Jan B. to młody człowiek pracujący w toruńskim "Sharpie". 28 stycznia nad ranem, w drodze do pracy, zaatakował Marię W., panią w średnim wieku, jadącą do pracy na rowerze. Zrzucił ją z roweru, po czym leżącą na ziemi kobietę wielokrotnie uderzył nożem w okolice szyi, klatki piersiowej i ręki, a następnie kopnął dwukrotnie w głowę. Kiedy ranna kobieta przestała się ruszać, zabrał jej z torebki co najmniej 100 złotych, dowód osobisty oraz kartę płatniczą i... pojechał do "Sharpa". Tam dał skradziony, stuzłotowy banknot, jednej z koleżanek, od której wcześniej pożyczył taką właśnie kwotę.
Sprawca przestępstwa został ustalony kilka godzin po zdarzeniu i zatrzymany w miejscu pracy. Na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Lipnie, zastosował wobec Jana B. tymczasowy areszt na trzy miesiące. Czyn, którego dopuścił się młody mężczyzna został zakwalifikowany jako usiłowanie zabójstwa.
Lipnowska prokuratura umorzyła natomiast śledztwo dotyczące narażenia Łukasza B. utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Do zdarzenia doszło przed rokiem w Suminie, gm. Kikół. Niebezpieczeństwo takie miał spowodować lekarz Pogotowia Ratunkowego w Lipnie poprzez odmowę przetransportowania tego pacjenta do szpitala w Lipnie.
Taki sam zarzut ciążył na dyspozytorce Pogotowia Ratunkowego, która wcześniej odmówiła przysłania karetki do gorączkującego Łukasza B., a gdy wreszcie przyjechał lekarz, nie zabrał pacjenta do szpitala. Rodzina zawiozła go sama i wtedy okazało się, że pacjent nie cierpi - jak twierdził lekarz rodzinny - na zapalenie mogdałków, lecz ma zapalenie opon mózgowych...
Pełnomocnik rodziny Łukasza B. złożył już zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa. Sprawa jest w sądzie.