Dlatego za tak drastyczną zbrodnię dla Pawła T. oraz braci Kamila i Sylwestra K. zażądał w czwartek po 25 lat więzienia.
- To kara wręcz drakońska, biorąc pod uwagę bardzo młody wiek oskarżonych - oponowali adwokaci.
Gdy doszło do tej okrutnej zbrodni Sylwester K. miał zaledwie 16 lat. Jan J. został zabity w nocy pod koniec lipca ubiegłego roku w swoim domu przy ulicy Ogrodowej w Białymstoku.
Jak ustaliła prokuratura, oskarżeni przyszli tam po pieniądze. Pokrzywdzony był winien 100 złotych jednemu z sąsiadów, ale zwlekał ze zwrotem pożyczki.
Według śledczych, gdy Jan J. powiedział, że nie ma pieniędzy, młodzi mężczyźni od razu go zaatakowali. Bili i kopali. Zadawali Janowi J. ciosy nożem i brzytwą. Prokuratura oceniła, że cięli na oślep. 50-latek miał wiele ran m.in. na torsie, brzuchu, głowie, szyi, rękach i nogach. Mężczyzna nie przeżył.
Zdaniem prokuratury, prowodyrem był najmłodszy z oskarżonych. Dziś 17-letni chłopak, odpowiada w tej sprawie jako dorosły.
- Mój brat jest niewinny, ale ja to zrobiłem. I żałuję. Proszę o jak najłagodniejszy wymiar kary - powiedział Sylwester K. w ostatnim słowie.
- W momencie orzeczenia 25 lat więzienia, życie mojego klienta się skończy. To jeszcze dziecko, dajmy mu szansę - apelował jego obrońca.
Wyrok za tydzień.