A konkretnie? Radna zarzuca, że burmistrz atakuje w niewybredny sposób. Że ma zwyczaj mówienia o działaczach opozycji do kamer pod nieobecność zainteresowanych. A jeśli są, jak ostatnio Kamil Kaczmarek, to nie mają szansy na zabranie głosu. - Arseniusz Finster wielokrotnie stawiał mu publicznie różne zarzuty, bardzo emocjonalnie wylewał swoje prywatne żale, zamiast merytorycznie odnosić się do sedna rzeczy - mówiła na ostatniej konferencji radna. - W ten sposób niszczy reputację tego człowieka, chce, żeby był postrzegany jako kłamca i pieniacz.
Osowicka uważa, że naganne jest niedopuszczanie obywateli do głosu na sesji, zwłaszcza w takiej sytuacji, gdy się o nich na niej mówi. I to krytycznie. Negatywnie ocenia to, że nie ma woli dialogu z tymi, którzy mają inne poglądy. Przypomina, że zasady demokracji to także prawo do krytyki. - A pan burmistrz dysponuje mikrofonem i używa tej swojej przewagi - komentuje radna.
Kamil Kaczmarek dodaje, że niedopuszczalne jest również posługiwanie się argumentami personalnymi, poruszanie kwestii rodzinnych itp. A to także zdarzyło się na sesji. - Sądzę, że trzeba wrócić do pomysłu ustanowienia kodeksu etycznego dla urzędników - podkreśla Osowicka. - Żeby dialog pomiędzy urzędnikiem a obywatelem wyglądał jednak inaczej.
Ale i sama radna będzie musiała się ugryźć w język, bo jej rzeczowe pytanie, „czy burmistrz ma jaja” było mało dyplomatyczne...