Nieopodal w bramie stoi chłopak, który kiwa się na wszystkie strony jak wańka-wstańka. Ma błędny wzrok. Pijani? Pod wpływem narkotyków? Dopalaczy? Trudno to komuś niewprawnemu zdiagnozować, choć przerażające jest, że takie widoki w biały dzień nie należą do rzadkości. Potwierdzają to doświadczenia psychologów i terapeutów z Poradni Profilaktyczno-Społecznej Towarzystwa "Powrót z U" przy ul. Żabiej 12 a.
- Nawet jeśli tylko podejrzewamy, że dana osoba jest pod wpływem środków pobudzających powinniśmy natychmiast powiadomić policję lub straż miejską - mówi Izabela Nowak-Przygoda z poradni. - Obojętność wobec takich przypadków sprawia, że uprawiający ten proceder stają się jeszcze bardziej bezkarni.
- Mamy prawdziwy wysyp pacjentów po dopalaczach - mówi Marta Karpińska, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. - Od dawna nie mierzyliśmy się z podobną sytuacją. Zdarzają się dyżury, podczas których w ciągu doby do szpitalnego oddziału ratunkowego trafia nawet dziesięć osób po zażyciu takich substancji. W minioną niedzielę było ich pięć.
Dopalacze | Create infographics
Czytaj: Jeden dzień hospitalizacji pacjenta zatrutego dopalaczami kosztuje nawet 10 tys. złotych!
Jak mówi rzeczniczka, najczęściej są to ludzie młodzi w wieku około 20-25 lat, choć zdarzają się też osoby, które przekroczyły trzydziestkę. - Obecnie hospitalizowanych jest u nas także dwóch nieletnich po zażyciu dopalaczy. Jeden z chłopców, szesnastolatek, został przyjęty do szpitala w stanie ciężkim z bardzo poważnie zaburzoną czynnością serca.
Bożena Strużewska z "Powrotu do U": - W tę sieć wpadają coraz młodsi. Niedawno mieliśmy przypadek dwunastolatka, który trzykrotnie pod rząd był w szpitalu po zażyciu dopalaczy.
Więcej dzisiaj, w papierowym wydaniu "Pomorskiej". Możesz kupić też e-wydanie.