- Nigdy czegoś takiego nie było. Czasami w jakiejś kamienicy zawali się ściana, a tu wszystko poszło – trzykondygnacyjny dom i cała rodzina, dzieci... – mówi przejęty Marek Wrona ze Szczyrku. I dodaje, że po takim wydarzeniu nie da się, ot tak sobie, przejść do porządku dziennego. – Nadal jest szok. Wszyscy to przeżywamy. Cały czas się o tym się mówi – podkreśla pan Marek.
Policja nadal pilnuje, żeby osoby postronne nie podchodziły do miejsca, gdzie doszło do eksplozji gazu, ale ludzie cały czas przychodzą , żeby u zbiegu ulic Leszczyńskiej i Myśliwskiej zapalić znicze, pomodlić się, zerknąć w miejsce, gdzie kiedyś stał trzykondygnacyjny charakterystyczny budynek, a teraz pracują biegli, by ustalić przyczyny tragedii.
- Znałam pana Józefa. Przychodziłam do niego przez całe lata z nartami, żeby przygotować je do sezonu. Fantastyczny człowiek, uprzejmy, uczynny – mówi starsza kobieta, która właśnie zapaliła znicz. Odwraca głowę, żeby ukryć pojawiające się w oczach łzy. – Straszne... – wzdycha i odchodzi do samochodu.
Janina Kubica ze Szczyrku właśnie wyszła na spacer z psem. Mówi, że żałobę czuje się cały czas.
– Wszyscy to przeżywamy. Do tej pory nikt się z tego nie otrząsnął. W niedzielę była msza święta, kościół był pełny ludzi. To niepojęta sytuacja. Wszystko w rękach Boga… – mówi pani Janina.
Martyna Cembala, która pracuje w jednym ze miejscowych lokali gastronomicznych, podkreśla w rozmowie z DZ, że w Szczyrku wszyscy się znają, jeśli nie osobiście to przynajmniej z widzenia, choćby z zakupów w Biedronce.
– Widać, że ludzie są pogrążeni w smutku, w zadumie. Wczoraj mieliśmy wigilię pracowniczą i było tak smutno – opowiada pani Martyna.
Jej koleżanka Anita Dziedzic, dodaje, że w Szczyrku ludzie są ze sobą bardzo związani.
– To mogło dotknąć każdego. Ta sytuacja uświadamia, jak kruche jest nasze życie. Dlatego takie traumatyczne wydarzenie szybko z ludzi nie wyjdzie. Szczyrkowianie będą pamiętać, co roku o tym czasie przypominać sobie o tej tragedii – mówi pani Anita.
Wybuch gazu w Szczyrku: Osiem ofiar tragedii. Cztery to małe...
