Polski Związek Hokejowy jeszcze w tym sezonie będzie musiał odnieść się do propozycji klubów, które chcą ograniczenia liczby drużyn w ekstraklasie. To na razie projekt, ale od 2018 roku o mistrzostwo ma walczyć tylko osiem zespołów. Popierające zmiany kluby tłumaczą ten pomysł troską o poziom rozgrywek ligowych.
- Jest taka wola większości klubów z południa ze względu na podnoszenia jakości rozgrywek. Uważam, że w Toruniu żadna drużyna łatwo punktów nie zdobywała, każdy mecz był wyrównany. Ten osąd jest subiektywny - mówi Bogdan Rozwadowski, prezes Nesty Mires i jednocześnie członek zarządu PZHL.
Jest jeszcze także drugie dno w całej sprawie. Na południu liczą, że zostaną w PHL tylko zespołu z Małopolski, Podhala i ewentualnie Opola, co ograniczy koszty. Dziś na jedenaście drużyn w ekstraklasie, dziewięć jest z południa. Kluby z Torunia i w jeszcze większym stopniu z Gdańska są dla wielu solą w oku.
- Padały takie stwierdzenia, że do Gdańska i Torunia jest strasznie daleko. A co my mamy powiedzieć? Prawda jest taka, że kluby z południa pakują się w południe i jadą na mecz, odpadają im koszty podróży i wyżywienia. Testowaliśmy różne rozwiązania, także z nocowaniem tam i rozgrywaniem kilku spotkań od razu. To nie zdało egzaminu i wcale częściej nie wygrywaliśmy - przyznaje Rozwadowski.
To Nesta Mires i Automatyka ponoszą jednak dużo większe koszty. W sezonie ligowym muszą kilkadziesiąt razy jeździć do Krakowa, Nowego Targu czy Opola. W Toruniu szacują, że na transport wydają przynajmniej 150 tys. zł więcej niż konkurenci z południa.
Planowana reforma niesie wielkie ryzyko dla wykluczonych klubów. Dużym problemem w tym projekcie jest słabość niższej ligi w Polsce. Rozgrywki poza PHL to już margines, gdzie kluby zawodowe mieszane są z półamatorskimi, a często padają wyniki 20:0 i wyższe. Kilka klubów, jak Nesta Mires, Automatyka czy Zagłębie Sosnowiec, jest za mocnych na te rozgrywki i po zmniejszeniu ekstraklasy mogą wiele stracić.
Dla nich przymusowa degradacja oznaczałaby wielkie problemy, brak sponsorów i kryzys finansowy. Niewykluczone, że ich konsekwencją byłaby w dłuższej perspektywie likwidacja drużyn seniorskich.
Co mamy poza południem? Na razie zniknął poważny hokej z Warszawy i Łodzi, która stała się młodzieżowym zapleczem dla Torunia. Szykują się do zgłoszenia drużyny w Poznaniu. Torunianie liczyli, że w przyszłości odrodzi się hokej w Bydgoszczy, ale projektowane lodowisko, zbyt małe i pozbawione trybun, zamyka takie nadzieje.
Rozwadowski: - Budowanie przyszłości hokeja o dwa województwa to nieporozumienie. Dyscyplina musi mieć charakter ogólnopolski i tylko dzięki temu zachowamy szanse na pozyskanie dużych sponsorów. Jest ryzyko, że w tym wypadku ważniejszy dla klubów stał się aspekt ekonomiczny, a nie sportowy.
Jeśli projekt zmian wejdzie w życie, to sezon 2017/18 może być kluczowy dla przyszłości toruńskiego hokeja. - Co nam zostanie? Musimy zrobić dużo więcej od nich, żeby w tej ósemce się znaleźć. I my to zrobimy - zapewnia prezes klubu.