Ale on jest. W Toruniu.
- Koniecznie musi pan wspominać o mnie w tym artykule? - doktor spuszcza wzrok z trudem ukrywając zakłopotanie.
- Muszę. Chcę wiedzieć, kim jest weterynarz, do którego ludzie stoją w kolejce ze zwierzakami sześć godzin.
- Już nie stoją. Są zapisy.
- I teraz czekają na wizytę dwa miesiące.
- Hmm, może zróbmy tak - niech pan napisze o zwierzętach, a o mnie jakoś tylko między wierszami.
Pierwszy był skorpion
Marta z Grudziądza, właścicielka dwóch dachowców: - O gabinecie doktora dowiedziałam się pocztą pantoflową. W poczekalni natknęłam się na komitet kolejkowy. Ludzie z całej Polski. Z chomikiem, fretką, królikiem i psami. Tłum. Uprzedzona przez koleżanki, zabrałam ze sobą kanapki, inni musieli ratować się pizzą. Było już zupełnie ciemno, gdy przyszła na mnie kolej. Badanie trwało 45 minut. Doktor był wnikliwy, a jednocześnie czuły dla zwierzaka. Mnie w życiu nikt tak nie badał. Myślałam, że tacy ludzie istnieją tylko w filmach. Ten facet przyjechał chyba z jakiejś innej planety...
Ciąg dalszy: Doktor House królików
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?