Wtorek jest 20. dniem inwazji Rosji na Ukrainie.
Prezydencki minister, szef Biura Polityki Międzynarodowej, Jakub Kumoch, mówił w TVN24, że „sytuacja na froncie agresji Rosji przeciwko Ukrainie, wygląda w ten sposób, że Rosja wręcz nie posuwa się do przodu, okupuje się na pozycjach w niektórych miejscach”. – Natomiast, kiedy lądowa armia rosyjska wykazuje się bardzo niskimi walorami bojowymi, trwa ostrzał miast i terroryzowanie ludności cywilnej i nie jest to nic nowego. Bardzo często w wojnach frustracja przekształcała się w zbrodnie wojenne. Sami to widzieliśmy we własnym kraju w czasie II wojny światowej – mówił.
Jakub Kumoch podkreślił, że „wiara w zwycięstwo Ukrainy jest pewną przesłanką, dla której Polska również Ukrainę logistycznie i w ludzki sposób wspiera”. – Jesteśmy przekonani, że agresor może zostać odparty, że to ma sens, że rosyjska armia jest w stanie głębokiej demoralizacji. Sam fakt, że państwo, które miało zająć Ukrainę, dzisiaj próbuje zachować pozycje, które zdobyło, już świadczy o tym, że agresja się nie udała – mówił. Dodał jednak, że przestrzega przed przekonaniem, że sytuacja jest dobra. – Ona nie jest dobra, zwłaszcza dla ludności cywilnej – powiedział. Prezydencki minister zwrócił uwagę, że za linią, którą Rosjanie próbują przedstawiać jako linię frontu, są wielkie nieokupowane, oblężone miasta. – Tam sytuacja humanitarna jest dramatyczna – zauważył.
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej zaznaczył, że to, co widać i co jest w informacjach jawnych, odpowiada w dużej miedze rzeczywistości. – Rosja żadnej gigantycznej armii za plecami po prostu nie ma. (…) To, co Rosji pozostało, to sprzęt do niszczenia, zabijanie ludzi i to niestety jest realizowane. Samo rozszerzenie działań wojennych tylko by pociągnęło Rosję jeszcze raptem w dół – ocenił.
