To jedna z trzech wsi, gdzie wykryto wirusa H5N1.
Mieszkańcy Myśliborzyc dowiedzieli się o "zarazie" w sobotę rano. Zaczęło się od telefonu do sołtys Ireny Matusiak. - Byłam w szoku, że coś takiego zdarzyło się właśnie w naszej wsi - przyznaje.
Podwórko zamknięte
Szybko jednak się otrząsnęła, bo wraz z informacjami o ptasiej grypie dostała polecenie zawiadomienia wszystkich mieszkańców o tym, jak w takim przypadku należy się zachowywać. Ruszyła więc na wieś, do części gospodarstw dotarła osobiście, niektórych rolników, którzy mieszkają najdalej, powiadomiła telefonicznie.
Inspekcja sanitarna radzi:
- spożywać mięso drobiowe, przetwory i jaja poddane obróbce cieplnej w temperaturze minimum 70 st. C;
- myć z użyciem detergentu wszystkie przedmioty, które miały kontakt z surowym drobiem (deski, noże);
- pamiętać, że zamrożenie mięsa nie niszczy wirusa ptasiej grypy;
- nie dotykać, bez odpowiedniego zabezpieczenia, martwych lub sprawiających wrażenie chorych ptaków dzikich ani ubitego drobiu, dopilnować, aby nie robiły tego dzieci;
- zadbać o to, aby dzieci unikały miejsc bytowania dzikiego ptactwa, ferm drobiu, kurników;
- myć ręce po każdym zetknięciu z ptactwem dzikim i hodowlanym i dopilnować, aby robiły to także dzieci;
- pamiętać, aby surowe mięso drobiowe nie miało styczności z innymi produktami żywnościowymi;
- przestrzegać zakazu przywozu z zagranicy żywego lub martwego ptactwa, drobiu i wyrobów drobiarskich, jaj, nieprzetworzonych piór i ich części, pierza, puchu oraz trofeów myśliwskich.
Irena Matusiak mieszka obok fermy, w której stwierdzono ptasią grypę. Ferma należy do Piotra i Haliny Przybylskich. Wejście na podwórko zamknięte. "Grypa ptaków. Wstęp wzbroniony" - kartka z takim napisem wisi na bramie. Kurniki już są puste, zagazowane indyki wywiezione, budynki zdezynfekowane. Z właścicielką, mimo ze staliśmy pod jej domem, udało nam się zamienić tylko kilka słów... telefonicznie - Nie jestem w stanie rozmawiać - powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że hodowano tu około 10 tysięcy indyków, które odbierały ubojnie z woj. warmińsko-mazurskiego.
Myśliborzyce to zaledwie 12 oddalonych od siebie gospodarstw. - Mieszkańcy przyjęli informację o ptasiej grypie spokojnie - mówi sołtys Irena Matusiak. - Najważniejsze, żeby teraz każdy zastosował się do zaleceń sanepidu. Skąd ludzie wiedzą, co wolno, a czego nie? Na wieś dotarły już ulotki Państwowej Inspekcji Sanitarnej, które zawierają zalecenia. Także zadaniem pani sołtys było poinformowanie mieszkańców m.in. o zakazie wywozu mięsa czy nakazie zamykania drobiu w kurnikach.
Choroby się nie boją
Czy mieszkańcy stosują się do zaleceń, sprawdzają policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Gdy w niedzielę przyjechaliśmy do gospodarstwa Teresy i Władysława Kokoszów, właśnie odjeżdżał policyjny radiowóz. Na podwórku, po którym zwykle chodziły kaczki, kury i gęsi siedział tylko pies. Pani Halina zamknęła drób w sobotę rano, gdy tylko dowiedziała się o zarazie. - Dla mnie niewypuszczanie kaczek czy kur to żaden problem - mówi. - Mam paszę, posypię, głodne nie siedzą. Kokoszowie twierdzą, że ptasiej grypy się nie boją. - Jak była w Toruniu, przeżyliśmy, mimo że jedliśmy drób, to i teraz przeżyjemy - mówi pani Teresa. Nie wszyscy jednak są tak spokojni. Jedna ze starszych kobiet nie ukrywa, że boi się o syna, który pomagał na fermie Piotra i Haliny Przybylskich, zanim stwierdzono, że indyki zarażone są H5N1. Syn sobie jednak z tego zagrożenia nic nie robi, bo nie miał bezpośredniego kontaktu z zarażonym drobiem.
Wprawdzie ubój kur, kaczek, gęsi i indyków został na tym terenie wstrzymany, ale nie oznacza to, że mięsa z drobiu się tutaj nie je. Irena Matusiak na niedzielny obiad podała rosół. - Z kurczaka wcześniej zabitego, wyjątego z zamrażalnika - tłumaczy. - Ale jak zakaz będzie dłużej obowiązywał, to trzeba będzie przejść na dietę bezmięsną.
Eksport trwa
- Znając doświadczenia innych krajów, w których pojawiły się ogniska grypy ptaków wiemy, że badania rynkowe pokazują, iż nie miało to większego wpływu na zachowania konsumentów i handlowców - mówi Marek Sawicki, minister rolnictwa. - Mam nadzieję, że także w Polsce, po opanowaniu sytuacji przez służby weterynaryjne, reakcja będzie łagodna, również jeżeli chodzi o skutki gospodarcze.
Sawicki zdementował także pogłoski, że Unia Europejska wprowadziła zakaz importu polskiego mięsa drobiowego. Podkreślił, że zgodnie z prawem unijnym nie możemy wprowadzać do obrotu jedynie mięsa z obszaru zapowietrzonego i zagrożonego, ale z terenów nie objętych tymi zakazami mamy pełną możliwość obrotu towarowego na unijnym rynku. - Zrobimy wszystko, aby skutki gospodarcze były jak najmniejsze i jak najmniej dotkliwe dla producentów - obiecuje Sawicki.
Minister rolnictwa zakazał:
- organizowania targów, wystaw, pokazów z udziałem żywych ptaków;
- przechowywania i prezentacji w celu sprzedaży, oferowania do sprzedaży, sprzedaży, dostarczania oraz każdego innego sposobu zbycia zwierząt na targowiskach;
- utrzymywania kur, kaczek, gęsi, indyków, przepiórek, perlic, strusi oraz innych bezgrzebieniowców, gołębi, bażantów i kuropatw na otwartej przestrzeni;
- pojenia drobiu wodą pochodzącą ze zbiorników, do których mają dostęp dzikie ptaki.
Trzeba też odizolować kaczki i gęsi od innego drobiu.