Jak ustaliła prokuratura, 22 marca 2017 roku Krzysztof M. i Łukasz K. pili z kolegami alkohol. Wtedy najpierw jednemu, a później drugiemu przyszło do głowy, żeby zadzwonić na numer alarmowy i zawiadomić Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy o podłożeniu ładunku wybuchowego. Oczywiście, wiedzy na ten temat dzwoniący nie mieli, a zagrożenie wybuchem bomby było wydumane. Policja rozpoczęła sprawdzanie bloku, w którym rzekomo miało dojść do wybuchu. Niczego nie znaleziono. Ruszyło też śledztwo w kierunku wykrycia „bombiarzy”. I Krzysztof M. oraz Łukasz K. zostali namierzeni.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz K. na początku do niczego się nie przyznał, jednakże w trakcie przesłuchania zmienił wersję wydarzeń i wyjaśnił, że z telefonu brata bądź Krzysztofa M. zadzwonił pod numer alarmowy i poinformował o podłożeniu bomby w bloku.
Podejrzany Krzysztof M. także się przyznał do tego, że zadzwonił pod numer alarmowy i poinformował o nieistniejącym ładunku wybuchowym. Jak podkreśla prokuratura, w śledztwie zgromadzono obszerny materiał dowodowy, w tym uzyskano materiały od operatorów oraz opinie biegłego z zakresu fonoskopii.
O fałszywych bombiarzach pisaliśmy też tutaj
Krzysztof M. i Łukasz K. nie byli dotychczas karani . Na rozprawę w sądzie czekają na wolności. Co grozi za fałszywe zawiadomienie o nieistniejącym zagrożeniu? Kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu.
Obecnie włocławska policja pracuje nad namierzeniem kolejnych fałszywych informatorów, którzy dzwonili w ostatnich tygodniach do urzędu miasta, prokuratury i sądu i przekazywali nieprawdziwe wieści o podłożeniu ładunku wybuchowego.
Flash Info odcinek 2 - Tragiczny wypadek na A1, komisariat obrzucony koktajlami mołotowa!