Sprawa ma związek z niedawnym pożarem willi na ulicy Gnieźnieńskiej.
Podejrzewa się, że przyczyną wybuchu mogła być nieszczelność kominów. Mieszkańcy od lat mieli zastrzeżenia do ich stanu. Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Żninie nie reagowało.
Z taką opinią nie zgadza się prezes Stanisław Wiciński. - Jak były jakiekolwiek obawy mieszkańców, wysyłałem pana Stosika, który sprawdzał przewody. Nie miał zastrzeżeń. Mało tego. Komin willi przy ulicy Gnieźnieńskiej, od którego rzekomo rozprzestrzenił się ogień, niedawno był remontowany. Ale nie chcę wyrokować. Trwa dochodzenie policji.
Jednocześnie Wiciński w obronie Stosika dodaje: - Ten kominiarz nie współpracuje z nami rok czy dwa, ale ponad dwadzieścia lat. Jest kominiarzem z dużym doświadczeniem.
Mimo to, nie zważając na wynik dochodzenia, burmistrz postanowił podjąć kroki.
- Powiedziałem panu Wicińskiemu, że ma zlecić przeprowadzenie szczegółowych kontroli wszystkich posesji, którymi zarządza PGM. Wydarzyło się nieszczęście i musimy z niego wyciągnąć wnioski.
Kiedy ruszą prace? - Na razie nie potrafię powiedzieć - tłumaczy Wiciński.
- Najprawdopodobniej jednak wykona je inny kominiarz. Jak najszybciej spotkam się też z burmistrzem i ustalimy, co dalej z panem Stosikiem.
PGM kontroluje kominy dymowe swoich posesji cztery razy w roku. Prezes szacuje, że w związku z decyzją burmistrza, będzie przeprowadzonych kilkadziesiąt kontroli. - Jednak wszystkich posesji nie da się od razu sprawdzić - dodaje.
Przypomnijmy, zabytkowa willa paliła się blisko tydzień temu.
Na wskutek ognia najbardziej ucierpiała rodzina państwa Grochowalskich, mieszkająca dotychczas na ostatnim piętrze budynku. Pogorzelcy otrzymali lokal w Miejskim Ośrodku Sportu i wsparcie finansowe.
- Pieniądze trafiły także do pozostałych lokatorów, którzy ponieśli straty- podkreślił wczoraj burmistrz Leszek Jakubowski.