- Sytuacja na rynku pracy wciąż się zmienia. Czego teraz pracodawcy oczekują od pracowników?
- Pracownicy ciągle muszą być gotowi na przekwalifikowanie i przystosowanie się do zmieniających się warunków. Nauka do końca pracy zawodowej jest w tej chwili konieczną. Tego oczekuje się od pracujących oraz od studentów i absolwentów. Na studiach tak powinno kształcić się naszą młodzież, aby była przygotowana na tego typu zjawiska.
- Czy absolwenci są przygotowani do pierwszej pracy?
- Nauka oderwała się od praktyki gospodarczej. Powinniśmy wrócić do przynajmniej półrocznych praktyk w czasie studiów. Uczelnie, zwłaszcza techniczne, muszą być wyposażone w nowoczesne laboratoria. Nie może być tak, że studenci uczą się na urządzeniach XX wieku, a wchodzą w firmę XXI wieku. Bo jest to stresujące dla wszystkich. Młodzież powinna umieć pracować w zespole.
- Jaki jest idealny kandydat na pracownika?
- Powinien mieć opanowany język angielski. Przydałaby się jeszcze znajomość niemieckiego, z racji bliskości niemieckiej gospodarki. Coraz więcej możliwości stwarza też język francuski. Po pierwsze można pracować w instytucjach unijnych, po drugie Francuzi zaczynają kapitałowo interesować się Polską. Poza tym, jeszcze 10 lat temu absolwent był instruowany, że w rozmowie z pracodawcą ma być odważny i przebojowy. I to wystarczyło, aby wygrał z tym, który takich cech nie posiadał. Dziś już pracodawcy nie zwracają tak na to uwagi. Bardziej na wspomniane umiejętność pracy w zespole i gotowość do ustawicznego dokształcania się, a także radzenia sobie w sytuacji nietypowej. Pracownik musi być również odpowiedzialny i lojalny wobec firmy.
- Jesteśmy w Unii, więc chcemy też tak zarabiać jak na Zachodzie. Niektórzy pracodawcy jednak starają się płacić jak najmniej i na początek oferują płacę minimalną. Łatwo im znaleźć pracowników?
- Jeżeli chcemy mieć pracownika na płacy minimalnej i rywalizować tylko tanim produktem, to jest to bardzo niebezpieczne dla firmy. Z Chińczykami, którzy zalewają nasz rynek towarami nie wygramy, a jak się okazało w Anglii i Irlandii za taką samą pracę można zarobić dużo więcej.
- A zjawisko „szarej strefy”? Nadal jest problemem?
- Szara strefa jest określana nawet w granicach dwucyfrowych, od kilkunastu do dwudziestu paru procent. Rzecz polega na tym, aby opłacało się ujawnić i zarejestrować. Poza tym pochodne płacy są zbyt obciążające, zwłaszcza dla rozpoczynających działalność.
