewnego stopnia przypomina go, owszem, Fred. Zawodnik może już wysłużony, lecz przy nieefektownym sposobie gry skuteczny. Brazylii doskwiera też deficyt wybitnych zawodników ofensywnych. Zastrzeżenia ekspertów budzi fakt, że powołania na mundial nie otrzymali wybijający się obrońcy Atletico Madryt, finalisty Ligi Mistrzów, Luis Felipe i Miranda. To może być przeoczenie porównywalne z błędem personalnym Maradony, który przed czterema laty nie powołał dwóch najlepszych graczy ekipy Argentyny - Cambiaso i Zanettiego, co się srodze zemściło.

Argentyna to pana ulubiona reprezentacja i faworyt do mistrzostwa. Czy z Messim potrafi wreszcie się przełamać?
Zapytałbym raczej: czy Messi się przełamie? Czy odnajdzie formę? Upora się z tajemniczymi dolegliwościami, które gnębią go od dawna? Nie dowiedzieliśmy się dotąd, jakie jest źródło tych przypadłości, po których miewał torsje. Messi jest więc wielką zagadką zbliżającego się turnieju. Popularna "Pchła", w optymalnej formie fizycznej i sportowej, jest kolosalnym wsparciem dla Argentyny. "Albicelestes" od iluś lat przeżywają, niezależnie od kłopotów Messie'go, podstawowy problem, któremu nie potrafią zaradzić. Mając mnogość znakomitych zawodników w przednich formacjach, typowo ofensywnych, posiadają znacznie słabszą obronę. Brakuje im stopera, prawdziwego lidera, jeżeli nie pokroju Daniela Passarelli, to choćby Roberta Ayaly. Może ktoś taki objawi się w Brazylii, może to Jose Maria Basanta, występujący na co dzień w Meksyku? Nie dostrzegam też prawdziwego szefa środka pola, typowego reżysera gry. Do pewnego stopnia tę funkcję próbuje pełnić właśnie Messi. Wszędobylski, często zmieniający pozycję. Ale tu wracamy do punktu wyjścia, czyli dyspozycji gwiazdy Barcelony.

W RPA byliśmy pod urokiem gry Urugwaju.
Ambicją i błyskotliwą grą "Urusi" zjednali sobie, rzeczywiście, uznanie. Forlana wybrano najlepszym graczem turnieju. Podziwialiśmy jego niebywałą elegancję. Zachwyt budziły dryblingi Suareza, bomby Cavaniego, interwencje stopera Lugano, wreszcie bramkarskie parady Muslery. Urugwajczycy tworzą przede wszystkim zespół; zgrany i solidarny, zarówno na boisku jak i poza nim. Jeżeli Suarez będzie w pełni zdrowy, to jestem pewny, że urugwajski lwi pazur zada cierpienie rywalom.

Czy w tej sytuacji Hiszpania będzie zdolna kontynuować złotą serię?
Teoretycznie to możliwe. Nie sądzę jednak, aby obroniła tytuł. Filary tego zespołu albo się postarzały, albo nie prezentują najwyższej formy.

A Belgowie? Mogą w Brazylii zadziwić świat?
Naturalnie! Być nawet "czarnym koniem" mistrzostw. Belgia dochowała się pokolenia znakomitych piłkarzy, występujących w najlepszych klubach. To bardzo mocna i niezwykle ciekawa drużyna. Na Belgię każdy powinien uważać.

Odbiegnijmy na moment od sportowej rywalizacji. Nie sposób nie zapytać o społeczno-polityczny kontekst tych mistrzostw. Może mieć wpływ na wydarzenia czysto piłkarskie?
Ci, którzy protestują przeciw mundialowi, są w mniejszości, ale w dobie wszech obecnych mediów każdy taki protest jest natychmiast rozdmuchiwany. Zwłaszcza, że on tak paradoksalnie wygląda na tle tego uwielbienia Brazylijczyków dla futbolu. Jeżeli piłkarzom Brazylii będzie się wiodło dobrze, to antymundialowe nastroje przesłoni powszechna radość, typowa dla tej nacji fiesta. W sensie społeczno-politycznym można wyjaśnić ów głos protestu w sposób podobny, jak tłumaczy się przebieg większości rewolucji. Wybuchały zazwyczaj, nie kiedy było bardzo źle, lecz gdy zaczynało się poprawiać. Podnosił się bowiem poziom oczekiwań i aspiracji społecznych. Brazylia za czasów poprzedniego prezydenta Luli podniosła się z kolan. Ponad 40 mln Brazylijczyków wydobyło się z biedy. Zaczęło tworzyć warstwę średnią, więc automatycznie wzrosły także aspiracje. I na tym właśnie tle należy postrzegać ten fenomen zaskakujących zdawałoby się protestów.

Tymczasem syn Pelego, ikony brazylijskiej piłki i twarzy mistrzostw, ma poważne problemy z prawem. To podsyca nienawiść opozycji.
Zapewne kładzie się cieniem, choć nie ma w tym żadnej winy Pelego. Ale powiadam - jeżeli Brazylii będzie się w turnieju wiodło, wszelkie te historie pójdą w kąt.

Piłkarskiej uczty w finale z udziałem których reprezentacji zatem pan oczekuje - Brazylii z Argentyną lub Urugwajem?
Wybór jest ogromny. Kibicuję oczywiście Argentynie, lecz nie jestem bezkrytyczny. Jeżeli Niemcy, silni personalnie i potrafiący jak nikt grać w turniejach, wykażą swoją przewagę, to pochylę się nad tym z szacunkiem. I nie mówimy w ogóle o drużynie Italii. A Włosi to Włosi; zawsze niesłychanie groźni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska