Popularny „Świtek” od ponad roku walczy z nowotworem. Po Saharze biegł nie tylko dla siebie, a także Fundacji Cancer Fighters, która pomaga dzieciom w zmaganiach z rakiem.
Świtalski jest doskonale znany na Kujawach. Grał w piłkę nożną, tenisa, startował w biegach płaskich i tych z przeszkodami, uprawiał sztuki walki, walczył w MMA.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Pomimo zmagań z chorobą, pracuje jako trener personalny. Zachęca też mieszkańców do aktywności. 1 stycznia zorganizował w Solankach noworoczny bieg charytatywny.
- Jestem w bardzo dobrej formie. Wczesne wykrycie nowotworu, szybko podjęte leczenie, charakter który nie pozwolił mi się po prostu załamać i położyć - to był mój sposób na to wszystko - mówi Świtalski. - Mam za sobą ogromną część choroby, około 70 procent. Pamiętajcie, że każdy rak to nowotwór, ale nie każdy nowotwór to rak.
Starannie przygotował się do liczącego 100 km ekstremalnego biegu z przeszkodami - tymi naturalnymi, sztucznymi i mentalnymi - po Saharze w Maroku.
- Postanowiłem również, że spróbuję tym moim startem komuś pomóc. Zaangażowałem wszystkich wspierających mnie w działanie Fundacji Cancer Fighters, która zajmuje się pomaganiem dzieciakom w walce z rakiem - wyjaśnia. - Znajomi, przyjaciele zaoferowali pieniądze na fundację - za każdy przebiegnięty przeze mnie kilometr.
Do Maroka „Świtek” poleciał w środę. W czwartek startował w pierwszym etapie.
- Pokonałem ponad 30 kilometrów - mówił Marcin. - Piasku było mało. We znaki dał się upał oraz wielkie skaliste góry, na które także się wspinaliśmy.
Podkreślał świetną atmosfera w gronie startujących, wśród których był m.in. słynny bramkarz Jerzy Dudek.
- Tworzymy małą, zgraną ekipę. Szybko nawiązaliśmy znakomity kontakt - dodał.
W piątek śmiałkowie przekonali się czym jest Sahara.
- Był to niezwykle ciężki dzień. Poruszanie się po wydmach przy mojej masie (około 105 kilogramów - wyj. dm) nie jest łatwe. Po kostki biegałem w piasku - relacjonuje „Świtek”. - Zdołałem pokonać jednak kolejne 25 kilometrów.
W sobotę szalała burza piaskowa. Etap rozpoczął się już o godz. 4 nad ranem. Uczestnicy biegli z latarkami czołowymi. Marcin przebiegł 45 km. Pokonał więc upragniony dystans 100 km!
- Zwycięzcami są wszyscy, który ukończyli zmagania na Saharze. Stworzyliśmy im tu piekło, a każdy z uczestników dał radę. Oni są prawdziwym przykładem siły i charakteru - ocenili organizatorzy biegu Runmageddon Sahara 2018.
Na niedzielę przewidziano dekorację, a także bieg przyjaźni na 4 km i kąpiel w oceanie.
- Jestem niesamowicie szczęśliwy, ale też potwornie zmęczony. Szacunek i respekt, którego nabrałem do pustyni, to rzecz również na całe życie - podkreśla inowrocławianin.
- Postawiłem sobie cel, który wydawał się całkowicie niemożliwy. Pokazałem sobie i innym, że można dokonać rzeczy niemożliwych, jeśli jest się wystarczająco mocno zdeterminowanym człowiekiem trenującym swoje ciało i głowę - podsumował Świtalski. - Nikt nigdy nie odbierze mi tego, co tutaj widziałem, jakich ludzi poznałem i tego uczucia, po jak skrajny wysiłek musiałem sięgnąć, żeby dać radę. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali. Liczę, że przeleją obiecane pieniążki na chore dzieci.
Marcin Świtalski z Inowrocławia pokonał Saharę! [zdjęcia]
Info z Polski - przegląd najciekawszych informacji z kraju [08.03.2018]