Wielu radnych sejmiku nawet się zorientowało, że od paru miesięcy obcięto im diety. Większość z nich otrzymuje bowiem przelewy na konta. Jako pierwszy interweniował w biurze sejmiku Józef Rogacki z klubu PiS, były kujawsko-pomorski wojewoda. Usłyszał, że decyzja jest nieodwołalna.
Jak informuje nas skarbnik województwa Paweł Adamczyk, podstawą do obliczania diet jest ustalana co roku w ustawie budżetowej tzw. kwota bazowa dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. W tym roku wzrosła ona o blisko 70 zł. Na tej podstawie od stycznia pobory szeregowego radnego podwyższono do 2340 zł, zaś przewodniczącego sejmiku, do 2750 zł.
Z powodu kryzysu w lutym Sejm zamroził jednak wzrost poborów dla państwowych kadr kierowniczych od 1 marca do 31 grudnia. W okresie tym mają obowiązywać stawki z 2008 roku. Od 1 marca finansowe służby marszałka obniżyły więc diety. Zwykły radny dostaje teraz 2252 zł, zaś szef sejmiku niecałe 2650 zł.
Kasa ważniejsza niż prawo
Na podobnej zasadzie obniżono też diety w największych miastach regionu. W Bydgoszczy zwykły rajca dostaje obecnie 1324, zamiast 1376 zł, zaś szef rady 2649 zł (wcześniej 2756). W Toruniu odpowiednio: 1766 zł (1.835) i 2649 zł (2753), we Włocławku: 1457 zł (1514) i 2.365 zł (2477), w Inowrocławiu: 927 zł (964) i 1987 zł (2064).
Tylko w Grudziądzu zignorowano sejmowe ustawy obniżające kwoty bazowe. Radcy ratusza, w przeciwieństwie do prawników marszałka i innych urzędów, orzekli bowiem, że nowe przepisy nie dotyczą samorządu. I rajcy do dziś pobierają nowe, większe diety.
Identycznie postąpiono w Ciechocinku, gdzie diety radnych regulują te same wskaźniki. Szef rady Jerzy Sobierajski tłumaczy, że nowe przepisy jeszcze do niego nie dotarły, a poza tym rajcy z kurortu i tak dostają jedne z najniższych diet. Fakt, ich pobory wzrosły z 503 do zaledwie 523 zł. Ale sam pan przewodniczący ma już 1376, zamiast 1324 zł.
Bimbają sobie na kryzys
W pozostałych samorządach o dietach decydują inne wskaźniki. Mimo kryzysu, podwyżki diet zafundowano sobie w powiecie inowrocławskim i rypińskim, w mieście Lipnie i Żninie. Te same pobory zostały natomiast w powiecie świeckim, chełmińskim, tucholskim, golubsko-dobrzyńskim, także w mieście Mogilnie.
- Każdy kryzys powoduje, że kiedy można dostać więcej publicznych pieniędzy, ludzie biorą je bez żenady, bo w tym czasie są im jak najbardziej potrzebne - mówi znany politolog, prof. Roman Bäcker. - Zwykłym ludziom się nie dziwię, ale radnym, tak! Oni muszą bowiem wiedzieć, że każde działanie negatywnie odbierane przez wyborców, zaowocuje w kolejnych wyborach. Będą mieli znacznie gorsze szanse niż wtedy, gdyby się porządnie zachowywali.