"Przepraszamy, że zdychamy!", "Dostaniemy - odejdziemy!", "Nie prosimy! Dziś żądamy!" - krzyczała pod ratuszem około setka pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Centrum Pomocy Dziecku i Poradnictwa Rodzinnego oraz Domów Pomocy Społecznej.
- Rozmowy przy stole z prezydentem nic nie dały - tłumaczy zdeterminowana Regina Liberacka, wiceprzewodnicząca NSZZ "Solidarność" w MOPR - właściwie to już trzeci rok walczymy o podwyżkę. Za pensje 1.200-1300 zł wyżyć się nie da. Na początku pertraktacji dołożyli nam po 40-50 zł. Na co to wystarczy? Nasz dzisiejszy protest poparło około 80 ośrodków z całej Polski, telefonami i mailami, dodając otuchy. Także pracownicy socjalni z Torunia, którzy w ub.r. wywalczyli w taki sposób podwyżki, po 350 zł do pensji.
Dość mamy nędzy, chcemy pieniędzy! - skandowali protestujący. Po 15 minutach wyszedł z ratusza wiceprezydent Marek Sikora i zaprosił zarząd pikiety na rozmowy. Trwały prawie godzinę. Kobiety wyszły z ratusza zdruzgotane. Janina Józefiak, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w MOPR uprzedza: - Nie chcemy redukcji załóg. A to się nam proponuje: zyskać kosztem zwolnionych koleżanek!
Więcej czytaj w czwartek, w papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej