Dlaczego kradną z wypożyczalni? Bo robota jest czysta. Nie trzeba łamać stacyjek, podrabiać dowodów rejestracyjnych, przemykać nocą w obawie przed policją. Złodziej ma oryginalne kluczyki i dokumenty.
Wypożyczył fabię i... tyle go widziałem
- Klient wziął u nas skodę fabię na tydzień. Spisałem jego dane z dowodu osobistego, pojechał i... tyle go widziałem - opowiada jeden z bydgoskich przedsiębiorców, który boi się i woli pozostać anonimowy. - Auto na pewno jest na Białorusi lub Ukrainie. Bo człowiek, który je wypożyczył jest z Przemyśla. Jednak to zwykły słup, przekazał skodę komuś innemu. Wiem, że Marcin K. ścigany jest listem gończym. Ale co mi po takiej informacji, kiedy za nim stoją wyżsi rangą przestępcy, a śledztwo w sprawie skradzionego w lutym samochodu stoi w miejscu? Już drugi policjant prowadzi moją sprawę, a niedawno telefonował trzeci i pytał o... nazwisko tego drugiego policjanta.
GPS w samochodzie innej bydgoskiej wypożyczalni też wskazał na Przemyśl. Wypożyczającym był znowu słup - Marcin K. Na szczęście w firmie wydało się dziwne, że klient wypożyczył auto niby na ślub do Torunia, a GPS wskazywał inny kierunek. - Policja dostała cynk, śledziła auto, namierzyła je i odzyskaliśmy ten samochód, ale za kierownicą siedział już ktoś inny - mówi bydgoszczanin.
Ubezpieczyciele wiedzą, że to ryzko
O tym, że giną auta z wypożyczalni dobrze wiedzą firmy ubezpieczeniowe. Dlatego za AC każą słono płacić. - Mamy w ofercie 200 procentową zwyżkę składki w takich przypadkach - informuje Grzegorz Blachowski, rzecznik STU Ergo Hestia. - Ogólne warunki AC wykluczają przywłaszczenie.
- Ubezpieczyciele już dawno temu zrozumieli, że w grę wchodzi ryzykowna polisa przy autach z wypożyczalni, stad takie stawki - komentuje Krystyna Krawczyk, dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych.
- Od stycznia do kwietnia tego roku w naszym województwie zginęły 223 auta, w tym 111 w Bydgoszczy, 41 w Toruniu i 7 we Włocławku - informują nas w komendzie wojewódzkiej.
- Ile z wypożyczalni aut?
- Nie prowadzimy tak dokładnej statystyki.
- To są incydentalne zdarzenia - twierdzi mł. insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji. - Nic nie wiemy o zorganizowanych grupach.
Słup, czyli koleś spod budki z piwem
My wiemy o kilku przypadkach kardzieży i to w samej Bydgoszczy. Samochód odbiera tzw. słup, czyli koleś spod budki z piwem, który wypożyczony samochód przekazuje tzw. wozikowi, a ten - odbiorcy zza wschodniej granicy. Całością koordynuje mózg grupy. Policja nie nazywa tego kradzieżą, tylko "zaborem pojazdu mechanicz nego celem krótkotrwałego użycia" i nie chce łaczyć spraw.
- U nas zginęły tak dwie toyoty - mówi Agnieszka Drzymała z bydgoskiej firmy Global. Jedna z Wrocławia, druga z Poznania. Dzięki GPS jedną toyotę odzyskaliśmy. Druga jest w Rumunii.
Do tematu wrócimy.
Czytaj też: Kupowanie używanego samochodu w Polsce to podróż po otchłaniach piekieł
Czytaj też: Złodzieje kradną auta, jak popadnie
Czytaj też: Sprawdź, czy ukradną ci auto. W Bydgoszczy samochody giną częściej niż w Toruniu