Historię Safeta z Belgradu i Moniki z Grudziądza opisałem rok temu w reportażu "Tato". Poznali się w roku 1988 w pociągu między Warszawą a Toruniem. Zanim urodziła się Marzenka, Safet poważnie ranny w wypadku drogowym, kurował się u siebie w Jugosławii. Córeczkę zobaczył, gdy miała 13 miesięcy. Potem znowu wyjechał, a że w Jugosławii trwała wojna, nie od razu mógł wrócić do Polski. Przyjechał jednak do Grudziądza i zamieszkał ze swą wybranką w domu jej rodziców. Twierdzi, że początkowo było dobrze, gdy były pieniądze i płacił rachunki. Ale zbuntował się, bo matka Moniki za bardzo wtrącała się w ich sprawy.
Już tylko piekło
Próbował ułożyć swe życie z Moniką poza Grudziądzem. Nie skończyły się jednak ingerencje w sprawy wychowania córki. Marzenka stała się kartą przetargową w rodzinnych rozgrywkach. Monika, z zawodu plastyczka, już wtedy miała problemy alkoholowe, brała też narkotyki. To wynika z doniesień, które składała jej matka w policji i sądzie. Próbowała też dwa razy umieścić ją w psychiatryku. Ba, wzywała policję i dwa razy kazała wywieźć ją z domu do izby wytrzeźwień. Po kilku latach Monika poskarży się na matkę w sądzie, potem się ze swych oskarżeń wycofa.
"Uprzejmie proszę o zajęcie się sprawą małoletniej Marzenki" - tak Safet w kwietniu 2000 roku napisał do Sądu Rejonowego w Grudziądzu. Prosił też o sądowe ustalenie ojcostwa. Rodzice Moniki coraz częściej uniemożliwiali mu widzenie z córką. - "Jestem jej biologicznym ojcem. Wnoszę o ustanowienie nad córką kuratora sądowego."
Bitwa o wnuczkę
Ale do sądu wystąpiła też babka dziewczynki - o powierzenie jej opieki nad wnuczką. Bo - twierdziła - Safet chce porwać dziecko, wywieźć do Jugosławii i wychować na muzułmankę. - Po co miałbym porywać?! - pyta Safet i pokazuje fotografie. - Przecież wcześniej wyjeżdżaliśmy z córką na wakacje do Włoch, na Słowację i do mojego ojczystego kraju...
Sąd podzielił zdanie teściowej. Dziecko, które 11 lipca 2000 roku on w USC uznał za swoje, dzień później tymczasowo znalazło się w rodzinie zastępczej - u babci, gdyż takie rozwiązanie zdaniem sądu było dla dziecka najwłaściwsze. Marzenka nosiła już wtedy jego nazwisko i miała podwójne obywatelstwo: polskie i kraju swego biologicznego ojca. W dokumentach szkolnych dziewczynce nie zmieniono nazwiska. Prawny opiekun, czyli babka, nie uznała tego za konieczne. Po rozprawie sądowej Safet wyjechał z Moniką za granicę. Tym razem bez córki. Tam stanęli na ślubnym kobiercu.
Podczas ich nieobecności Temida pozbawiła Safeta wszelkich praw rodzicielskich z zakazem widzeń z córką włącznie, a jego żonie ograniczyła prawa rodzicielskie. Rodziną zastępczą ustanowiono babcię. Postanowienie zapadło 29 grudnia 2000 roku. Safet dowiedział się o nim pół roku później, gdy wrócił z Jugosławii. W tym samym czasie doczekał także drugiego wyroku - sześć miesięcy w zawieszeniu za groźby karalne wobec swej teściowej, męża siostry Moniki i samej Moniki.
Zrozumieć sąd
Kiedy jako oskarżony stawał w tej sprawie w grudziądzkim sądzie, odpowiadał bez tłumacza. - Ale kiedy ja oskarżałem męża siostry Moniki o napad, to ten sam sąd go uniewinnił, bo nie potrafiłem składnie mówić po polsku - skarży się Safet. Denerwuje się, a wtedy trudno go zrozumieć. Wyławiam więc co któreś słowo, innych się domyślam i w ten sposób buduję jego opowieść. Pomagają mi w tym panie z biura toruńskiego rzecznika, które mają z nim kontakt od lipca zeszłego roku. Zastanawiam się: jak mógł go zrozumieć sąd? O tym, że przysługiwało mu prawo do tłumacza i obrońcy dowiedział się dopiero w Konsulacie RP w Sarajewie. Po powrocie do Polski, gdy zwrócił się do sądu z wnioskami o przywrócenie terminów rozpraw z przyczyn formalnych, nie zostały one przyjęte.
W aktach znajduje się informacja, że Safet rozumie, co się do niego mówi po polsku, więc sąd odstąpił od powołania do sprawy tłumacza. - I to był błąd - mówi dziś Mariola Tuszyńska, prawnik biura rzecznika praw ofiar. - Rozumieć, to nie znaczy wcale zrozumieć meandry polskiego prawa, zawiłość naszej sądowej procedury.
Prawnik w szkole
Mariola Tuszyńska bywała w Grudziądzu wielokrotnie. Również na spotkaniu w szkole, w której uczy się Marzenka. - Odniosłam wrażenie, że nie ma w niej tolerancji - mówi. - Ojca, który jest muzułmaninem, uważają tam wręcz za bandytę. Taką opinię wystawia mu wszędzie jego teściowa. A to przecież człowiek wykształcony, skończył w Belgradzie AWF, wiele lat mieszkał na Zachodzie, i nigdzie, poza Polską, nie miał styczności z wymiarem sprawiedliwości.
Problemy ma również Monika. Jesienią 2001 roku matka wystąpiła do sądu o całkowite pozbawienie jej praw rodzicielskich. Sprawa jest zawieszona do czasu zakończenia odwołania Safeta. Matka próbowała też wyrzucić ją z domu. Dopiero sąd nakazał wydanie Monice kluczy od wspólnego mieszkania. - Babcia kocha wnuczkę, ale niszczy jej rodziców: Monikę i Safeta - twierdzą w biurze rzecznika praw ofiar. Wiadomo już, że w maju o związkach emocjonalnych łączących Marzenkę z rodzicami wypowiedzą się biegli. Poprzednie badania przeprowadzono bez ich udziału. Dziecko do poradni zawiozła wtedy babcia.
Safet przez skórę czuje, że przegra batalię o córkę. Zwłaszcza po ataku terrorystów na Amerykę. - Bo - mówi - wy każdego muzułmanina uważacie za terrorystę i uosobienie wszelkiego zła. Niedawno bez powodu, chyba za namową teściowej, zatrzymali mnie policjanci, wsadzili za kraty, grozili deportacją, choć tu, w Grudziądzu wiedzą, że w Polsce przebywam legalnie. Złożyłem skargę na takie działania policjantów.
Funkcjonariusze swych uprawnień nie przekroczyli. Aby jednak w przyszłości uniknąć podobnych nieporozumień, komendant przeprowadził z dzielnicowymi rozmowy na temat sposobu postępowania z cudzoziemcami...
Safet jest teraz sam. Zamierza pozostać w Polsce, ale jak najdalej od Grudziądza. Zapowiada, że będzie walczył o swą córkę. - Chcę - mówi - by wiedziała, że w moim życiu jest najważniejsza...
Maria Cieślak, rzecznik praw ofiar w Toruniu: - Tak restrykcyjne orzeczenia w sprawach rodzinnych zapadają bardzo rzadko, najczęściej wobec ojców molestujących swoje dzieci, stosujących wobec nich przemoc, nadużywających alkoholu. Naszym zdaniem sąd grudziądzki nie dołożył staranności w ocenie sytuacji rodzinnej dziecka i pozwolił, by obcokrajowiec wystąpił w sprawie bez tłumacza i adwokata. Popełniono wiele błędów nie tylko natury formalnej. Chcemy w tej sprawie wystąpić do ministra sprawiedliwości o zbadanie tej bardzo zawiłej sprawy w trybie nadzoru oraz do rzecznika praw dziecka.
- On jest nie tylko ofiarą systemu prawnego, ale przede wszystkim naszej polskiej nietolerancji i braku akceptacji dla odmienności kulturowej i religijnej. Dostrzegłam to nie tylko przeglądając dokumenty sądowe, ale również uczestnicząc w spotkaniu w szkole, w której uczy się jego córka - mówi prawnik Mariola Tuszyńska.
PS. Imiona dziewczynki i jej matki zostały zmienione.
Prawo ojca
Adam Lewandowski
- Safet jest ofiarą naszego wymiaru sprawiedliwości - tak twierdzi toruński rzecznik praw ofiar. Sąd w Grudziądzu, pod nieobecność Jugosłowianina w Polsce, pozbawił go praw rodzicielskich i zakazał widzeń z córką.