https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rogal świętomarciński tylko w Poznaniu

Joanna Grzegorzewska
Dziś i jutro jeszcze będą. Ale w przyszłym roku? Bydgoscy cukiernicy nazwy "rogal świętomarciński" nie będą mogli użyć.

Zaskoczenie i oburzenie
Nazwy rogal św. Marcina użyć nie będzie można, ponieważ wielkopolscy cukiernicy wpadli na szatański pomysł, aby tę nazwę zastrzec, opatentować czy jak kto woli - ocertyfikować. Tak jak oscypki.Albo owczą bryndzę.

I udało się, o czym doniosły dumnie poznańskie media:
"Rogal świętomarciński dołączył do doborowego towarzystwa bryndzy i oscypka. Poznański przysmak został zarejestrowany jako regionalny produkt, z chronioną nazwą i oznaczeniem geograficznym przez Unię Europejską".

- Hura! - zacierają ręce wielkopolscy piekarze, mający dzięki takiej rejestracji monopol na tę nazwę.
- Brawo! - gratulują i cieszą się poznaniacy.
Mniej szczęśliwi są za to bydgoscy cukiernicy, którzy od lat na 11 listopada, na imieniny Marcina, przygotowują chrupiące, wypiekane z ciasta półfrancuskiego rogale przykryte kołderką lukru.

Nie są szczęśliwi, bo po pierwsze nie spodziewali się takiego obrotu rzeczy (niektórzy o "sukcesie" wielkopolskich piekarzy dowiedzieli się dopiero od nas), a po drugie... Czują się z tradycją świętomarcińskich rogali związani tak samo mocno jak poznaniacy (przypomnijmy: po 1815 r. Bydgoszcz była stolicą jednej z dwóch rejencji Wielkiego Księstwa Poznańskiego, by w okresie II Rzeczpospolitej stracić władze wojewódzkie na rzecz Poznania, pozostając jednakże - i to aż do II wojny światowej - miastem wielkopolskim).

- Tyle lat wypiekamy świętomarcińskie rogale - mówią cukiernicy. - To także nasza tradycja. A tradycji się nie zmienia.
Nadzieja z lukrem
- Czy to, że rogal święto-marciński ma chronioną nazwę oznacza, że już nigdy nie zobaczymy go w naszych cukierniach? - pytamy zainteresowane osoby.
- Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Mam nadzieję, że uda się nam jakoś sprawę załatwić - mówi Ilona Jankowska-Bigońska, współwłaścicielka jednej z najstarszych piekarni w mieście.
- Jak?
- Musimy się spotkać w cechu, porozmawiać, pomyśleć. Mamy trochę czasu, ponieważ prawo chroniące tę nazwę wchodzi w życie 19 listopada, czyli, na szczęście, dopiero po tegorocznym święcie - zaznacza Bigońska.

- A nawet jak nam nie uda się niczego załatwić, rogale i tak prawdopodobnie będą wypiekane, ale pod inną nazwą - zapewnia Krzysztof Krzysztofik, kierownik produkcji w Cukierni "Staropolska".

- Prawdopodobnie?
- Sprawą zajmuje się nasz prawnik. Czekamy na jego opinię.

Jaką więc inną nazwę mogłyby przyjąć listopadowe rogale? Może "marcinki" po prostu? Albo "bartłomiejki", bo 11 listopada oprócz imienia Marcina są również imieniny Bartłomieja? A może...

- Mam wrażenie, że tak naprawdę nazwa nie ma znaczenia - zaczyna Agnieszką Wąsik z "Zetki".

- To prawda - wtóruje Krzysztofik ze "Staropolskiej". - Klienci są tak przyzwyczajeni do tych rogali, że będą je kupować obojętnie, czy nazywać się będą "marcinki", "katarzynki", "barbarki" czy "filipki". Jestem tego pewny.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska