Roman Okoński, prowadzi Zakład Stolarski, który zajmuje się produkcją mebli, w tym tapicerowanych. Jego wniosek o upadłości wpłynął do Sąd Okręgowy w Toruniu w środę.
Nie informuje o zwolnieniach
- Właściciel firmy złożył wniosek z możliwością zawarcia układu z wierzycielami - mówi Iwona Okonek, kierownik sekretariatu Wydziału Gospodarczego dla Spraw Upadłościowych i Naprawczych Sądu Okręgowego w Toruniu. - Zawiera on braki formalne, trzeba będzie go uzupełnić, po czym zostanie rozpatrzony.
Sprawdziliśmy, do Powiatowego Urzędu Pracy w Chełmnie nie wpłynęła natomiast informacja o planowanych zwolnieniach. - Pracodawcy wiedzą, że kiedy planują większą redukcję zatrudnienia, należy zgłosić to do nas z wyprzedzeniem - mówi Piotr Lampert, zastępca dyrektora chełmińskiego pośredniaka. - Wówczas możemy działać, wnioskować o dodatkowe środki na przykład na rozpoczęcie działalności gospodarczej czy utworzenie nowych miejsc pracy. Nie wiem dlaczego tego nie zrobił.
Właściciel firmy z Kijewa na razie nie chce wypowiadać się oficjalnie o problemach. W Kijewo Królewskim mówi się o pechu.
- Wcześniej upadła "Adriana", na bruk poszły setki ludzi, teraz kolejna firma ma problemy - łapią się za głowę mieszkańcy. - Przecież taka sytuacja wpływa na całą wieś, ludzie nie mają pracy i pieniędzy, ograniczają zakupy w sklepach, wsparcie musi zapewnić im GOPS.
Informacje o upadku firmy dotarły również do wójta gminy Kijewo Królewskie. - To przykre, gdy firma zostaje zmuszona do zgłoszenia upadłości nie z własnej winy - mówi Mieczysław Misiaszek. - Podobnie było przecież z "Adrianą" z Kosowizny. Właściciel ma chętnych ludzi do pracy i nabywców w kraju, ale upadła holenderska firma, która nie zapłaciła mu dużej kwoty za meble. On też stracił, ale wierzycieli to nie interesuje. Mam nadzieję, że uda mu się utrzymać produkcję.
Mieszkańcy pamiętają ubiegłoroczne problemy "Adriany" S.A. Wówczas zajęcie straciło wielu pracowników. Prezes Marek Karwan także wystąpił z wnioskiem o ogłoszenie upadłości z chęcią zawarcia układu z wierzycielami. "Adriana" działa po dziś dzień i ma się nie najgorzej.
Można upaść i powstać
- Udowodniliśmy, że taka upadłość to nie koniec świata - mówi Marek Karwan, prezes "Adriany" S.A. - Żyjemy, pracujemy, produkujemy. Ogłosić upadłość musieliśmy przez okrucieństwo rynku, które i nas dosięgło. Każdy przedsiębiorca musi mieć świadomość, że w gospodarce i na rynku nic nie jest gwarantowane. W firmie pracują obecnie 473 osoby. W czasach świetności zatrudnienie sięgało 1700 osób. Chciałbym, aby te czasy wróciły, ale wiem, że wiele zależy od rynku.