Pracujący pod kierunkiem szefa Instytutu Socjologii UMK prof. Andrzeja Zybertowicza Zakład Interesów Grupowych, badający obecnie zjawisko wpływu nielegalnej czy "półlegalnej" przemocy i zastraszania na procesy polityczno-gospodarczo-społeczne w III RP, w miniony czwartek i piątek zeprezentował się po raz pierwszy na szerszym forum. Okazją była zorganizowana w UMK konferencja "Szara strefa przemocy - szara strefa transformacji". Prof. Zybertowicz tłumaczył wczoraj, że misją programu jest zdiagnozowanie problemu na potrzeby publicznej dyskusji, która może zapoczątkować proces naprawczy. - Gdyby nasze założenia o znaczeniu przemocy okazały się prawdziwe, znaczyłoby to, że mamy do czynienia z czynnikiem tłumaczącym wiele sytuacji, w które zabrnęła III RP. Do tego czynnikiem pomijanym dotąd w publicznym dyskursie - mówił.
"Networki" kolesiów i granda w normalnym miasteczku
Konferencję rozpoczęła Kaja Gadowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która na podstawie własnych badań sektora górniczego i jego otoczenia na polskim Śląsku opisała pasożytnicze "networki kolesiów" - sieci wzajemnych powiązań polityków, biznesu i administracji, zawłaszczające państwo, przestępczo wykorzystujące jego instytucje i przejmujące państwowe pieniądze. Zdaniem uczonej, takie układy klientystyczne mają dziś w Polsce charakter masowy. Są dziedzictwem Peerelu i skutkiem transformacji systemowej ostatnich lat. Jako przykłady działania kolesiowskich sieci wskazała kilkanaście polskich afer, zaczynając od Orlenu, a kończąc na "bydgoskiej aferze samorządowej". W dyskusji przewijała się teza, że sieci stosują powszechnie tzw. przemoc strukturalną - wyłamanie się z nich oznacza wyrzucenie na margines własnej grupy. - A proszę zauważyć, że w Polsce nie ma szans na funkcjonowanie osób niezależnych. Trzeba być "czyimś", udowodnić swoją przydatność - komentował Andrzej Zybertowicz
Uzupełnieniem do wystąpienia krakowskiej badaczki był wczorajszy referat Marcina Spławskiego z Zakładu Interesów Grupowych, który przez jakiś czas był radnym w 23-tysięcznym zamożnym miasteczku na zapleczu Trójmiasta. Na podstawie swoich obserwacji z tego okresu opowiedział dziesięć prawdziwych historii o tym, jak różnego rodzaju przemoc - groźby, presja psychiczna, szantaż, napuszczanie Urzędu Skarbowego i lokalnej gazety - wykorzystuje się w walce o władzę i pieniądze na poziomie gminnym. W jednej z nich burmistrz otrzymuje e-maila z wymysłami i groźbami karalnymi, a kiedy policja szuka jego nadawcy, okazuje się nim wyrzucony z powodu podejrzenia o korupcję były wiceburmistrz. W innej zbierający haracze "łysi" rezygnują z wymuszenia na stacji benzynowej kiedy okazuje się, że jej właścicielem jest przewodniczący rady miasta. - Jeśli takie miasto uchodzi za normalne, to co się dzieje w miastach, które miały mniej szczęścia? - pytał.
"Konwersja" przemocy w pieniądz
Daniel Wicenty (ZIG) opowiadał o tym, jak w dzisiejszej Polsce "kapitał społeczny" - powiązania, dojścia, kolesiowskie "wymiany usług" i możliwości wykorzystania aparatu państwa do własnych celów - a także przemoc "konwertowane" są w kapitał ekonomiczny, czyli dobra i pieniądze. Jego zdaniem, modelowym przykładem takiej sytuacji może być zatrzymanie byłego szefa Orlemu (zajmuje się tym sejmowa komisja śledcza), gdzie w tle pojawiają się członkowie rządu oraz powiązani ze specsłużbami biznesmeni, a na końcu nawet usłużne media. Opisał też, jak do rozgrywek między właścicielami jednej z warszawskich firm użyto prokuratury, policji, a przede wszystkim wpływów byłego ustosunkowanego policjanta. Postawił tezę, że tak opisana przemoc służy nie tylko do zdobywania władzy i pieniędzy, ale także do trzymania w szachu tych uczestników układu, którzy chcieliby go zdemaskować (różnych "skruszonych) oraz jest sygnałem dla osób spoza układu (nieskorumpowanych stróżów prawa, dziennikarzy, niezwiązanego z układem biznesu), by od pewnych spraw trzymali się z daleka.
Z wystąpienia Joanny Szalachy (IS UMK), która postawiła tezę o przemocy wpisanej na stałe w globalizację, można się było dowiedzieć, że tego typu zjawiska nie są tylko naszą lokalną specyfiką. Globalni gracze biznesowi - międzynarodowe instytucje finansowe i transnarodowe korporacje - stosują cały wachlarz tego typu presji: od nacisku wobec państw na wybór określonych rozwiązań ustrojowo-systemowych aż po fizyczną przemoc wobec ludzi (na tzw. obrzeżach globalizacji, bo to łatwiej ukryć).
Gangsterskie tango
Weronika Ślęzak z Uniwersytetu Śląskiego dowodziła, że przemoc - elegancko opakowana w gangsterski sznyt - bywa chętnie "kupowana" przez najniższe, wykluczone w toku transformacji warstwy społeczne. - Przemoc uwodzi, a gangster stał się w wielu środowiskach pozytywnym bohaterem - stwierdziła. 35 proc. ankietowanych przez nią studentek byłoby gotowych związać się z kimś w rodzaju Ala Capone, bo to łączy się z określonymi wygodami. Zdaniem socjolożki, postawy akceptacji wobec grup gangsterskich są spowodowane brakiem zaufania do rozpadającego się i agresywnego państwa, a nawet nienawiścią do niego.
Konferencję "Szara strefa przemocy - szara strefa transformacji" zorganizował w dniach 18-19 listopada Zakład Interesów Grupowych Instytutu Socjologii UMK. Finansowany przez Komitet Badań Naukowych projekt badawczy "Przemoc jako współregulator stosunków społecznych" realizuje ZIG wspólnie z Tomaszem Szlendakiem z Zakładu Badań Kultury IS UMK.
