Podany termin jest ostatecznym, do którego przewoźnicy oczekują odpowiedzi rządu na przedstawione postulaty.
- Jeśli nie otrzymamy zapewnienia, że postulaty zostaną spełnione, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia przyjedziemy ciągnikami siodłowymi do Warszawy, aby tak na miejscu zorganizować protest – mówi Adam Jędrych, prezes Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych (wcześniej Międzynarodowych) im. Dionizego Woźnego.
Trzy główne postulaty przewoźników
Podstawowe postulaty sprowadzają się do trzech punków. Pierwszy dotyczy europejskiego Pakietu Mobilności, w tym obniżenia na dwa lata obowiązkowych składek ZUS dla kierowców o 50 proc.
Drugi postulat miałby zobligować Inspekcję Transportu Drogowego do częstszych kontroli międzynarodowej konkurencji wykonującej przewozy w Polsce, zwłaszcza firm ukraińskich. Prezes Jędrych przekonuje, że te firmy coraz częściej rejestrują się w naszym kraju, w tym w naszym regionie, nawet w samej Bydgoszczy. Zwykle są małe – posiadają dwie – trzy ciężarówki i biuro w zwykłym mieszkaniu, zaś bazy samochodowej (placu, magazynów) w ogóle nie posiadają. Sami zaś ukraińscy kierowcy zarabiają o wiele mniej niż ci pracujący dla polskich przewoźników. To wszystko znacząco obniża koszty funkcjonowania firmy.
- Może, wzorem kolegów z Hiszpanii czy Francji, warto byłoby zorganizować społeczne kontrole takiej konkurencji, które przeprowadzaliby członkowie naszego stowarzyszenia. Tylko, że takie kontrole musiałyby mieć podstawę prawną – wyjaśnia Adam Jędrych.
Kontrola miałaby polegać głównie na sprawdzeniu licencji i wszelkich innych pozwoleń na wykonywanie przewozów.
Trzeci ważny postulat związany jest z koniecznością uporządkowania spraw spedycji, która nie zawsze jest uczciwa. Bywa, że takie firmy wyłudzają usługi poniżej kosztów ich wykonania. Bywa, że straty danego przewoźnika sięgają z tego tytułu setek tys. złotych.
- Źle się dzieje w naszej branży. Sytuację pogarsza recesja w niemieckiej gospodarce, która jest przecież także motorem rozwoju polskiej. Konkurencja jest ogromna, firmy przewozowe padają jedna po drugiej. Sam musiałem zmniejszyć flotę samochodów w swojej firmie o sześć i teraz mam ich „tylko” trzydzieści – uświadamia prezes stowarzyszenia.
Wciąż brakuje kierowców
Jednocześnie wciąż brakuje kierowców ciężarówek. Adam Jędrych szacuje, że braki kadrowe w całej Polsce sięgają 100 tysięcy zawodowych kierowców. Około 40 proc. z pracujących w kraju kierowców to obcokrajowcy, a najwięcej ma obywatelstwo białoruskie i ukraińskie.
To też może Cię zainteresować
- Przy czym Ukraińców ubywa, bo odchodzą do wspomnianych firm zakładanych przez swych rodaków albo wyjeżdżają na Ukrainę, aby zaciągnąć się do wojska.
Ze względu na odpływ Ukraińców, polscy przedsiębiorcy coraz częściej zatrudniają kierowców z odległych zakątków świata, na przykład z Filipin.
Co będzie jeśli wybuchnie wojna?
Nasz rozmówca przyznaje, że gdyby wybuchła wojna NATO z Rosją, mielibyśmy duży problem z obsługą transportu ciężarowego, bowiem już teraz brakuje kierowców, a działania zbrojne wymagałyby ich zdecydowanie więcej. Mało tego – obcokrajowcy mogliby zwyczajnie wyjechać do swoich krajów.
Na ten problem, ale z niemieckiej perspektywy, zwrócił niedawno uwagę dziennik „Frankfurter Allgemeine”. Ujawnił, iż z tajnego dokumentu noszącego nazwę „Operacja Deutschland” wynika, że Niemcy przygotowują się na III wojnę światową.
Niejaki podpułkownik Jörn Plischke miał stwierdzić, że na każdych 100 pracowników trzeba przeszkolić co najmniej pięciu dodatkowych kierowców ciężarówek. Ale dodał też, iż 70 procent wszystkich ciężarówek na niemieckich drogach prowadzą mieszkańcy Europy Wschodniej. - Jeśli dojdzie do wojny, gdzie będą ci ludzie? - zapytał retorycznie.
