Łatwiej, bo skóra starych ludzi jest wdzięczniejsza, ciekawsza, łatwiejsza. Bo jest piękna.
Te wszystkie zgrubienia, pofałdowania, załamania światła...
- Czasami łapię się na tym, że rozmawiając z kimś zamiast go słuchać, studiuję jego twarz, a odnajdując wgłębienia szukam miejsca, do którego sięga cień - Agata Kowalska, uczennica ostatniej klasy Zespołu Szkół Plastycznych im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, uśmiecha się. - Czasami, kiedy czekam na autobus, szukam ciekawych twarzy. Podpatruję czekających na przystanku, obserwuję wsiadających i wysiadających z autobusu. Interesuje mnie, jak się uśmiechają, jak mrużą oczy, jak marszczą czoło, jak...
- W czym czujesz się najlepiej, w malarstwie czy grafice?
- Zdecydowanie w grafice.
- A rzeźba?
- To nie dla mnie. Rzeźba... Rzeźbienie to ciężka praca, ciężka fizycznie. Sporo się trzeba namachać - i dłutem, i młotkiem - żeby z kawałka drewna wyszło coś sensownego. Nie, nie, ja jakoś nie czuję tego.
- Więc grafika.
- I to warsztatowa.
O motylku
Agata Kowalska jest ładna, młoda i zdolna. Tak bardzo, że nie sposób wymienić wszystkich nagród, którymi została już obsypana: w tym roku specjalną nagrodę za wybitne osiągnięcia dostała z rąk marszałka województwa, w ubiegłym roku zajęła miejsce na podium podczas eliminacji okręgowych Olimpiady Artystycznej w sekcji plastyki, wcześniej znalazła się wśród laureatów Ogólnopolskiego Konkursu Plastycznego "Wariacje na temat twórczości Józefa Chełmońskiego", jeszcze wcześniej...
A wszystko zaczęło się od rysunków o robaczku, który chciał być motylkiem. Kanał telewizyjny dla dzieci - Cartoon Network - ogłosił konkurs na kreskówkę, Agata wysłała rysunki i wygrała. I to był jej pierwszy sukces.
Miała 11 bądź 12 lat.
Dzisiaj ma 20 i...
Woda sodowa chyba nie uderzyła jej do głowy (chyba). Uprzejma, miła, skromna. Przy słowie "talent" robi niepewną minę, a przy "artystka" krzywi się. - Artystka? Ja dopiero kończę liceum - mówi, a jej koleżanki śmieją się, że swoje parce podpisuje tak małymi literami, że ledwo je widać.
Lubi pracować, dlatego w pracowni malarskiej spędza dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Nic więc dziwnego, że nie pamięta, kiedy ostatnio była w kinie czy na imprezie.
Kluby? Niby tak, ale prócz "Mózgu" innych nie potrafi wymienić. Dyskoteki? A czy ktoś kto słucha Red Hot Chili Peppers, chodzi na dyskoteki? Chłopak? Nie ma na to czasu. Książki?
Historia sztuki, materiały o ulubionych artystach, czyli o Diego Velá-zquezie (malarz hiszpański epoki baroku, portrecista), Witoldzie Wojtkiewiczu (polski malarz, rysownik i grafik okresu Młodej Polski) i Oldze Boznańskiej (młodopolska portrecistka) jak najbardziej, ale poza tym...
- Jak więc odpoczywasz?
- Malując.
- A gdy nie malujesz?
- Jadę do domu, do rodziców. I to w każdy weekend. W tym samym czasie do domu przyjeżdża mój młodszy brat, który chodzi do liceum w Toruniu, i moja starsza siostra, która studiuje na UMK prawo. Bardzo lubię te spotkania. Chodzimy na spacery, rozmawiamy, mama przygotowuje pyszne jedzonko.
Agata mieszka w szkolnym internacie, do Bydgoszczy przyjeżdża co poniedziałek, z Połajewa.
Sznurowadła
Wieś Połajewo, koło Piotrkowa Kujawskiego w powiecie radziejowskim. Jezioro Gopło, pola, łąki, ścieżki, ścieżynki, zabytkowy kościół, każdego lata tłumy turystów. Czyste powietrze, piękna okolica. To tu Agata przyjeżdża co weekend z bydgoskiego internatu. To tu mieszkają jej rodzice: Sławomira i Krzysztof.
Sławomira (bibliotekarka): - Agata jest wyjątkowo wrażliwą osobą, dobrą duszą. Czasami zbyt dobrą. Mam wrażenie, że ludzie to wykorzystują.
Krzysztof (polonista): - Talent? Talent córka odziedziczyła po mamie. I po mnie może trochę też? Zdradzę, że ja też mam na swoim koncie parę bazgrołek.
Sławomira: - Agata rysuje, odkąd pamiętam. Nie chciała się uczyć pisać ani czytać, tylko ciągle mazała kredkami w zeszycie.
Krzysztof Kowalski: - Ma doskonałą wyobraźnię przestrzenną. Kiedy była mała, często dłubała w kartonach, teraz projektuje pudełka, kasetki, szkatułki.
Sławomira Kowalska: - Kiedy wyjechała do Bydgoszczy, trochę się denerwowałam. Po pierwsze wiedziałam, że czeka ją dużo pracy, sama przecież jestem absolwentką bydgoskiego plastyka. Po drugie, Bydgoszcz to duże miasto. Nie wiedziałam, jak poradzi sobie w nowym towarzystwie. Agatka jest nieśmiała i nie ma zbyt dużej łatwości w nawiązywaniu kontaków z nowymi koleżankami i kolegami. Zresztą, zawsze odstawała od rówieśników, inaczej niż oni patrzyła na świat. W pierwszej klasie szkoły podstawowej Agata wymieniła czarne sznurowadła na czerwone. Dzieci się z niej śmiały. I to bardzo.
Lekcja włoskiego
Agata nie wie jeszcze, jakie studia wybierze. Akademia Sztuk Pięknych to oczywiste, ale gdzie? W Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu? I jaki kierunek dokładnie? Grafika, wzornictwo, a może reklama? Jeszcze nie zadecydowała. Jedno jednak jest pewne: opuści Bydgoszcz i nie wie, czy kiedykolwiek wróci do rodzinnej wsi. Świat przecież stoi przed nią otworem: piękne miasta w Polsce, wielkie stolice Europy.
A o czym marzy? O podróżach właśnie. Na przykład do Paryża (zwiedziłaby muzeum d'Orsay i Luwr, zajrzałaby na pchli targ i z pewnością godzinami chodziłaby uliczkami dzielnicy położonej na pięknym wzgórzu Montmartre i brzegiem Sekwany).
Pojechałaby też do Włoch. Była tam już co prawda (raz nawet w charakterze przewodnika), ale jest tak w Italii i Włochach zakochana (w Italii za piękne słońce i jeszcze piękniejszą architekturę; we Włochach za ich otwartość, serdeczność, pozytywne nastawienie do życia), że z chęcią by tam wracała i wracała. Najpierw jednak nauczy się języka włoskiego. I kupi dobry aparat fotograficzny, by zatrzymać wspomnienia z podróży. I jak już tam pojedzie, będzie jadła włoskie lody, pizzę i makarony.
Szczęściara
Internat Zespołu Szkół Plastycznych. Na łóżku siedzi Agata i jej przyjaciółka Magda (chodzą do równoległych klas, razem przygotowują się do matury). Gdyby była tu jeszcze Marta, trzecia lokatorka tego pokoju, byłyby w komplecie. Trzy przyjaciółki, papużki nierozłączki (Agata: - Dzisiaj trudno jest o prawdziwą przyjaźń, a one dają mi ją. Nie ma między nami rywalizacji, zawiści ani innych złych emocji. Jestem szczęściarą, bo mam komu zaufać i na kogo liczyć).
Dziewczyny więc siedzą na łóżku. Agata pokazuje swoje prace rysowane węglem, tuszem i akrylem (jest tu portret siostry, modela, martwa natura i kalendarz Torunia, który zrobiła na zaliczenie), a Magdzie nie zamyka się buzia. Mówi, że jest z Agaty dumna, bo to dziewczyna pracowita, zdolna, fajna, mądra.... - Agata nie ma żadnych wad? - pytam.
Magda: - O, znalazłoby się! Przykład? Jest straszną bałaganiarą.
Agata: - Daj spokój, to przecież idzie do gazety, będzie mi wstyd.
Magda: - To może pani napisze, że Agata ma zawsze wielki artystyczny nieład u siebie? Dobrze?
Wedle życzenia.
fot. jarosław pruss