
Sad przy ul. Szkolnej po ulewie zamienił się w jezioro
(fot. fot. Jadwiga Aleksandrowicz)
- Ludzie nie mają prądu, a do energetyki nie sposób się dodzwonić. Nikt nie odbiera telefonu - denerwowała się dwie godziny po burzy wójt Wiesława Słowińska. Jeszcze nie znała skali szkód poczynionych przez burzę, jaka rozpętała się nad Raciążkiem. Trwała krótko, ale towarzyszyły jej potężna wichura i ulewa.
Pani wójt już wie o zerwanym dachu na budynku mieszkalnym przy ul. Szkolnej, zerwanych płytkach z ulicy Zamkowej, gdzie silny nurt wody po ulewie uniósł nawierzchnię, połamanych konarach drzew, zalanych sadach.- Jutro objadę cała gminę - zapowiada.
Przeczytaj również: Trąba powietrzna w Skarbiewie. Zniszczenia w Ciechocinku. Wieczorem burze i grad! [zdjęcia].
- To trwało sekundy. Wielki huk i nagle woda zaczęła wdzierać się do domu. Wszędzie mamy pełno piachu - mówi Bernadetta Piekarska. Jest roztrzęsiona. - Dla nas to tragedia. Nie mamy pieniędzy, nie możemy wziąć kredytu, bo spłacamy, a jedną trzecią dachu trzeba pokryć - z trudem powstrzymuje łzy.
Mówi, że od 12 lat z wieloma wyrzeczeniami budowali dom, wprowadzili się do niego 2 lata temu, jeszcze nie jest nawet odebrany, bo wciąż coś w nim wykończają. No i nie jest ubezpieczony. - Nie wiem, co zrobimy - nie kryje rozpaczy kobieta. Na dodatek "zniknął" po burzy prąd. Na razie domownicy zbierają kawałki zerwanego dachu, w trawie i przydrożnym rowie znajdują części połamanej anteny telewizyjnej.
Przy tej samej ulicy jest sad. Po ulewie przypomina jezioro. Drzewa stoją w wodzie. Wzdłuż drogi połamane konary drzew. Część uprzątnęli już strażacy, część ludzie zabrali na opał.
Czytaj e-wydanie »