Liceum Ogólnokształcące im. Janusza Korczaka w Więcborku (pow. Sępólno Krajeńskie), podobnie jak inne szkoły, wykupiło na jednym z serwerów prowadzenie witryny i domenę.
Parokrotnie już zdarzyło się, że po otwarciu strony ukazywały się zakładki do treści zdecydowanie nieodpowiednich dla uczniowskich oczu, lecz zdolnych uszczęśliwić najwybredniejszych koneserów gatunku.
- Nie wiemy jeszcze, czy był to atak hakerski, czy usterka techniczna za sprawą sieciowych robotów wykorzystujących luki w zabezpieczeniach - mówi Anna Skiba, dyrektorka „Korczaka”. - Gdy okaże się, że padliśmy ofiarą ataku, to zawiadomię policję.
Szkoła, poza wizerunkowym uszczerbkiem, nie poniosła żadnych strat. Dziennik elektroniczny obsługuje zupełnie inny, dobrze zabezpieczony serwer. Dyrektorka nie wie, kto i po co miałby atakować szkolną stronę. Nie wyklucza, że mógł to być sieciowy reket. - To nie zdarzyło się jeden raz. Może ktoś chce wymusić na nas prowadzenie odpowiednio zabezpieczonej strony za pieniądze - przypuszcza.
Witryną (na razie zamkniętą) opiekuje się nauczyciel informatyki, dla którego jest to dodatkowa praca, ale nie dodatkowo wynagradzana. Robi to bezinteresownie w wolnym czasie, gdyż zakres jego etatowych obowiązków nie uwzględnia prowadzenia strony i czuwania nad bezpieczeństwem urządzeń sieciowych.
Tymczasem współczesna szkoła to już instytucja opleciona nowoczesną technologią i zarazem mały okruch w globalnej sieci, z której korzystają dziesiątki szkolnych urządzeń.
Anna Skiba uważa, że tym wszystkim powinien opiekować się informatyk zatrudniony choćby w niepełnym wymiarze godzin. Na to jednak organ prowadzący (starostwo) nie ma pieniędzy. W polskich warunkach informatyk pracujący w szkole to jednak ekstrawagancja, w sytuacji gdy placówki oświatowe muszą oszczędzać na wszystkim: od papieru do drukarek aż po sprzątaczki.
Czego wstydzą się kobiety? Aktorki i psycholog dyskutują.