- Ktoś wcześniej musiał dać cynk, bo już w piątek w miasto poszła plotka, że coś się będzie działo. W kilku barach automaty zniknęły momentalnie - szeptali nam bywalcy lokali z "jednorękimi bandytami" - automatami do gier. Bydgoscy celnicy śmieją się z tej plotki. - Gdyby był przeciek, to poznikałyby wszystkie automaty, a nasze uderzenie było precyzyjnie.
W sobotni wieczór pojawili się w trzech lokalach na inowrocławskim osiedlu Rąbin i w jednym w centrum. Gdyby tylko funkcjonariuszy było więcej - kontrola byłaby intensywniejsza. Jeden z właścicieli baru był tak zaskoczony, że pojawił się na miejscu w stanie wskazującym na spożycie i składanie zeznań trzeba było odłożyć na później. W tym przypadku musiała interweniować policja.
Obstawili miasto
- No jak to, nie wiecie, skąd automaty pojawiły się w Inie!? (Inowrocławiu przyp. red.) - pytają ci, którzy wiedzą. - Podobno przywieźli je Jugole z Wrześni, tak przynajmniej wszyscy mówią. Jak pojawili się u nas po raz pierwszy, to jeszcze za dobrze po polsku nie mówili. Teraz to co innego, wygadani jak trzeba. Obstawili automatami całe miasto. Zresztą nie tylko nasze...
_Bywalcy mówią, że automaty to kiedyś był złoty interes. Duże wygrane w pokerze padały przynajmniej raz dziennie, więc nie ma się co dziwić, że obroty były jak trzeba. - Do gry siadali różni, nawet dwadzieścia, trzydzieści "baniek" mogli przerżąć w jeden wieczór - opowiadają. - _Wtedy też często padały wygrane, co zmieniło się po którejś wizycie Jugoli. Powymieniali płytki z układami scalonymi i już automat nie był tak chętny do strzałów w dziesiątkę.
_Jeśli te informacje są prawdziwe, to ktoś się na tym nieźle obłowił, a skarb państwa stracił.
Nadmiar obowiązków
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w Ministerstwie Finansów, celnicy i policjanci mieli szczególnie interesować się nielegalnymi automatami do gier, które działały bez zezwoleń, gdyż podejrzewano, iż grupy przestępcze właśnie w ten sposób piorą brudne pieniądze. Funkcjonariuszom zalecono częste kontrole, które miały ujawniać skalę procederu.
Gdy jakiś czas temu bydgoski oddział ABW pochwalił się zatrzymaniem kilkunastoosobowej grupy osób zamieszanych w organizację nielegalnych gier na automatach, okazało się, iż bydgoscy celnicy nie mają się czym pochwalić, ponieważ nie przeprowadzili żadnej kontroli. Tłumaczyli się szczupłością kadr i nadmiarem obowiązków. Inaczej było w pozostałych województwach, gdzie urzędy celne nękały osoby, które pozwoliły na wstawienie do swoich lokali niezarejestrowanych automatów.
Gotówka lub flaszka
Częste kontrole przekładają się na rejestrowanie automatów i występowanie do Ministerstwa Finansów i izb celnych o stosowne zezwolenia. Rynek powoli się cywilizuje. Jest coraz więcej legalnych i opodatkowanych automatów. Właściciele lokali, w których automaty stoją nielegalnie, tłumaczą, że nie służą one wygranym rzeczowym a wyłącznie zabawie. Tymczasem bywalcy zapewniają, iż wygrane punkty przekładają się na pieniądze lub towar: - _Jak przyjdzie ktoś nieznany, mogą wciskać kit, że to tylko dla zabawy, ale gdy przychodzą swoi, nie ma problemów. Jedni wypłacają gotówkę, inni pół na pół - gotówkę i coś z towaru, _na przykład kilka flaszek.
_Do końca tego roku legalny automat obłożony jest zryczałtowanym podatkiem dochodowych w wysokości 100 euro miesięcznie. Od stycznia przyszłego roku stawka wzrośnie do 125 euro.
Pranie jedną ręką

W sobotni wieczór bydgoscy celnicy pojawili się w kilku inowrocławskich lokalach. Znaleźli 19 nielegalnych automatów do gier.