Była sobota, 11 maja, około godz. 14. W "Starej Kuźni" przy ul. Włodka panował spory ruch.
Mężczyzna słabiej się poczuł, więc poszedł do toalety. Ponieważ długo nie wracał, żona się zaniepokoiła. Zaczęła go szukać. Okazało się, że jest wciąż zamknięty w kabinie, w toalecie. Mógł tam przebywać około 15-20 minut.
Kiedy pracownicy galerii otworzyli drzwi, okazało się, że mężczyzna był nieprzytomny. Żona była przerażona. Wezwano natychmiast karetkę pogotowia. Medycy nie zdołali go uratować. Zmarł.
Przyjechała też policja. - Lekarz stwierdził zgon tego człowieka, z powodu zatrzymania krążenia. Nie stwierdzono w zgonie udziału osób trzecich - poinformowal Marek Mitura z grudziądzkiej policji.
Klienci i pracownicy byli tą tragedią bardzo poruszeni. Pewna klientka starała się uspokoić żonę zmarłego pana, pomagała jej przejść te bardzo trudne chwile.
Dopiero około godz. 16. zabrano zmarłego ze "Starej Kuźni". - Procedury w takich przypadkach są dość czasochłonne - wyjasnił Marek Mitura.