- Gdy sesja się zakończyła, błagałam radnych o zainteresowanie. Pytałam, czy nie ma żadnego odważnego, który stawi czoła błędom popełnionym przez urząd? Nie odezwał się żaden.
Państwo Kujawa reprezentują swoją córkę Małgorzatę Gawrońską, która walczy o sprawiedliwość z Jarosławem K., właścicielem firmy budowlanej w Świeciu. "Pomorska" pisała o sprawie kilkukrotnie. Chodzi o dom przy ul. Dębowej, zbudowany wbrew sztuce budowlanej. Sprawa przeciwko Jarosławowi K. toczy się w sądzie. - Chciałam prosić radnych o wyjaśnienie, dlaczego urząd miejski podał nieprawdę w piśmie na temat warunków zabudowy działki, którą córka kupiła pod ten nieszczęsny dom w Przechowie - uściśla Kujawa.
Z pisma wynikało, że to typowa działka budowlana. - Tymczasem znajduje się ona na gruncie zalewowym, co oznacza, że jest objęta szczególnymi warunkami zabudowy - wyjaśnia Kujawa. - Fałszywy dokument podpisał urzędnik z wydziału budownictwa, który nie miał do tego uprawnień. Gdyby gmina poczuła do odpowiedzialności za ten błąd, nie byłoby sprawy, ale oni zamiatają ją pod dywan. To daje podstawy do posądzeń, że gmina układa się z lokalnym biznesem. Miałam nadzieję, że radni zechcą to wyjaśnić.
Zobacz także: Rolnicy usłyszeli wyroki za zmowę. Jeden kupił tanio grunt. Gdy nie podzielił się, oszukani donieśli
Państwo Kujawa liczyli zwłaszcza na radnego Zdzisława Lintowicza. - Wcześniej deklarował nam pomoc, ale we wtorek nie podniósł ręki - ubolewają.
- Na początku sesji przewodniczący uciął dyskusję w tej sprawie - tłumaczy Lintowicz.
Jerzy Wójcik, przewodniczący Rady Miejskiej Świecie twierdzi, że nie uciął dyskusji, tylko odczytał pismo informujące o decyzji radnych z poprzedniej sesji. - Państwo Kujawa złożyli skargę na burmistrza, ale radni, większością głosów, uznali ją za bezzasadną - tłumaczy. - Państwo Kujawa nie prosili o głos podczas ostatniego posiedzenia, zabrali go sami obrażając radnych, a najbardziej mnie.
Kujawowie podkreślają, że nie ustąpią w wyjaśnieniu tej sprawy. - Dzień po sesji mąż złożył w urzędzie skargę na pana Wójcika i spotkał tam Jarosława K. Z nim urzędnicy chcą rozmawiać, a z nami nie. Ale niech nie myślą, że się poddamy. Musimy pomóc naszemu dziecku. Jesteśmy gotowi na głodówkę!
Czytaj e-wydanie »