Choć sezon ligowy w pełni, większość klubów już myśli o zimowych transferach.
Prezesi ekstraligowych klubów mają nad czym się zastanawiać. Już poprzedniej zimy znacznie głębiej musieli sięgać do kieszeni, bo oczekiwania żużlowców często sięgały kwoty 1,5 mln zł za sezon. W tym roku spodziewają się kolejnych podwyżek. Zadecydować może o tym ewentualne rozszerzenie ekstraligi. Gdyby znaleźli się chętni na "dzikie karty" i zgodę na ich przyznanie wyrazi Polski Związek Motorowy, to w ekstralidze może jeździć dziesięć zespołów. A to oznacza zdecydowane większe zapotrzebowanie na klasowych jeźdźców.
- Takie są prawa ekonomii - przyznaje Ryszard Kowalski, prezes spółki Speedway Ekstraliga. - Jeżeli zwiększa się popyt, a jednocześnie znamy wszyscy liczbę dobrych zawodników na rynku, to należy się spodziewać, że ceny za umowy z nimi jeszcze wzrosną.
Nieoficjalnie wiadomo, że sporymi budżetami mogą dysponować obecni pierwszoligowcy - Stal Gorzów i Lotos Gdańsk. Ten pierwszy klub już zresztą rozpoczął podchody pod Jasona Crumpa. - W Gorzowie po awansie zostanie dwóch, może trzech zawodników. Łatwo sobie wyobrazić, jakie zamieszanie spowoduje to na rynku transferowym - zdradza jeden z ekstraligowych działaczy.
Podpis na lata
Zdaniem prezesa Unibaksu Toruń Wojciecha Stępniewskiego, podwyżkę oczekiwań zawodników spowodują też zmiany w regulaminie ekstraligi. Chodzi o odebranie żużlowcom przywileju sprzedawania powierzchni reklamowych, do których wyłączne prawo będą miały kluby.
- Sytuacja jest bardzo prosta: skoro zawodnik zarabia w ten sposób 100 tys. zł i my zabierzemy mu te dochody, to dokładnie o tę kwotę powiększy swoje oczekiwania, na przykład za podpis pod kontraktem - przewiduje Stępniewski.
Niektórzy starają się zabezpieczyć na przyszłość, stąd już w ubiegłym roku padł rekord w liczbie zawartych długoletnich kontraktów. Każdy kij ma jednak dwa końce, o czym przekonał się Marian Maślanka. Prezes Włókniarza Częstochowa, niemal ze wszystkimi zawodnikami podpisał umowy na minimum dwa lata. Rekordzistą jest Lee Richardsson, który z Włókniarzem związał się na pięć sezonów. Tymczasem zespół w tym sezonie zawodzi, a kibice coraz głośniej domagają się zmian kadrowych.
Leszek Tillinger, prezes Polonii, z Andreasem Jonssonem związał się na dwa lata. Jeśli Polonia utrzyma się w ekstralidze, Szwed nadal będzie startował w bydgoskim klubie. To akurat dobra wiadomość, bo Jonsson to zawodnik ze światowej czołówki. Choć ten sezon jest dla niego (a co za tym idzie dla klubu) wyjątkowo pechowy, Szwed to żużlowiec z najwyższej półki i chętnych na jego zatrudnienie na pewno nie brakuje.
Nie zostać w tyle
Podobnie sprawa wygląda w przypadku Emila Sajfutdinowa. Osiemnastoletni Rosjanin to łakomy kąsek dla wielu klubów. Zwłaszcza tych, którzy nie inwestowali w wyszkolenie wychowanków. Nieoficjalnie wiadomo, że kilka klubów interesowało się już zapisami w kontrakcie utalentowanego juniora. Nic z tych rzeczy. Sajfutdinowa, niezależnie od rozstrzygnięć w końcówce sezonu, jeszcze rok obowiązuje umowa z Polonią. - Kiedy po raz pierwszy siadaliśmy do rozmów, kontrakt podpisywaliśmy trochę w ciemno - zdradza Tillinger. - Teraz wiemy już, że warto było związać się z tym chłopakiem na trzy lata. Jest młody, a powoli wyrasta na podstawowego zawodnika drużyny. Oczywiście, myślimy już również o kolejnych latach. Nie będziemy czekać do ostatniej chwili.
W ubiegłym roku, po niespodziewanym odejściu Piotra Protasiewicza, Polonia została w tyle. Teraz, w bydgoskim klubie, nikt nie wyobraża sobie powtórki. - Oczywiście, w głowie jest już koncepcja składu drużyny na przyszły rok - potwierdza Tillinger. - Dla nas najważniejsze w tej chwili jest szczęśliwe zakończenie tegorocznych rozgrywek. Najpierw musimy się utrzymać. Bez tego nie ma co zaczynać konkretnych rozmów.
Chętni w kolejce
Tego problemu nie ma Marta Półtorak, prezes rzeszowskiej Marmy. W jej przypadku dużym wyzwaniem będzie jednak zatrzymanie w klubie Nicki Pedersena. Mało komu udało się w tym roku pokonać Duńczyka, a taki lider drużyny to prawdziwy skarb.
Lista żużlowców, którym kończą się w tym roku umowy, jest bardzo długa. Znacznie krótsza ta, z nazwiskami zawodników, którzy potrafią rozstrzygać losy spotkań lub mają szansę robić to w niedalekiej przyszłości (nasza "dziesiątka" w ramce). Do nich już teraz chętni mogą ustawiać się w kolejce. Menedżer Unibaksu Jacek Gajewski, od lat bierze udział w takich rozmowach i to po obu stronach barykady. - Zwykle w sierpniu już zaczyna się sporo dziać. Powiedzmy sobie szczerze: jeżeli klub ma ambicje medalowe, to już teraz musi zadbać o odpowiedni skład.
Karać nie będą
Rozmowy kontraktowe w trakcie sezonu są jednak przynajmniej dwuznaczne. Nic nie szkodzi, gdy klub rozmawia z własnym zawodnikiem na temat przedłużenia kontraktu. Ale zupełnie inna jest sytuacja, gdy kusi żużlowca, który ma być jeszcze w tym sezonie jego przeciwnikiem.
Może warto zastanowić się nad regulacjami, które obowiązują w niektórych krajach. Przykładem może być choćby restrykcyjne prawo w piłkarskich ligach angielskich. Tam klub zainteresowany danym piłkarzem najpierw musi zdobyć zgodę jego pracodawcy na negocjacje.
- Można się zastanowić nad regulacjami, ale zapewne i tak będzie mnóstwo sposobów, żeby je ominąć - przyznaje Gajewski.
Także zdaniem Kowalskiego wprowadzanie nowych przepisów nie ma większego sensu. - Nie możemy karać kogoś za to, że z kimś rozmawia. Wiadomo, że umowy można podpisywać dopiero po sezonie i kluby tego przestrzegają. A jeżeli nie, to musiałby się najpierw zgłosić ktoś poszkodowany - mówi prezes SE.
top ten
1. Nicki Pedersen
Absolutny numer jeden tego sezonu i główny autor sukcesów Marmy Rzeszów. Grono zawodników, którym udało się go pokonać, jest bardzo wąskie.
2. Tomasz Gollob
Mówią o nim: półtora zawodnika. Jak nikt inny, potrafi zadbać na torze i w parkingu o kolegów z drużyny. Lider z prawdziwego zdarzenia, ligowy pewniak.
3. Hans Andersen
- Mimo młodego wieku, już w ścisłej czołówce światowej. Z roku na rok coraz pewniejszy.
Co równie ważne, bardzo lubiany przez kibiców.
4. Rune Holta
- Poza pokaźnymi zdobyczami punktowymi, potrafi cieszyć publiczność widowiskową jazdą. Odstraszać mogą kwoty, od jakich zaczyna negocjacje. Także to, że już z dwoma klubami rozstawał się w bardzo nieciekawej atmosferze.
5. Chris Harris
- Odkrycie tegorocznego cyklu Grand Prix. Lista chętnych, by wyciągnąć Brytyjczyka z pierwszoligowego RKM szybko rośnie.
6. Krzysztof Kasprzak
- Ma ogromny talent i wielkie ambicje. To drugie, w połączeniu z impulsywnym charakterem, czasem jednak bardziej przeszkadza, niż pomaga w karierze leszczynianina.
7. Karol Ząbik
Niewielu jest juniorów, którzy mogą być liderami drużyn. A Ząbik potrafi przesądzać losy meczów na korzyść swojego zespołu. Trudno będzie przekonać go, by opuścił Toruń.
8. Krzysztof Buczkowski
- Jeden z najlepszych w swojej grupie wiekowej. Sprawdza, kiedy z pozycji rezerwowego musi ratować wynik meczu. Szyki w tym roku pokrzyżowała mu kontuzja.
9. Kenneth Bjerre
- Jeszcze bez wielkich sukcesów, ale z przesłankami na to, by osiągać je w niedalekiej przyszłości. Jego średnia w ekstralidze juz dobija do dwóch punktów na wyścig.
10. Chris Holder
- Jego głównym atutem jest wiek (19 lat). Obok Emila Sajfutdinowa, wzbudza największe zainteresowanie wśród poszukiwaczy młodych talentów.