To może być cenne źródło do poznania życia zwykłych ludzi w czasach okupacji.
- Wpadłem na ślad tego tekstu dzięki mojemu nieżyjącemu już wujkowi Edmundowi Kapance, który był przyjacielem autora i często jest w książce wymieniany - tłumaczył podczas promocji wspomnień w czytelni biblioteki Radosław Sawicki, lider stowarzyszenia "Wspólna Ziemia". - Najpierw postaraliśmy się o tłumaczenie z języka angielskiego i umieszczenie wspomnień w internecie.
Ponieważ wiele osób skarżyło się, że woli wersję papierową, więc stowarzyszenie zaczęło zabiegać o druk. W przedsięwzięciu pomogły gmina Chojnice i powiat chojnicki. Ale też wielu prywatnych darczyńców, którzy na portalu wspieramkulture.pl dokonywali wpłat. Na koniec dołączył do zbiórki portal historykon.pl. - Wszystkim bardzo dziękuję - mówił Sawicki. - Przyznam, że pod koniec zbiórki było gorąco, bo jeszcze brakowało nam pieniędzy, ale udało się.
Jak wyznał, jako miłośnika historii bardziej pociąga go ten jej nurt, który koncentruje się na człowieku i przez pryzmat jego losów pokazuje wydarzenia.
- Szkoda, że nikt z najbliższej rodziny autora nie doczekał wydania tych wspomnień - ubolewał. - Jego brat Franciszek zmarł przed dwoma miesiącami.
Książka jest rozprowadzana bezpłatnie, powędrowała już w świat, trafiła do bibliotek szkół gminnych i powiatowych.
Przeczytaj też: Wspomnienia Dominika Stoltmana już do czytania w wersji papierowej
I już prowokuje dyskusję. - Przypomina wspomnienia naszych dziadków - komentuje Mariusz Brunka. - Ten niepokój dnia codziennego, okupacja, gdy część mieszkańców wbrew swej woli trafiała do niemieckiego wojska, potem do Andersa albo Maczka. I tych pogmatwanych losów nikt z Kongresówki nie jest w stanie zrozumieć. Stryj mojego taty też nie wrócił do kraju i też, podobnie jak Stoltman wziął sobie niemiecką żonę. Bo już po wojnie trzeba normalnie żyć.
- Stoltman jawi się tutaj jako obrońca premiera Tuska w słynnej aferze z dziadkiem z Wehrmachtu - dodaje Sawicki. - Daje się wciągnąć do Wehrmachtu, żeby rodzina nie trafiła do obozu.
- Postawy wobec wojny były różne - przypomina Krzysztof Zabrocki. - W mojej rodzinie część to partyzanci, ale jest dziadek, który podpisał listę. Potem i tak pomagał partyzantom.
Edmund Hapka wspominał, jak jego rodzice pomogli Niemcom w schyłkowej fazie wojny, a potem dzięki nim jego ojciec wyszedł z obozu.
I pewnie ta dyskusja dopiero teraz nabierze rumieńców.
Czytaj e-wydanie »