Kiedy jesienią 2003 r. Instytut Pamięci Narodowej powołał specjalny zespół do wyjaśnienia wydarzeń, nazwanych przez hitlerowską propagandę "bydgoską krwawą niedzielą" dr hab. Paweł Machcewicz, szef Biura Edukacji Publicznej IPN i przewodniczący zespołu mówił: - Przestrzegałbym przed oczekiwaniem, że znajdziemy dokument, który byłby koronnym dowodem na niemiecką dywersję w Bydgoszczy. Może nigdy go nie było, albo był, ale został zniszczony.
Dotychczasowe poszukiwania, przeprowadzone przez członków zespołu,m zdają się potwierdzać słowa dr. Machcewicza.
Ważne poszlaki
Podczas posiedzenia zespołu, które odbyło się 19 stycznia, przedstawione zostały informacje o dotychczasowym stanie badań, w tym wyniki kwerend prowadzonych w 2004 r. w polskich i zagranicznych archiwach. Historycy przebywali m.in. w dwóch londyńskich placówkach: Instytucie Polskim i Muzeum im. Gen. Władysława Sikorskiego oraz British Library - Newspaper Library, a także w Rosyjskim Archiwum Wojskowym - Centrum Przechowywania Historyczno-Dokumentalnych Kolekcji w Moskwie, Politisches AuswAmtes w Berlinie, Archiwum Federalnym w Bayreuth i Wojskowym Biurze Badań Historycznych.
- To, co udało nam się dotychczas odszukać, stanowi bardzo ważny zbiór poszlak. Jeżeli nie natrafimy na rozstrzygające materiały, będziemy przygotowywać edycję źródłową tych akt, do których udało nam się dotrzeć. Trzeba będzie je poddać wnikliwej analizie, porównać relacje polskich i niemieckich świadków. Żałuję, że nie udało nam się pozyskać grantu z Komitetu Badań Naukowych. Brak funduszy w znacznym stopniu ograniczy nasze możliwości poszukiwawcze - poinformował szef zespołu badawczego.
Co wiedział Kohnert?
Kwerendę w Archiwum Politycznym Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie przeprowadził Tomasz Rabant , doktorant w Katedrze Stosunków Międzynarodowych UMK w Toruniu. Materiały, do których dotarł, dowodzą, że strona niemiecka przygotowywała na terenie Pomorza i Wolnego Miasta Gdańska grupy dywersyjne.
O tym, że takie starania są czynione, wiedział również dr Hans Kohnert, szef Deutsche Vew Bydgoszczy.
- Napływały do niego informacje od przedstawicieli pomorskich Niemców. Donosili, że czynione są przygotowania do dywersji, że werbuje się ludzi spośród mniejszości do takich akcji. Kohnert był bardzo zaniepokojony tymi wiadomościami. Uważał, że działania te są przedwczesne, choć nie negował konieczności użycia pomorskich Niemców w akcjach dywersyjnych. W dokumencie można przeczytać, że "z uwagi na gadatliwość Niemców należy ludzi werbować, ale w terminie znacznie późniejszym, tuż przed planowanym terminem rozpoczęcia zbrojnej konfrontacji z Polską" - _relacjonuje efekty swojej berlińskiej kwerendy Tomasz Rabant.
Zapytany, jak należy traktować zapiski Kohnerta, powiedział: - _Jako wyraźny dowód na to, że działania dywersyjne były przygotowywane na Pomorzu.
Historycy liczą, że ich wiedzę na temat wydarzeń z początku września 1939 r. wzbogacą tzw. materiały aleksandryjskie. O jakie dokumenty chodzi?
T. Rabant: - IPN zamówił w Stanach Zjednoczonych kopie mikrofilmów, które są przechowywane z Aleksandrii pod Waszyngtonem. Są to materiały niemieckiego wywiadu - Abwehry, które po II wojnie światowej zostały przez Amerykanów zmikrofilmowane. Część tych dokumentów znalazła się w Polsce w latach 70. Tych, na których nam zależy, nie ma w kraju.
Agent na liście ofiar
Rosyjskie Archiwum Wojskowe - Centrum Przechowywania Historyczno-Dokumentalnych Kolekcji w Moskwie penetrowali bydgoscy i toruńscy historycy. O efektach dotychczasowych poszukiwań mówi prof. dr hab. Waldemar Rezmer z UMK .
- W materiałach polskiej "dwójki", a dokładnie kontrwywiadu, odnaleźliśmy tajny raport z początku 1939 r. Są w nim wymienione wszystkie sprawy zakończone przez kontrwywiad i tzw. sprawy w toku. To bardzo szczegółowy dokument; jest w nim między innymi dużo nazwisk. Podejrzewaliśmy, że jeśli coś w Bydgoszczy było organizowane, to zgodnie z zakresem kompetencji robiłaby to Abwehrstelle Szczecin. Jednego z jej byłych agentów odnaleźliśmy w spisie Niemców, którzy zginęli w Bydgoszczy podczas wydarzeń 3 i 4 września. Chodzi o Otto Niefeldta. Teraz trzeba dokonać konfrontacji nazwisk, bo może okazać się, że inne osoby, rozpoznane jako niemieccy agenci występują również na liście Hugo Rasmusa. Jeśli tak by się stało, to wniosek jest prosty.
Zapytałam prof. Rezmera, w jakim stopniu wyniki badań historyków mogą wpłynąć na zmianę poglądu, dotyczącego przyczyn i przebiegu tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli.
- Sytuacja nie jest prosta. Najlepiej by było, gdybyśmy odnaleźli dokument, który by mówił: kto, gdzie i kiedy? Jeśli chodzi o południową Polskę, to takie materiały są. Zostały wytworzone przez Abwehrere Wrocław. Można przypuszczać, że jeżeli wrocławska placówka coś takiego wyprodukowała, to powinna to również zrobić szczecińska Abwehra. Problem jest taki, że albo nie mieliśmy szczęścia i jeszcze takiego dokumentu nie odnaleźliśmy, albo był i został zniszczony. Może jednak szczęście się do nas uśmiechnie. Taki materiał przesądziłby sprawę. Jeśli nie ma dowodów, pozostają poszlaki. Używając sądowej terminologii można powiedzieć, że gdybyśmy musieli na tym poprzestać, trzeba by było zrobić proces poszlakowy.
Czy z braku niezbitych dowodów na dywersję, okaże się, że historię z 3 i 4 września 1939 r. trzeba będzie pisać na nowo?
- Nie wyobrażam sobie, by dokonywać aż tak dużych rewizji. Zmiany mogą być co najwyżej kosmetyczne. Mogą na przykład dotyczyć liczby ofiar po jednej i po drugiej stronie.
Fakt, że niczego ważnego nie znaleziono w moskiewskim archiwum jest wynikiem znaczących braków w poszczególnych zespołach akt, dotyczących Abwehrstelle Szczecin oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych III Rzeszy. Tak uważa dr hab. Zdzisław Biegański, historyk z Akademii Bydgoskiej
Koło historii
Podobno bardzo interesujące informacje znajdują się w dokumentach wytworzonych po 1945 r. przez polskie sądy.- Jest trzydzieści spraw, które w latach 1947-1948 toczyły się przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. Z tych akt wyłaniają się mimowolnie nazwiska ofiar niemieckich i ofiar po stronie polskiej. Moja refleksja jest taka. Te akta potwierdzają - niestety - przypadki zabójstw i śmierci niemieckich cywilów w Bydgoszczy we wrześniu 1939 r. Ale te dokumenty potwierdzają też strzelaninę w bardzo wielu miejscach w mieście. Są wymieniane między innymi nazwy ulic.
Dotychczas historycy analizowali przede wszystkim akta niemieckiego Sądu Specjalnego w Bydgoszczy, który działał w okresie okupacji.
- Okazuje się, że po wojnie tutejsze sądy skazały na karę śmierci 15 osób. Trzy wyroki zostały wykonane, a wszystkie sprawy związane były z wydarzeniami z 3 i 4 września. Koło polskiej historii zatoczyło pewien obrót. Te osoby, które przed niemieckim sądem zeznawały przeciwko Polakom, w wyniku czego skazani byli np. gilotynowani w Poznaniu, po wojnie stawały przed polskim sądem. Za to, co zrobili w podczas okupacji, niektórzy zapłacili głową. Byli to głównie volksdeutsche. Niektóre wyroki były zaoczne - mówi dr. Biegański.
Angielka zaświadcza
Polski rząd emigracyjny odpierał zarzuty propagandy nazistowskiej, wedle której polscy mieszkańcy Bydgoszczy urządzili krwawą rzeź swoim sąsiadom. W raporcie "Prawda o Bydgoszczy", który znajduje się w Instytucie Polskim i Muzeum im. Gen. W. Sikorskiego w Londynie dr Tomasz Chinciński przeczytał, że "w świetle naocznych, obiektywnych świadków, cała ta akcja zmierzająca do oczernienia Polaków w opinii świata dla zatarcia śladów własnych zbrodni jest oczywiście jednym, wielkim kłamstwem".
Wielce interesujący jest artykuł, który 6 marca 1940 r. zamieścił "The Times". Zawiera relację miss Lucy Baker-Ball na temat wydarzeń bydgoskich. W grodzie nad Brdą mieszkała prawie 40 lat. Opuściła miasto 15 lutego 1940 r., dopiero po interwencji ambasady amerykańskiej. W tekście "The agony of Poland. An English eyewitness" potwierdza wersję wydarzeń przedstawioną przez polskie władze.
Kolejne spotkanie zespołu zaplanowane jest na wrzesień.
Prawda o tamtej niedzieli
Hanka Sowińska [email protected]

W Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie i Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy znajdują się egzemplarze tzw. ?albumów chwały? Selbstschutzu, organizacji powołanej m.in. do wyniszczenia polskiej inteligencji w Prusach Zachodnich. Są w nim zdjęcia przedstawiające ?niemieckie ofiary mordów? dokonanych przez Polaków.
Pół roku po wydarzeniach z początku września 1939 r. miss Lucy Baker- Beall, na łamach londyńskiego "The Times" zaświadczyła, że większość Niemców, którzy wtedy zginęli, strzelała do wycofujących się przez Bydgoszcz polskich wojsk.