Filigranowa 24-latka nie wygląda jak matka. Wygląda jak nastolatka. Cała drży. Raczej nie z zimna. Ze strachu i z nerwów.
Mieszkała z mężem i synem w Tucholi, w wynajmowanej, nadającej się do remontu kawalerce. Kobieta, z zawodu kucharka, pracowała dorywczo. Mąż często tracił robotę, bo pił. Pracownik socjalny był częstym gościem w ich domu.
Pani Agnieszka była u swojego taty, gdy odebrała telefon, że pojawiła się kuratorka z pracownikiem socjalnym po Kubę.
Posiedzenie niejawne
- Nie wiedziałam nawet, że odbyła się rozprawa, nikt mnie nie powiadomił - płacze. To był wrzesień. Sąd w Tucholi podaje w uzasadnieniu, że "rodzice biologiczni małoletniego rażąco negatywnie realizują władzę rodzicielską".
- Że np. nie jeżdżę z małym do lekarza. Przecież mam zaświadczenia z przychodni, że syn jest pod stałą opieką lekarską, ale nikt na nie spojrzał.
Sąd zdania nie zmienił. Może zmieni na rozprawie w lutym. - Mąż to awanturnik, ale przecież jest jeszcze drugi rodzic. To ja.
24-latka jest w trakcie rozwodu. Wyprowadziła się z Tucholi. Mieszka w Bydgoszczy. Mały przebywa na razie u babci pod Cekcynem. - Tam ma lepsze warunki mieszkaniowe, ale czy one przesądziły o tym, żeby mi odebrać jedyne dziecko?
Podobnych przypadków w regionie jest więcej. Nie ma osobnych statystyk, ale wiadomo, że to nie jest rzadkością.
W Lipnie w tragicznych warunkach mieszka też pani Magdalena, wdowa z czwórką dzieci. Było o niej głośno na początku tygodnia. Przywiązała 2,5-letnią Weronikę paskiem do drzwi i wyszła z trójką pozostałych dzieci. Zaalarmowana przez pracownicę socjalną policja weszła do mieszkania przez okno. Matka tłumaczyła się, że musiała iść do sklepu, a nie upilnowałaby gromadki.
Czytaj tutaj: Matka, która przywiązała dziecko paskiem, usłyszała zarzuty [zobacz wideo]
- Kobieta odpowie za to, że naraziła dziecko na niebezpieczeństwo zagrażające jego życiu i zdrowiu - informuje asp. szt. Anna Kozłowska z policji w Lipnie. - O sytuacji jej dzieci zadecyduje sąd rodzinny.
Rozpoznanie terenu
Czasem zarzuca się i pracownikom socjalnym, którzy kierują sprawę do sądu, i sądom też, że działają zza biurka. Ci odpierają zarzuty. - W każdym przypadku takie decyzje są poprzedzane licznymi wywiadami środowiskowymi i zebraniem kompletnych informacji - podkreśla Barbara Wiśniewska, przewodnicząca wydziału rodzinnego w Sądzie Rejonowym w Toruniu.
Dzieci są często odbierane rodzicom bez uprzedzenia. Malcy trafiają do placówki opiekuńczo-wychowawczej albo do innej rodziny. - Szok, lęk i bunt to emocje towarzyszące odebranemu dziecku - wymienia Monika Merc-Okonek, psycholog dziecięcy z Bydgoszczy. - Oderwanie dziecka od jego środowiska ma jednak poprawić jego sytuację. Nieufność nie rodzi się w placówce. Zrodziła się wcześniej, gdy nie miało zapewnionych odpowiednich warunków.
Niektóre dzieci nie radzą sobie z nową sytuacją. W Suwałkach 16-latek popełnił samobójstwo po tym, jak odebrano go matce.
Zobacz: Nastolatek zabił się, bo nie chciał być rozdzielony z matką [wideo]
Pani Agnieszka widziała się z synem u teściowej trzy tygodnie temu, bo na częstsze kontakty - jak twierdzi - teściowa nie pozwala. Młoda matka uważa, że chłopiec jakoś dziwnie się zachowywał.
Czytaj e-wydanie »