Z dużym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością następstwa decyzji o tak długo trwającej reanimacji przekreśliły szansę na powrócenie funkcji życiowych po przeprowadzonych zabiegach operacyjnych” - napisał do prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie śmierci Pawła Adamowicza patomorfolog Leonard Gross.
Dotarliśmy do listu, po którym śledczy zabezpieczają dokumentację akcji ratowniczej i planują powołać zespół biegłych, którzy przeanalizują postępowanie medyków w wieczór zamachu - 13 stycznia. Patomorfolog z 30-letnim stażem wyraźnie sugeruje, że prowadzona na scenie, gdzie doszło do ataku, 40-minutowa reanimacja prezydenta była błędem, który mógł prowadzić do tragedii, a ministerstwo powinno zrobić audyt w placówkach szkolących ratowników medycznych.
- Decyzja o szybkim transporcie chorego do specjalistycznego ośrodka urazowego wynika wprost z procedur wszystkich światowych towarzystw urazowych - przyznaje Roman Pluta, ratownik medyczny z Trójmiasta.
Dodaje jednak: Natomiast domyślam się, że w chaosie, który tam panował, zespół łudził się, że uda się ustabilizować stan prezydenta. Chciałbym tylko podkreślić, że w takich sytuacjach decyzyjność nie leży po stronie ratowników medycznych. Kierującym działaniami na miejscu zawsze jest kierownik zespołu ratownictwa medycznego, w tym wypadku, z tego co mi wiadomo, zadysponowany był zespół z lekarzem, więc decyzje podejmował lekarz.
Tymczasem dr Gross stwierdza, że „nie trzeba być lekarzem”, by wpaść na to, że wykonując masaż serca ratownicy wypompowali krew z mózgu: - Trzeba sobie zadać pytanie: co chcieli oni osiągnąć, bo przecież nie powrót prezydenta do stanu zapewniającego dalszy udział w Światełku do Nieba.
- Nie będę komentował sprawy ratowania prezydenta, bo sam byłem w nią zaangażowany - twierdzi prof. Andrzej Basiński, wojewódzki konsultant ds. medycyny ratunkowej. - Poczekam, aż zajmie się nią ewentualnie sąd.
- W ocenie autora listu akcja ratownicza była prowadzona na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w sposób nieprawidłowy. Jego stanowisko jest takie, że reanimacja nie powinna być, zwłaszcza tak długo, kontynuowana na miejscu. Prowadziła bowiem do wypływu krwi. Dlatego prezydent powinien zostać bezzwłocznie przewieziony do szpitala - mówi prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która zabezpieczyła dokumentację ratowników i zamierza powołać zespół biegłych do oceny ich interwencji wieczorem 13 stycznia.
Jak ustaliliśmy, autorem listu jest pomorski specjalista w dziedzinie patomorfologii z 30-letnim stażem dr med. Leonard Gross
Przeczytaj rozmowę z autorem listu:
„Uważam, że podjęcie decyzji przez zespół ratowników medycznych o reanimacji w miejscu zdarzenia trwającej 40 minut (według informacji medialnych) było błędem medycznym, który doprowadził do nieodwracalnych zmian narządowych i ogólnoustrojowych. Tym samym uważam, że z dużym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością następstwa decyzji o tak długo trwającej reanimacji przekreśliły szansę na powrócenie funkcji życiowych po przeprowadzonych zabiegach operacyjnych” - czytamy m.in. w 3-stronicowym dokumencie, którego autor wyraźnie sugeruje, że inne postępowanie ratowników mogło radykalnie zwiększyć szansę przeżycia Adamowicza.
Układ krwionośny lekarz porównuje do... opony. Tłumaczy, że najpierw należało „zaszyć ranę w mięśniu serca”, by następnie uzupełnić utraconą krew (tak jak w przypadku samochodowego ogumienia zakleić dziurę przed pompowaniem). Dr Gross podaje w wątpliwość, czy decydując się na masaż serca, ratownicy stwierdzili wcześniej jego zatrzymanie, oraz wskazuje, że reanimacja mogła wypychać krew, powodując spadek jej ciśnienia z nieodwracalnymi skutkami dla organizmu. Jego zdaniem, Ministerstwo Zdrowia powinno zrobić audyt w placówkach szkolących ratowników, by zwrócić ich uwagę na podobne przypadki ran kłutych.
Murem za kolegami, którzy wieczorem 13 stycznia walczyli o życie samorządowca, nie stają też inni ratownicy medyczni, choć wskazują na towarzyszący tragedii bałagan i fakt, że decydujący był przede wszystkim głos lekarza.
- Chorych z urazem na pewno nie ratują działania na miejscu, tylko blok operacyjny. Jednak trudno dziś powiedzieć, na ile szybszy transport coś by zmienił. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, kiedy wiemy, jakich obrażeń doznał prezydent i że próby stabilizacji jego stanu na miejscu nie przynosiły efektu, rzeczywiście można stwierdzić, że to nie była ta droga. Jednak w momencie, kiedy to się działo, niekoniecznie musiało być to takie oczywiste - mówi Roman Pluta, ratownik medyczny z Trójmiasta. I dodaje: - Decyzja o szybkim transporcie chorego do specjalistycznego ośrodka urazowego wynika wprost z procedur wszystkich światowych towarzystw urazowych. Natomiast domyślam się, że w chaosie, który tam panował, i nie znając ogromu obrażeń, zespół łudził się, że uda się ustabilizować stan prezydenta. Chciałbym tylko podkreślić, że w takich sytuacjach decyzyjność nie leży po stronie ratowników medycznych. Kierującym działaniami na miejscu zawsze jest kierownik zespołu ratownictwa medycznego, w tym wypadku zadysponowany był zespół z lekarzem, z tego, co mi wiadomo, więc decyzje podejmował lekarz.
Równolegle prokuratura prowadzi postępowanie przeciwko Stefanowi W. - 27-latkowi z Gdańska, który zamordował prezydenta. Wiadomo, że miesiąc przed zbrodnią mężczyzna opuścił zakład karny, gdzie odsiedział wyrok 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe.
Nie jest tajemnicą, że zamachowiec leczył się psychiatrycznie i miał zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną, a lekarze, którzy przeprowadzili jednorazowe badanie, nie byli w stanie ocenić jego poczytalności (od czego zależy, czy trafi przed sąd, czy do szpitala). Wniosek o obserwację sądowo-psychiatryczną, która potrwać może do 4 lub nawet 8 tygodni, do sądu wpłynął w poniedziałek.
Kolejne śledztwo dotyczy wykonania 14 stycznia (dzień po zatrzymaniu) i upublicznienia w mediach społecznościowych zdjęcia Stefana W. (jego wizerunek jako nieskazanego jest chroniony) oraz rozpowszechnienia nagrania całej sekwencji zamachu na Adamowicza. Za to drugie zawieszonych zostało dwóch funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Wciąż nie wiadomo jednak, jak filmik wyciekł do internetu.
Członek rodziny 27-latka zawiadomił prokuraturę również o tym, że przestępstwo popełnić mogła osoba, która ujawniła mediom informacje umożliwiające ustalenie adresu jego bliskich.
Zarzut złożenia nieprawdziwych zeznań oraz nakłaniania do nich innej osoby usłyszał z kolei były policjant Dariusz S. 35-letni pracownik ochrony zabezpieczającej gdański WOŚP miał wbrew prawdzie twierdzić, że zabójca prezydenta miał identyfikator uprawniający do wejścia na scenę. Został tymczasowo aresztowany, jednak ze względu na stan zdrowia przebywa w szpitalu.
Ostatni analizowany przez śledczych wątek, w którym kończy się przesłuchiwanie świadków, dotyczy zaś ewentualnych nieprawidłowości w zabezpieczeniu imprezy z 13 stycznia. W tym aspekcie jak dotąd nikt nie usłyszał zarzutów.
Czytaj więcej:
ŚMIERĆ PREZYDENTA GDAŃSKA PAWŁA ADAMOWICZA
- Prezydent Gdańska zaatakowany podczas finału WOŚP 2019!
- Paweł Adamowicz nie żyje. Prezydent Gdańska zmarł w szpitalu
- Wstrząs krwotoczny to przyczyną śmierci Pawłą Adamowicza
- Paweł Adamowicz żył Gdańskiem! Sylwetka, życiorys, archiwalne zdjęcia
- Wzruszające mowy żony i córki Pawła Adamowicza [wideo]
- Polska zapaliła "Największe Serce Świata" dla Pawła Adamowicza [zdjęcia]
- Żałoba w Trójmieście po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza
- Kondolencje po śmierci Pawła Adamowicz płyną z całego świata
- Nadzwyczajna sesja Rady Miasta Gdańska poświęcona prezydentowi Gdańska
- Ponad 20 tysięcy zniczy w kształcie serca na placu Solidarności [zdjęcia]
- Pusty gabinet prezydenta - tu zapadały decyzje ważne dla Gdańska [zdjęcia]
- Kwiaty, znicze, listy, rysunki od dzieci na ulicach Gdańska [zdjęcia]
- Skończmy z podziałami! Komentarz redaktora naczelnego Mariusza Szmidki
- Donald Tusk: "Byłeś zawsze tam, gdzie trzeba było pokazać dobrą i odważną twarz"
- Paweł Adamowicz spocznie obok najbardziej zasłużonych mieszkańców Gdańska
- Kim jest Stefan W.? Lubił bić ludzi i tym się chwalił
- Nożownik to 27-letni mężczyzna, wcześniej karany za napady na banki